Strony

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 8 Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku.

Vivien

Zaraz po tym jak wyszłam od Jonathana pojawiłam się u Ever. Może oni coś się dowiedzieli. Will leżał na łóżku, a Ever pisała coś w zeszycie.
- Jak tam? - spytałam.
- Nic nowego.-mruknął Will. -Nic nie układa się w logiczną całość. 
- Czyli to samo co u mnie?-mruknęłam i usiadłam obok Willa.
- Może być tylko gorzej.
- Wiem Will.-przytaknęłam. 
Ever nie zwracała na nas uwagi i dalej coś pisała. Oboje z Willem mieliśmy nadzieje, że Elena szybko się znajdzie i że nic jej nie jest.

Elena

Wzięłam się w garść i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Prawie nic w nim nie było poza łóżkiem i szafą. Podeszłam do szafy. W środku wisiała czarna sukienka z przyczepioną do niej karteczką.
Włóż ją jak zdecydujesz się do mnie dołączyć.

Potargałam wiadomość i mruknęłam.
- Nie doczekanie twoje. 
Prawda była taka, że jeśli mnie szybko nie znajdą, to nie będę miała innego wyboru jak do nich dołączyć. Drzwi znów się otwarły. Byłam pewna, że do środka wejdzie Robert, jednak bardzo się pomyliłam, bo do mojego pokoju wszedł mój brat. Nie ruszyłam się z miejsca tylko powiedziałam.
- Znów zostałam zdradzona przez ciebie. 
- Elen...
- Nic nie mów. Powiem ci tylko to samo co kiedyś. Ojciec by się na tobie zawiódł.
- Elen... Posłuchaj...
- Nie chce cię słuchać. 
- Siostro...
- Nie mogę zmienić tego, że jesteśmy spokrewnieni, ale chociaż tak się do mnie nie zwracaj.
- Posłuchaj Eleno. Zgódź się na propozycje Roberta. 
- Po co?
- Eleno. On cię zabije, gdy straci cierpliwość do czekania na ciebie, a ja nie chcę stracić siostry. Wiem, że to przeze mnie tu jesteś, ale proszę wybacz mi.
- Nie uważasz, że to za późno na wybaczanie?
- Elen...
- Zgoda wybaczę ci.
- A co z tą propozycją od Roberta?
- Nie potrafię, ale chyba nie mam wyjścia.
- Jeśli chcesz to przetrwać, to nie masz żadnego wyjścia.
- A jeśli mnie znajdą?
- Nie zapomnij kim jesteś. Jesteś anielicą światła. Pamiętaj o tym, a nikt tego nie zmieni.
- Jeśli mnie znajdą wróć ze mną do nieba. Możemy być rodziną jak dawniej, jak za życia.
- Elena...
- Proszę.
- Jeśli cię znajdą. Przebież się, a ja zawołam Roberta.
Uśmiechnęłam się, a mój brat mnie przytulił.
- Zawsze byłaś i będziesz moją malutką siostrzyczką. Byłem zaślepiony i głupi. - szepnął mi do ucha.
Po chwili puścił mnie i wyszedł z mojej celi, a ja się przebrałam w czarną suknie. Chyba nie wyglądałam w niej źle. Sukienka była podobna do wielu kreacji, które kiedyś nosiłam. Miała parę zdobień, ale było w niej coś, co mnie odrzucało.
Pewnie odrzucało mnie to w jakich okolicznościach została przeze mnie wsadzona. Do mojego pokoju wszedł Robert.
- Widzę, że zmieniłaś zdanie. - podał mi dłoń, a ja nie chętnie ją złapałam. 
Zwyczaj ten przypominał mi czasy, w których żyłam. Wyszliśmy razem z mojej celi. Pomyślałam o tym, że mogłabym teraz uciec, ale głos w mojej głowie jasno stwierdził, że są na to przygotowani. Zeszliśmy razem do lochów. Byłam zdziwiona. Podeszliśmy do jednaj z cel. Spojrzałam, kto jest w środku. Był tam mój brat. Spojrzałam na Roberta.
- Myśleliście, że jestem głupi? Myśleliście, że nabiorę się na jakieś durne sztuczki?
Zamknęłam o czy, po czym aby się uspokoić. 
Otwarłam je i powiedziałam:
- Nie wiem o co ci chodzi.-spróbowałam zachować zimną krew.
- Nie wiesz o co mi chodzi?- spytał.
- Nie. 
- Podsłuchiwałem waszą rozmowę. Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku. Podejmuj decyzję teraz. Możesz zostać związana ze mną na wieki i żyć tu spokojnie, a ja zapomnę o twoim wybryku, albo oboje tego pożałujecie. Wybieraj!
Byłam zaszokowana, ale nie mogłem pozwolić na to by mój brat cierpiał za mnie, za moją głupotę.

1 komentarz:

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.