Strony

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 27 Nie to, że nie chcę, abyś mnie przytulał, ale zaraz mnie udusisz.

Elena

Zamachnęłam się na niego mieczem. Robert mimo szoku wymalowanego na twarzy uniknął mojego ciosu. Jednak nie był już tak pewny siebie. Znów natarłam na niego i tym razem nie zdążył się obronić, dzięki czemu mój miecz trafił go w bok. Robert syknął bardziej ze złości niż z bólu. Spojrzał na mnie z nieukrywaną nienawiścią. 
- Myślisz, że mnie pokonasz?!- wrzasnął. - Być może ci się to uda, ale nie dziś! Nie dziś! Jeszcze tu wrócę!
Chciałam go zatrzymać, ale zanim zdążyłam zareagować, chłopak klasnął w ręce i zniknął, tak jak i pozostałem anioły ciemności. Zdezorientowana spojrzałam na archanioła Razjela, jednak zanim on zdążył coś zrobić, Jonathan podbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Jonathan. Nie to, że nie chcę, abyś mnie przytulał, ale zaraz mnie udusisz. 
Jonathan uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło. Podbiegł do nas Will i Razjel. 
- Elen... -zaczął Razjel. - Odzyskałaś skrzydła. 
- Jak to możliwe? - spytałam. 
W tej chwili w niebie pojawiła się Vivien. 
- Jezu. Elen udało się. Luck miał racje, a ja myślałam, że zwariował. Tak się cieszę, że odzyskałaś skrzydła. O czymś zapomniałam? 
Razem z Willem zaczęłam się śmiać. Vivien była zawsze dość zapominalska. 
- Ach! - pisnęła anielica. - Już pamiętam. O cholera! Will! Ever rodzi!
Will pobladł na twarzy i w jednej chwili zniknął.

Will

Przerażony przeniosłem się do szpitala. Nic się tu nie zmieniło od śmierci Van. Dowiedziałem się, gdzie leży moja żona i jak najszybciej się dało wpadłem do jej pokoju. Ever leżała na łóżku uśmiechnięta. 
- Dłużej się nie dało? - spytała.
- Obowiązki anioła wzięły górę. Jak się czujesz?
- Już dobrze. 
Usiadłem na krześle obok jej łóżka i spojrzałem na dwójkę naszych dzieci. 
- James ma twoje oczy. - powiedziała Ever, a ja przyjrzałem się chłopcu. 
Rzeczywiście miał takie same oczy jak ja, za to Lucy miała brązowe oczka po matce. Kto by pomyślał, że przed chwilą mogłem zginąć, a teraz jestem tu z Ever i naszymi dziećmi.

Elen

- Co z nimi zrobimy? - spytałam patrząc na rodzinę Willa
- Nic. Damy im szanse. - powiedział Razjel.
- Każdy zasługuje na drugą szanse dodał Jonathan. - Ty dostałaś ją od Bianki i Rona, może teraz dasz im kolejną szanse?
Podeszłam do rodziny Willa. Uśmiechnęłam się.
- Jestem Elena. Witajcie w niebie. Dostaliście ode mnie szanse i od nich też. Nie zmarnujcie jej. 
- Nie zmarnujemy. - powiedziała matka Willa.
Podszedł do mnie Jonathan.
- Elen. Po tym wszystkim na reszcie zrozumiałem, czego chcę od życia. Chcę być z tobą. Kiedyś miałem już okazje, ale chciałem dać ci czas, przez co wymknęłaś mi się z rąk. Drugi raz ci na to nie pozwolę. Wyjdź za mnie Eleno Carstair. Zostań moją żoną. Zostaniesz nią?
- Tak. - szepnęłam przez łzy.
Jonathan uśmiechnął się. Pocałował mnie namiętnie, a po chwili wsunął na mój palec pierścionek, który wyciągnął z kieszeni. Pierścionek był z białego złota z diamentem na środku, ale nie to podobało mi się w nim na zawsze, tylko to od kogo go dostałam, z kim spędzę całe życie.

3 komentarze:

  1. Wiedziałam że sie jej w końcu oświadczy ^^ Rozdział genialny! Czekam na next. x
    PS: Zostałaś przeze mnie nominowana do LBA, więcej http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  2. AYAYYAYAYAYAY <3 Jak pięknie!!! Rozdział cudowny!!!
    PS. Nominuję cię do LBA! MORE: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/04/liebster-blog-award-3.html

    OdpowiedzUsuń
  3. ILLUMINATI JEST LEKKIE, A KTO NALEŻY ZAWSZE CHODZI W ŚWIATŁO.
    ŚWIATŁO TWOJEGO ŻYCIA, ZALEŻY OD PODEJMOWANIA TWOJEJ DECYZJI, ABY OSIĄGNĄĆ SWÓJ POŻĄDANY CEL, OPIERA SIĘ NA TWOIM WŁAŚCIWYM PLANOWANIU, WIELKIE [BRATERSTWO] ILUMINATI JEST TUTAJ, ABY SKIEROWAĆ CIĘ DO TWÓJ PRAGNIĘCEGO SUCCESORA. URUCHOM SWOJE ŻYCIE ZNACZNE I ZROZUMIEĆ POWODY, DLA KTÓRYCH ŻYJESZ, PRZYJDŹ I ODZYSKAJ SWOJE NADZIEJE. WIELKI KAPTUR ILLUMINATI JEST TUTAJ, ABY ZAPROŚĆ DUCHA [BOGACI, SŁAWĘ I SŁAWĘ] DO TWOJEGO ŻYCIA. OSOBY, KTÓRZY CHCĄ BYĆ BOGACI I SŁAWNI, POWINNI KONTAKTOWAĆ SIĘ Z NAMI TERAZ: johnrishgroup@gmail.com whatsApp +2347041743262

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.