Strony

niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 18 Je nie chcę... Ja nie mogę... Co teraz zrobimy?

Hej kochani! Właśnie kończą mi się ferie. A wam? No cóż takie życie. W piątek będzie nekst.

Ever 

Nocami śniły mi się koszmary. Will uspokajał mnie, jednak to nie był koniec koszmarnych dni. Rano budziły mnie bóle głowy i mdłości. Nie mówiłam o tym mojemu mężowi, bo nie chciałam go martwić na zapas. Byłam pewna, że po prostu zaraziłam się jakimś wirusem. Wstałam niechętnie z łóżka. Will gotował coś w kuchni, o ile to co robił można było nazwać gotowaniem. Weszłam do kuchni. Tym razem Will od razu mnie zauważył.
- Wstałaś?
- Jak widać. - powiedziałam.- Co robisz?
- Ja... No cóż. Zrobiłem kanapki.
Zaśmiałam się z miny Willa. Widocznie nie był dumny ze śniadania. Zaczęłam jeść kanapki. Zjadłam parę kanapek. Byłam głodna jak wilk. Obejrzeliśmy fragment filmu, jednak nie cały, bo zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam dzisiejsze śniadanie.
- Wszystko dobrze? - do łazienki wszedł zmartwiony Will.
- Tak. Tak. - powiedziałam po chwili. - Chyba czymś się zatrułam.
Wstałam i wróciłam do salonu. Will nie był przekonany, czy to nie jest coś poważnego, ale nic nie mówił. Usiedliśmy na kanapie.
- Jesteś pewna, że to nic poważnego?
- Tak. Nie przejmuj się.
Uśmiechnęłam się do Willa, ale ten dalej nie dawał za wygraną.
- Powinnaś pójść do lekarza.
- Nie ma takiej potrzeby.
W końcu Will się poddał. Pod wieczór zostałam sama w domu, bo mój mąż poszedł pobiegać i uznał, że skoro źle się czuje, to powinnam zostać w domu. Korzystając z okazji, że Willa nie było poszłam do apteki po test ciążowy. Kiedy wróciłam wykonałam test, spojrzałam na wynik i zamarłam.

Will

Pobiegałem trochę, aby nie wyjść z formy. Przybiegłem do domu po trzydziestu minutach. Wszedłem do środka. Poszedłem do pokoju. Na łóżku siedziała Ever. Zakrywała dłońmi usta, kołysała się do przodu i do tyłu, a z jej oczu płynęły łzy. Usiadłem obok niej.


- Ever. Co się stało? - spytałem.
Moja żona nic nie powiedziała, tylko wskazała ręką na szarkę na której coś leżało. Podeszłem do szafki i spojrzałem na kartonik tam leżący i na wynik. Wróciłem do Ever.
- Będzie dobrze. - zapewniłem ją.
- Ty nie rozumiesz. - załkała.
- Rozumiem. - zapewniłem ją.
- Je nie chcę... Ja nie mogę... Co teraz zrobimy? - łkała dalej.
- Ciii. Cichutko. Już dobrze.
Przytuliłem Ever do siebie.
- Skont ta pewność?
- Po prostu to wiem.
- Będziemy mieli dziecko. Will boję się.
- Nie masz czego. Będzie dobrze.
Wiedziałem, że Ever jest wystraszona tą sytuacją.
- Może wrócimy wcześniej do domu? - spytała.
- To chyba będzie dobry pomysł.
Uśmiechnąłem się do niej, a Ever przestała płakać. Zadzwoniłem na lotniska i wykupiłem najszybszy lot. Wykonałem również telefon do Eleny, by czekały na nas w domu Ever.

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 17Parę dni jestem twoją żoną, a już chcesz popełnić samobójstwo?

Ever


Kiedy wstałam Willa już przy mnie nie było. Spojrzałam na cały pokój. Zauważyłam, że moje wczorajsze ubranie leży zwinięte na szafce. Zapewne Will ułożył je. Ubrałam się w krótką, kremową sukienkę i zeszłam na dół. Mój mąż kombinował coś w kuchni. Usiadłam na jednym z krzeseł, ale Will był tak pochłonięty swoim zajęciem, że mnie nie zauważył.Chłopak spróbował zrobić naleśniki, ale jak na razie wszystkie kończyły na suficie. 
- Coś ci nie wychodzi. - powiedziałam.
- Och. Ever. Już wstałaś? Która to godzina? - Will sięgnął po zegarek. - Już dwunasta. Jak ten czas leci. 
Will zaśmiał się pod nosem, po paru minutach z drobną pomocą udało mu się zrobić śniadanie. Nie mogę marudzić, bo śniadanie było bardzo dobre, mimo że później czeka nas sprzątanie sufitu z naleśników. Chyba nie mogę narzekać na nudę. Po śniadaniu wyszliśmy się przejść. Hawaje były cudowne. Wszystko podobało mi się na tej wyspie. Spacerowaliśmy w śród cudownych roślin i kąpaliśmy się, odpoczywaliśmy od czającego się zła. Obok Willa czułam się bezpiecznie i spokojnie. Cieszyłam się każdą chwilą spędzoną z Willem. Myślałam, że na miesiącu miodowym będzie spokojnie, póki Will nie powiedział mi o wymyślonej przez niego atrakcji. 
- Idziemy skoczyć z wodospadu. - oznajmił zadowolony.
- Co? Parę dni jestem twoją żoną, a już chcesz popełnić samobójstwo?
- Nie. - zaśmiał się. - To nie tak. Uznałem, że to będzie fajna zabawa. 
- Fajna zabawa? Taak. Zawszę marzyłam by zginąć w taki sposób. Dzięki, że to załatwiłeś. - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie przesadzaj Ever. Będzie fajnie. 
Po długim nakłanianiu zgodziłam się na jego szalony pomysł. Choć się bałam, to nie było tak źle. Razem z Willem skoczyliśmy do zimnej wody. Było fajnie jednak ja wypłynęłam, a Will jeszcze nie. Zaczęłam się martwić o to, czy nie miałam racji, że to samobójstwo. Bałam się, aż coś złapało mnie od tyłu i przytuliło. Tym czymś na moje i jego szczęście okazał się Will.
- Tęskniłaś królewno? - zapytał. 
- To był najgłupszy domysł na jaki wpadłeś.
- Czyli ci się podobało. 
Wieczorem wróciliśmy do domu, który ku mojemu zdziwieniu był cały w kwiatach. 
- No proszę. - powiedział Will. - A mówili, że nie zdążą z dostawą. 
- To twój pomysł? - spytałam.
- Nie podoba ci się? Mogą to zaraz posprzątać...
- Są cudowne. Naprawdę. 
Will wsadził mia na głowę naszyjnik z hawajskich kwiatów. 
- To taki tutejszy zwyczaj. - powiedział. - A teraz idę przyrządzić pani koktajl, o ile to cholerstwo w końcu zadziała. 
Zaśmiałam się patrząc jak Will przygląda się maszynie. Jak on opanował telefon komórkowy, to ja naprawdę nie wiem. 
- To cholerstwo Will podłącza się do gniazdka, w pudelku masz drugą część tej maszyny. - powiedziałam.
Will szybko zrobił koktajl. Spędziliśmy razem cały dzień. Przyznam, że nie spodziewałam się tego po  nim. Nie spodziewałam się też, że Will nagrywał nasz skok i przesłał filmik Elenie, Vivien i Van. Anielice zdenerwowane dzwoniły do niego i nie dawały mu spokoju, póki nie dostawały mnie do telefonu. Cały tydzień minął nam cudownie. Nauczyłam się w miarę tutejszego tańca, choć Will na pierwszych lekcjach nie mógł powstrzymywać się od śmiechu. Mój mąż nauczył się żeglować, choć nie odpływał dalej niż widział wyspę. Tydzień minął zdecydowanie za szybko. 
- Możemy tu zostać dłużej. - powiedział Will pewnego ranka. - Jeśli chcesz?
- Chcę. - przyznałam.
Właśnie na takich chwilach minął nam spokojny tydzień. Jednak potem coś się zmieniło.

czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 16 Jeden z obowiązków pana młodego.

Ever

Na  Hawajach byliśmy dość  późno. Kiedy dojechaliśmy do domu Will wziął mnie na ręce. 
- Co ty wyrabiasz? - pisnęłam. 
- Jeden z obowiązków pana młodego. - odpowiedział i przeniósł mnie przez próg, a ja cały czas się śmiałam.
- Postaw mnie! - krzyknęłam.
Will był głuchy na moje piski i odstawił mnie dopiero na łóżko. 
- Zadowolona? - zapytał.
- Tak. 
Will uśmiechnął się i poszedł po torby. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany miały kremowy pokój. Firanki, lustro i łóżko miały odcień złota. Po jednej stronie łóżka znajdowało się duże okno, przy którym stała lampa i fotel. 

Ktokolwiek urządzał ten pokój musiał mieć wielki gust. Will przyszedł po chwili. 
- Podoba ci się? - spytał.
- Tak. 
- Moja matka urządzała cały dom. Sypialnia jest troszkę... ekstrawagancka, ale reszta wygląda zupełnie inaczej. Mam coś dla ciebie.
- Dla mnie?
- Tak. Taki podarek od męża. 
Will wyciągnął z kieszeni naszyjnik w kształcie serca. Wyglądał jak naszyjnik z filmy "Titanic".

- Chcę, żebyś pamiętała te dobre dni i to, że zawszę będę przy tobie. Dziś zajmiemy się sobą, a jutro zwiedzamy. 
odstawił naszyjnik na biurko i mnie pocałował. Resztę tej nocy zostawiłam tylko dla siebie i mojego męża. 

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 15 Nie mogłam w to uwierzyć.

Ever

Niedługo po tańcu z Rickiem znów trafiałam w ręce Willa.
- Tęskniłem. - szepnął. - Chodzi, poznasz kogoś.
Podeszliśmy do dwójki dorosłych ludzi. Kobieta miała czarne włosy i brązowawe oczy. Miała na sobie srebrną, krótką sukienkę z czarnym paskiem, a jej włosy były spięte w kok. Wydawała się spokojna i radosna.
Mężczyzna stojący obok niej miał niebieskie oczy i jasne włosy. Delikatnie uśmiechnął się do Willa, ale zaraz spoważniał. 
- Ever. Poznaj moich rodziców. Oto Celin i Eryk Montclaire, moi rodzice. 
Spojrzałam na Willa. Wiedziałam, że są tu jego rodzice i mogłam się domyślić, że będzie chciał mnie im przedstawić, ale mnie to zaskoczyło. Celin podeszła do mnie. 
- Witaj Everly. Gratuluję wam ślubu. Nie myślałam, że jeszcze doczekam się ślubu któregoś z moich synów. Eryku, przywitaj się z naszą synową. 
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę. 
- Witaj. - powiedział.
Will chwilkę porozmawiał z rodzicami, jednak niezbyt długo, bo pojechaliśmy na miesiąc miodowy. Przebraliśmy się, pożegnaliśmy się z gośćmi i odjechaliśmy.
 
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Wy zrobiłyście mi tyle niespodzianek. Teraz moja kolej. - odparł. - Spodoba ci się. 
- Twoja mama jest bardzo...
- Miła. Tak wiem. Jest świetna.Cieszę się, że ją poznałaś.
Po chwili byliśmy na lotnisku, jednak podczas lotu zasnęłam na ramieniu Willa. Śnił mi się kolejny koszmar. Obudziłam się kiedy za oknem był już dzień. 
- Wstałaś w samą porę. - powiedział Will. 
Spojrzałam  na widok za oknem, gdzie znajdowała się wyspa. 
- Witaj na Hawajach. - szepnął mi Will do ucha.
- Masz na to pieniądze?
- Tak. Mój ojciec za życia kupił tu dom. Domem zajmowała się służba, więc nic się z nim nie stało.
Spojrzałam na niego jak na wariata. Nie mogłam w to uwierzyć.  

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 14 Dwie duszę dla siebie przeznaczone zawszę się odnajdą.

Ever 

Kiedy wyszliśmy z kościoła goście zaczęli nas obrzucać ryżem. Po paru minutach wszyscy byli już na sali. Zaczęła się chwila, której najbardziej się bałam. Przyszła pora na toasty. Powinien zacząć mój ojciec, jednak to było nie możliwe. Zdziwiłam się, kiedy na środek wszedł Razjel.
- Everly, ponieważ i tak zająłem już miejsce twojego ojca w kościele, to postanowiłem powiedzieć przemówienie za niego. Tak więc Ever choć nie znamy się zbyt długo, to chcę abyś wiedziała, że życzę ci jak najlepiej. Jestem pewien, że Will zajmę się tobą i będzie najlepszym mężem jakiego mogłaś znaleźć. Na zakończenie powiem tylko, że jeśli Will cię skrzywdzi, to mocno tego pożałuje. - Razjel uniósł kieliszek z szampanem i dodał. - Jesteś dla mnie jak córka. Zdrowie młodej pary.
Archanioł zszedł ze sceny, a jego miejsce zajął mój mąż.
- Ever. Nigdy nie myślałem, że poznam kogoś takiego jak ty. Kogoś kto będzie dla mnie znaczył wszystko i z kim będę dzielił chwilę dobre i złe. Jednak pojawiłaś się ty i wszystko nabrało dla mnie sensu. Ever jedyne co ci dzisiaj powinien, to kocham cie, choć kocham to w tym wypadku za mało.
Will potrafił nic nie znaczące słowa zamienić w najpiękniejsze zdania.
Chłopak zajął miejsce obok mnie. Kiedy zobaczył swojego światka wchodzącego na scenę był przerażony.
- O Boże. - szepnął Will.
Jednak zanim zdążył zabrać swojego światka ten zaczął już mówić.
- Willa znam już od paru dobrych lat. Mój stary przyjaciel nie jednego ma za skórą. Ej, Will nie patrz tak na mnie, jeszcze nic nie powiedziałem. Więc jak już mówiłem ma swoje za uszami, ale nie czas mówić o jego wybrykach w szkole. Mogę wam życzyć tylko wszystko najlepszego. Jaki byłby ze mnie świadek, gdybym nie wymyślił czegoś na te okazje. Zapraszam was wszystkich na zewnątrz.
Will spojrzał na mnie zdenerwowany, ale wyszliśmy na dwór. Kiedy wszyscy byli już na zewnątrz Daniel odpalił fajerwerki. Will podniósł kliszek, przez co wyglądało tak jakby petarda wybuchła w szampanie.
Wyglądało to ślicznie, jednak po chwili na niebie pojawił się napis "Gratuluję wam. Pilnuj Willa". Mój mąż był zawstydzony, więc aby to zatuszować pocałował mnie. Wróciliśmy na salę. Zajęliśmy miejsce na środku, a orkiestra zaczęła grać walca wiedeńskiego z filmu " Noce i dnie".  Will zaczął ze mną tańczyć. Był to pierwszy taniec. Will na szczęście prowadził. W okół stali goście i przyglądali się naszym ruchom.
Z Willem mogłam tańczyć cały wieczór, jednak taniec się skończył, a każdy chciał zatańczyć z parą młodą. Zatańczyłam z paroma nieznanymi mi aniołami, aż trafiłam na Razjela. 
- Dziękuje, że go zastąpiłeś. - powiedziałam.
- Wiesz, że nie ma za co. Nie wyobrażam sobie, żeby był tu on. Starczą mi już rodzice Willa. 
- Jego rodzice tu są?
- Tak, Vivien ich znalazła.
- Czy oni...
- Nie. Matka Willa jest spokojna, to jego ojciec ściągnął rodzinę na złą drogę. 
- Ale...
- Nie martw się. Mamy ich na oku. Mam coś na pocieszenie. 
- Co? - spytałam.
- Razem z Gabrielem ściągnęliśmy tu Ricka. 
- Dziękuje. 
Nic nie zapowiadało tego, co stało się chwilę potem. Na środku sali pojawił się czarny dym. Razjel od razy odepchnął mnie na bok, gdzie był Will, który mnie złapał. Po chwili zamiast dymu stał tam Robert. 
- Czuję się urażony.- zaczął mówić anioł ciemności. - Kto by pomyślał, że moja własna siostra nie zaprosi mnie na ślub. No wiesz siostrzyczko, czuję się urażony. 
- Nikt cię tu nie zaprosił, więc odejdź. - powiedział mój mąż.
- Ach. No wiesz, przecież jesteśmy rodziną. Szwagrze drogi. Jeszcze się zobaczymy. - powiedział i zniknął.
Razjel i Gabriel uspokoili wszystkich, dzięki czemu wesele wróciło do życia. Podeszłam do Gabriela.
- Dziękuję archaniele. 
- Nie ma problemu Ever. Poznaj moją towarzyszkę. 
Obok Gabriela stanęła Azathra.
- Witaj Everly.
- Azathro. Cieszę się, że wróciłaś do Gabriela.
- Wiesz. Dwie duszę dla siebie przeznaczone zawszę się odnajdą. Gratuluję wam. 
- Dziękuję. Przepraszam, ale muszę jeszcze kogoś zobaczyć.
Powiedziałam i poszłam do Ricka. 
- Ever. Wow. Gratuluję. Mówiłem, że jeszcze się zobaczymy. Mogę? - podał mi dłoń.
Po chwili tańczyłam z moim przyjacielem. 

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 13 Już nikt i nic nie może nas rozłączyć.

Ever

Zeszłam po schodach na dół. Mama filmowała całą drogę do kościoła. Spojrzałam na Elenę, Vivien i Van. Dziewczyny miały na sobie cudne suknie. Elena miała ubraną błękitną, długą suknie z dekoltem w kształcie serca. Vivien miała na sobie kremową sukienkę z ramiączkami z dekoltem na kształt litery v, która miała tę samą długość, co strój byłej strażniczki. Jednie moja światowa miała krótszą sukienkę, koloru fioletowego również bez ramiączek. 
Przed kościołem nie było żadnych ludzi. Wszyscy czekali z panem młodym w środku. Dopiero po chwili zauważyłam archanioła Razjela. 
- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Pomyślałem, że skoro nie ma tu twojego ojca, to ja odprowadzę cię przed ołtarz. 
- Naprawdę? - spytałam.
- Tak.
Podał mi ramię. Stanęliśmy przed drzwiami do czasu, aż skrzypek zaczął grać marsz weselny. 

- Nie pozwól mi upaść i uciec. - szepnęłam do archanioła. 
- Nie pozwolę. 
Drzwi otwarły się. Spojrzałam na Willa czekającego na mnie w garniturze przed ołtarzem. Szliśmy powoli w jego stronę, a ja coraz bardziej bałam się, że coś pójdzie nie tak. Kiedy doszliśmy do celu Will złapał mnie za rękę i stanęliśmy razem przed księdzem

Razjel

Zająłem swoje miejsce obok Anny. Wiedziałem, że dziś inaczej się nazywa się inaczej, ale nie moja głowa pamiętać imiona dawnych anielic. 
- Dziękuje. - szepnęła. 
- Za co? - spytałem.
- Dziękuje, że odprowadziłeś ją do ołtarza. Powinien zrobić to jej ojciec, ale sam rozumiesz. - powiedziała.
- Rozumiem. 

Ever

Ksiądz zaczął mówić swoją formułkę. Wszystko było mi jedno, co on mówi. Tak naprawdę, to czekałam na przysięgę. Will sam ją ułożył, a ja nie mogłam się doczekać jego słów. Nareszcie zaczął się tak wyczekiwany przeze mnie moment. 
- Najdroższa Ever. Przysięgam cię kochać bez względu na wszystko, być przy tobie zawszę kiedy będziesz mnie potrzebować i kiedy będziesz mnie miała dość. Chcę trwać przy tobie na zawszę, chronić cię przed niebezpieczeństwem. Jesteś dla mnie jak powietrze, potrzebuje cię by żyć. Jesteś moim światłem, sprawiasz, że jetem sobą. Dlatego właśnie dziś ty, a nie ktoś inny zostajesz moją żoną. Kocham cię ponad wszystko. 
Po jego słowach poleciały mi łzy z oczu. Jedyne, co wykrztusiłam to tylko
- Kocham cię. Jesteś dla mnie wszystkim.
Will pocałował w tej samej chwili co ksiądz powiedział możecie się pocałować.

Właśnie zostałam jego żoną, a on moim mężem. Już nic i nikt nie może nas rozłączyć.

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 12 To był dzień mój i Willa.

Ever

Całą noc nie mogłam spać. Bałam się, że coś może pójść nie tak.  Nieprzespana noc przyniosła mi niewyspanie rano. Nie zdziwiła mnie mina dziewczyn, kiedy zobaczyły mnie rano. 
- Ever. Mamy tylko godzinę, by naprawić te katastrofę. Wiesz o tym? - spytała oburzona Van.
Elena zajęła się moimi włosami, Van makijażem, a Vivien paznokciami. Moje włosy zostały swobodnie rozpuszczone. Elena postanowiła dołożyć do nich srebrną opaskę. Nie wątpię, że efekt był piękny, jednak najbardziej niemogłam się doczekać, aż zobaczy mnie w tym Will. 
Sukienka była taka jak ją zapamiętałam. Miała tylko jedno ramiączko i srebrny pasek na środku. 
Wszystko było idealnie do mnie dopasowane. Suknia, fryzura, makijaż i buty, to wszystko nie pozwalało mi zapomnieć jaki dziś jest dzień. To był dzień mój i Willa. Ten dzień miał odmienić moje życie. Nie liczyło się to, że dookoła czaiła się niebezpieczeństwo .Ważne, że mogliśmy na reszcie być razem. Na wieki.Nic nie miało prawa zniszczyć tego dnia.

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 11 Jutro wasz wielki dzień.

3 komentarze= next jutro


Robert

Nagle za mną pojawiła się Bianka.
- Masz nowy plan? - spytała.
- Tak, a ty mi w nim pomożesz. - powiedziałem.
Bianka stanęła przede mną i uśmiechnęła się.

Ever

Ze słodkiego snu wyrwały mnie promienie słońca podające prosto na moje łóżko. Will miał farta, na niego światło jeszcze nie zaświeciło. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Wstałam powoli, aby nie obudzić Willa. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Elen i Van jadły śniadanie z moją mamą. Spojrzałam na zegarek. Było po dziewiątej. Spojrzałam na pudełko leżące na  podłodze.
- Co to? - spytałam.
- Dekoracje ślubne.- powiedziała Elen.
- Jutro wasz wielki dzień.- dodała Van.  
Uśmiechnęłam się na myśl o jutrzejszym dniu. Byłam pewna, że nic nie może się stać. Prawie zapomniałam o niebezpieczeństwie, które czaiło się wszędzie.  Dosiadłam się do dziewczyn. 
- Gotowa na jutro? - spytała Van.
- Chyba tak. - powiedziałam.
- Chyba?? 
- Jestem gotowa. - przekonałam Vanesse.
- Gdzie Will? - spytała Elena, a ja się zaczerwieniłam. 
- Chyba nie muszę tego wiedzieć. - dodała po chwili ciszy. 
- Chyba nie. - przytaknęła Van.
- Niedługo przyjdzie Vivien. - poinformowała mnie Elena.
- Porozmawiałaś z Bianką? - spytałam ją.
- Nie. Nie mogłam jej znaleźć, ale nie ma czym się przejmować. Jutro wasz wielki dzień. Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedziała była strażniczka.
- Cieszysz się? - spytałam.
- Tak. Życzę wam jak najlepiej. Zresztą nie tylko ja. 
- Dzięki Elen. 
Po śniadaniu zaczęłyśmy przygotowania do ślubu. Nie miałam okazji zobaczyć jak Will wstał, ponieważ dziewczyny porwały mnie, żeby pokazać mi kościół. 
- Wyobraź sobie, jak jutro będziesz szła w stronę ołtarza. - powiedziała Van.
Na samą myśl uśmiechnęłam się szerszej i zaczesałam włosy za ucho. 

Ten ślub miał być idealny, bynajmniej na to się zapowiadało. Niestety pozory bywają często mylne. Prawda?

sobota, 16 stycznia 2016

spóźniony LBA

Hej! Najpierw zapraszam do przeczytania Rozdziału 10 . Teraz czas na trochę spóźniony LBA. Miałam go dodać już dawno, ale zawszę o tym zapominałam. Dziękuje za dedykacje Kama Salvatore z bloga Cykl Odnaleźć Siebie.
Przejdźmy do pytań.
1. Co sadzisz o naszym blogu? Jak podoba ci się historia Camille? 

Jeszcze nie miałam okazji przeczytać tego bloga. Na pewno zrobię to w najbliższym czasie.

2. Ulubiony fandom? 

Szerze, to nie mam.

3. Ulubiona pisarka? 

Cassandra Clare

4. Co cię inspiruję do pisania? 

Wszystko. Zdecydowanie wszystko mnie inspiruje.

5. Jak powstał pomysł na twojego bloga? 

Sama nie wiem. Tematyka aniołów zawsze mnie porywała. Myślę, że to przez to.

6. Kogo bardziej lubisz Jazon'a czy Rick'a? 

Nie czytałam jeszcze twojego bloga,więc nie wiem.

7. Co byś zmieniła w swoim życiu?  

Chyba nic.

Pytania ode mnie:

1. Jaki jest twój ulubiony film?
2. Co chciałabyś zmienić w sobie?
3. Czego najbardziej nie lubisz robić?
4. Jaki blog poleciłabyś znajomym?
5. Jaką książkę poleciła byś znajomym?
6. Czy czytasz mojego bloga? Jeśli tak, co o nim sądzisz?
7. Z czego czerpiesz wenę?
8. Podaj tytuł swojej ulubionej piosenki.

Nominuje:


No to dziękuje za nominację. Do przeczytania.

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 10 Nie zapomniana noc.

Proszę o komentarze.

Ever 

Nie miałam pojęcia, co szykował dla mnie Will. W końcu ubrałam się w kremową sukienkę do kolan. Mój strój nie miał ramiączek, ale miała za to czarny pasek na środku.

 Wsadziłam do niej czarne szpilki i wzięłam torebkę pasującą do butów. Will czekał na mnie ubrany w czarny garnitur. Wyszliśmy razem do pobliskiej restauracji. W towarzystwie mojego narzeczonego czułam się cudownie. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Will zamówił dla nas czerwone wino. Muszę przyznać, że chłopak zna się na alkoholu. Chłopak zamówił także kolacje dla nas. Po udanej kolacji poszliśmy do domu. 
- Z tobą zawsze dobrze się bawię. - powiedziałam.
- Ja z tobą też. Kocham cię. 
Weszliśmy na górę do mojego pokoju. Will pocałował mnie wyrażając całą swoją miłość. Oddałam pocałunek, a chłopak przyciągnął mnie do siebie. Will oszukał dłońmi zamek mojej sukienki. Przerwałam pocałunek. 
- Will. Jesteś tego pewien? 
- A ty?
- Tak, ale nie wiem co na to wasze zasady. 
- Everly...
Will znów zaczął mnie całować. Chłopak przeniósł nas na łóżko i znów pocałował.  Wiedziałam, że tej nocy nie zapomnę do końca życia.

Elena 

W spokoju słuchałam kłótni Vivien z Jonathanem. Wyłapywałam tylko niektóre słowa.
- Ty nie zrozumiesz!! - krzyknął chłopak.
- Ja? Jesteś idiotą! - krzyknęła Vivien.
- Uspokujcie się wszyscy! - krzyknęłam.
Oboje spojrzeli na mnie. Nie musieli mi wszystkiego tłumaczyć. To nie był przypadek, że Robert czekał na mnie w pokoju Bianki. To było wszystko przemyślane. Dlaczego znów zawiodłam się na kimś mi bliskim? Mój brat siedział spokojnie obok mnie. Vivien i Jonathan wrócili do swojej "spokojnej" rozmowy. Tym razem nie próbowałam im w tym przeszkodzić. Zamiast tego przyglądałam się mojemu bratu. Jego skrzydła już nie były czarne, tylko szare. Oboje myśleliśmy o tym jak porozmawiać z Bianką. Zapowiadała się długa noc.

Robert 

Siedziałem na tronie i przeglądałem się całej sali. Jak oni tu weszli?  Z kąt oni wiedzieli? Nagle za mną pojawiła się... 

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 9 Możesz być Romeo, ale darujmy sobie to umieranie.

Ever

Wysłuchiwałam w spokoju relacji Vivien z pobytu u Jonathana. Po woli wszystko zaczęło mi się układać w całość.
- Coś się stała?-zapytał Will.
- Chyba mam rozwiązanie zniknięcia Eleny.
Will zmarszczył czoło, ale o nic nie pytał.
- Elena szła do Bianki, kiedy zniknęła i to ona zajęła jej stanowisko, a teraz całowała się z Jonathanem. Z tego co mówił Will o zmienię strażnika wiedzieli tylko archaniołowie i nowy strażnik.
- Tak. Bianka miała zostać strażniczką przed Eleną i jest jedyną córka...- powiedziała Vivien
- Rona. - dokończył za nią Will. - Bianka była zazdrosna o to, że Ron wybrał Elenę. 
- To prawda. Bianka przychodziła do Eleny tylko na wezwania. - dodała Vivien.
- Czy sądzicie, że...-zaczęłam.
- Bianka dogadała się z aniołami ciemności. Była wściekła, gdy jej ojciec nie wybrał jej na strażnika czasu światła. - dokończył Will.
- Czyli..- zaczęła Vivien.
- Elena jest w królestwie aniołów ciemności. - stwierdził Will.
- Ona nie może tam być za długo. Wiesz Williamie, że ona kiedyś była mroczną. - powiedziała anielica.
- Everly. Zostań tu, a my zawiadomimy archaniołów. Musimy się pośpieszyć za nim będzie za późno.

Elena 

- Zostanę z tobą. - powiedziałam.
- Wiedziałem, że tak będzie. 
Robert otworzył kratę i wypuścił mojego brata. Od razu przytulam się do Edmunda. Mój brat pogłaskał moje włosy i oddał uścisk. 
- Koniec tych czułości. - zarządził Robert. - Eleno za chwilę zostaniesz moją żoną. 
Wiedziałam, że chodzi mu tylko o władzę.  Robert nie zna miłości, tylko nienawiść i śmierć. Jednak poszłam z nim do sali bazowej. Weszliśmy do pustego pomieszczenia. Kiedy byliśmy na środku sali, drzwi z hukiem się zamknęły. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Moje serce zabiło mocniej, kiedy zobaczyłam przy drzwiach dwóch aniołów światła. Robert był zdziwiony. W jednej chwili obok anioła ciemności pojawili się Michał, Gabriel i Razjel, a przy mnie pojawili się Will z Jonathanem. 
- Wy nie możecie... Nie macie prawa... - mówił Robert. 
- Nie mamy prawa cię z tond zabrać i tego nie zrobimy. - powiedział Michał. 
- My jesteśmy tu tylko po Elenę. - dodał Razjel. 
Nachyliłam się do Willa i szepnęłam :
- Idź po mojego brata. Stoi za drzwiami. Nie mogę wrócić bez niego. 
Will kiwnął głową i zniknął. Archaniołowie przestali sprzeczać się z Robertem. Jonathana złapał mnie za rękę i zniknęliśmy. 

Ever 

Czekałam z Luckiem aż Will i Vivien wrócą. Po chłopaka zadzwoniłam chwilę po ich zniknięciu. Martwiłam się o nich. Nie było ich już od godziny. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Nie mógł to być Luck, bo siedział przede mną. 
- Tęskniłem, a ty? - powiedział nie kto inny jak Will.
- Ja też. 
Will odsłonił mi oczy i pocałował mnie w szyję. 

- Miałaś rację. Znaleźliśmy Elenę. 
- To dobrze. - uśmiechnęłam się do niego. 
- Nie mogę się doczekać naszego ślubu. 
- Ja też. 
- Nareszcie będziesz moją żoną. Jesteś moją Julią. 
- Ja dla mnie okej. Możesz być Romeo, ale darujmy sobie to umieranie. 
- Tak, ta śmierć mogłaby być troszkę nie na miejscu. 
- Tylko troszkę. 
Will zaśmiał się. 
- Jutro jest nasz dzień. Spędzisz go tylko i wyłącznie ze mną. 
Dopiero teraz zauważyłam, że w moim pokoju nie ma Lucka. 
- Will, nie wiesz może, gdzie jest...
- Luck. Wyszedł z Vivien. - powiedział mój anioł. - Może i my gdzieś pójdziemy? 
- To świetny pomysł. Gdzie chcesz pójść? 
- Zobaczysz. Ubierz się elegancko. Czekam na ciebie na dole. 
Will wyszedł z mojego pokoju, a ja poszłam przeszukać moją szafę. 

piątek, 1 stycznia 2016

Nowy rok 2016!!

Kochani z okazji nowego roku 2016, 
Życzę wam
Zdrowia,
Szczęścia, 
Wszystkiego co najlepsze, 
A przede wszystkim aby nowy rok był pełny sukcesów, spełnienia marzeń, a zwłaszcza aby nowy rok okazał się lepszy od starego. 

Zapraszam też do przeczytania rozdziału 8 i miniaturki sylwestrowej.