czwartek, 31 grudnia 2015

Miniaturka sylwestrowa, czyli prezent na nowy rok 2016!!!

Miniaturka nie ma nic wspólnego z rozdziałami. Jest ona odrębną historyjką. Wydarzenia zawarte w niej nie mają wpływu na wydarzenia w rozdziałach. Zapraszam do przeczytania rozdziału 8.


Ever spojrzała na dorosłego Jamesa. Will był dumny z syna, ale ona cały czas martwiła się o swojego synka. Tegoroczny sylwester był spędzany u nich. Właśnie na to nalegał James. Jego siostra Vannessa nie mogła się doczekać, aż przyjdzie do nich jej najlepszy przyjaciel. Ever z córką kończyły krojenie cytryn. Brat Vanessy chodził zamyślony po domu, a Will go obserwował. W końcu usiadł obok syna.
- Coś się stało?-spytał Will.
- Nie tato.
- Napewno? Coś cię trapi.
Will sięgnął po herbatę, zaczął ją pić, gdy James powiedział:
- Chce się oświadczyć Claryssie.
Will upuścił szklankę, która roztrzaskała się na drobne kawałki.
- Tato, wszystko dobrze?
- Tak, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałem się, że coś wyjdzie z twoich randek z córką Eleny i Jonathana. Kiedy?
- Dziś.
- To już wiem, czemu nalegałeś na sylwestra u nas.
Ojciec chłopaka uśmiechnął się do syna. O północy chłopak poprosił wybrane swojego serca o rękę. Casandra przyjęła oświadczyny od Jamesa.
- No to będziemy rodziną. - powiedziała Elena do Ever.
- Owszem.
Everly uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.  Po tym fajerwerki ułożyły się w kształt serca. Elena spojrzała na Ever.
- Ładnie, ale czegoś tu brakuje. - powiedziała anielica.
- Czego? - spytała Everly.
Elena uśmiechnęła się i w powietrzu utworzyła litery J i C. Po czym klasnęła, a w sercu pojawiły się te literki.
- Całkiem ładnie. - pochwaliła ją Ever.
- Mamo. - mruknął James.
- Co?
- Nie uważacie, że to zbyt widowiskowe? - wskazał na serce.
- Nie. - powiedziały razem Elena z Ever.
- Może być tak...- zaczęła Claryssa.
- Niech wam będzie. - powiedziała Elena.
Anielica klasnęła dwa razy, a fajerwerki tworzące serce wybuchły. Wszyscy wiedzieli, że to jest niezapomniany sylwester.

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 8 Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku.

Vivien

Zaraz po tym jak wyszłam od Jonathana pojawiłam się u Ever. Może oni coś się dowiedzieli. Will leżał na łóżku, a Ever pisała coś w zeszycie.
- Jak tam? - spytałam.
- Nic nowego.-mruknął Will. -Nic nie układa się w logiczną całość. 
- Czyli to samo co u mnie?-mruknęłam i usiadłam obok Willa.
- Może być tylko gorzej.
- Wiem Will.-przytaknęłam. 
Ever nie zwracała na nas uwagi i dalej coś pisała. Oboje z Willem mieliśmy nadzieje, że Elena szybko się znajdzie i że nic jej nie jest.

Elena

Wzięłam się w garść i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Prawie nic w nim nie było poza łóżkiem i szafą. Podeszłam do szafy. W środku wisiała czarna sukienka z przyczepioną do niej karteczką.
Włóż ją jak zdecydujesz się do mnie dołączyć.

Potargałam wiadomość i mruknęłam.
- Nie doczekanie twoje. 
Prawda była taka, że jeśli mnie szybko nie znajdą, to nie będę miała innego wyboru jak do nich dołączyć. Drzwi znów się otwarły. Byłam pewna, że do środka wejdzie Robert, jednak bardzo się pomyliłam, bo do mojego pokoju wszedł mój brat. Nie ruszyłam się z miejsca tylko powiedziałam.
- Znów zostałam zdradzona przez ciebie. 
- Elen...
- Nic nie mów. Powiem ci tylko to samo co kiedyś. Ojciec by się na tobie zawiódł.
- Elen... Posłuchaj...
- Nie chce cię słuchać. 
- Siostro...
- Nie mogę zmienić tego, że jesteśmy spokrewnieni, ale chociaż tak się do mnie nie zwracaj.
- Posłuchaj Eleno. Zgódź się na propozycje Roberta. 
- Po co?
- Eleno. On cię zabije, gdy straci cierpliwość do czekania na ciebie, a ja nie chcę stracić siostry. Wiem, że to przeze mnie tu jesteś, ale proszę wybacz mi.
- Nie uważasz, że to za późno na wybaczanie?
- Elen...
- Zgoda wybaczę ci.
- A co z tą propozycją od Roberta?
- Nie potrafię, ale chyba nie mam wyjścia.
- Jeśli chcesz to przetrwać, to nie masz żadnego wyjścia.
- A jeśli mnie znajdą?
- Nie zapomnij kim jesteś. Jesteś anielicą światła. Pamiętaj o tym, a nikt tego nie zmieni.
- Jeśli mnie znajdą wróć ze mną do nieba. Możemy być rodziną jak dawniej, jak za życia.
- Elena...
- Proszę.
- Jeśli cię znajdą. Przebież się, a ja zawołam Roberta.
Uśmiechnęłam się, a mój brat mnie przytulił.
- Zawsze byłaś i będziesz moją malutką siostrzyczką. Byłem zaślepiony i głupi. - szepnął mi do ucha.
Po chwili puścił mnie i wyszedł z mojej celi, a ja się przebrałam w czarną suknie. Chyba nie wyglądałam w niej źle. Sukienka była podobna do wielu kreacji, które kiedyś nosiłam. Miała parę zdobień, ale było w niej coś, co mnie odrzucało.
Pewnie odrzucało mnie to w jakich okolicznościach została przeze mnie wsadzona. Do mojego pokoju wszedł Robert.
- Widzę, że zmieniłaś zdanie. - podał mi dłoń, a ja nie chętnie ją złapałam. 
Zwyczaj ten przypominał mi czasy, w których żyłam. Wyszliśmy razem z mojej celi. Pomyślałam o tym, że mogłabym teraz uciec, ale głos w mojej głowie jasno stwierdził, że są na to przygotowani. Zeszliśmy razem do lochów. Byłam zdziwiona. Podeszliśmy do jednaj z cel. Spojrzałam, kto jest w środku. Był tam mój brat. Spojrzałam na Roberta.
- Myśleliście, że jestem głupi? Myśleliście, że nabiorę się na jakieś durne sztuczki?
Zamknęłam o czy, po czym aby się uspokoić. 
Otwarłam je i powiedziałam:
- Nie wiem o co ci chodzi.-spróbowałam zachować zimną krew.
- Nie wiesz o co mi chodzi?- spytał.
- Nie. 
- Podsłuchiwałem waszą rozmowę. Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku. Podejmuj decyzję teraz. Możesz zostać związana ze mną na wieki i żyć tu spokojnie, a ja zapomnę o twoim wybryku, albo oboje tego pożałujecie. Wybieraj!
Byłam zaszokowana, ale nie mogłem pozwolić na to by mój brat cierpiał za mnie, za moją głupotę.

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 7 Idzi do diabła.

Elena

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Głowa strasznie mnie bolała. Przyglądałam się pomieszczeniu. Kiedy do środka wszedł Robert.
- Już wstałaś księżniczko?
- Nie mów tak do mnie! A w ogóle to co cię to obchodzi!
- No proszę. Niby anielica, a jednak da się jej wejść za skórę. Gdzie się podziała anielska cierpliwość?
- Idzi do diabła.-odparłam.
- Przecież jesteśmy w jednym z jego królestw.
- Nie zrobiłeś tego... Twój ojciec by się na to nie zgodził.
- On nie jest już strażnikiem czasu. 
Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. 
- Co ty zrobiłeś?
- Nie ważne moja królowo.
- Nie jestem twoja!-krzyknęłam.
- Po co te nerwy? Jeszcze będziesz mnie błagać bym ciebie zechciał.
Wiedziałam, że anioły ciemności są aroganckie, ale żeby aż tak, to nie myślałam. Szybko wstałam i podbiegłam do drzwi. Zaczęłam szarpać klamkę, ale nic to nie dało.
- Myślałaś aniołku, że cię tak po prostu wypuszczę? Tyle o tobie usłyszałem. Jesteś taka niezwykła i potężna. 
- Od kogo to wiesz?-spytałam.
- Od twojego brata i przyjaciela.
Byłam wściekła i po raz kolejny zdradzona przez ludzi, którym kiedyś ufałam. Robert stanął przede mną, a ja zamachnęłam się i uderzyłam go z liścia. 
Dopiero teraz zrozumiałam co zrobiłam. Zakryłam usta. Zrozumiałam, że się zmieniam. Jestem chyba jedyną anielicą tak podatną na zmianę stron. Robert złapał się za policzek.
- Suka. - powiedział z zaciśniętymi zębami.- Daje ci taką możliwość, a ty tak mi się odpłacasz.
Złapał mnie za ręce. 
- Powinienem ci pokazać gdzie jest twoje miejsce, ale na razie dam ci czas. Zastanów się na tym, czy zajmiesz miejsce obok mnie,czy wolisz tego pożałować.
Robert odsunął mnie od drzwi. Już miał wyjść, kiedy krzyknęłam.
- Wolę zdechnąć jak pies!
- Jak sobie życzysz, ale dam ci jeszcze czas panno Carstair.
Robert wyszedł. Bałam się, ale wiedziałam, że nie mogę mu tego pokazać. Usiadłam przy ścianie. Zakryłam głowę dłońmi i zaczęłam płakać. Zdecydowanie, to jedne z najgorszych dni w moim życiu. Myślałam nad tym, czy Jonathan wie gdzie jestem, czy anioły wiedzą, że zniknęłam i czy mnie szukają. Jeśli mnie szukają, to miałam nadzieje, że szybko mnie znajdą.

Vivien

Wpadłam do pokoju Jonathana, Myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, jednak stało się inaczej. Jonathan zamiast szukać Eleny, całował się z Bianką. Byłam w szoku. 
- Tego się po tobie nie spodziewałam. - powiedziałam.
Jonathan w jednej chwili odsunął od siebie Biankę.
- Ja... To nie tak jak myślisz Vivien.- chłopak nieudolnie zaczął się tłumaczyć.
- Nie tak jak myślę? Wiesz co myślę? Myślę, że to okrutne. Elena zniknęła, a ty zamiast jej szukać obściskujesz się z jej najlepszą przyjaciółką. Do jasnej anielki. Przecież Elena to twoja narzeczona!! To nic nie znaczy dla ciebie?
- Vivien, to nie tak jak myślisz.-powtórzył. 
Ja nie chciałam go słuchać.
- Ja, Will i Ever znajdziemy Elenę, a ja na pewno jej wspomnę jakiego ma świetnego narzeczonego.
Wyszłam. Mam dość dzisiejszego dnia. Mam po prostu dość.

Jonathan

Siedziałem w pokoju, gdy do środka weszła Bianka. 
- Są jakieś wieści?-spytałem.
- Nie. Przykro mi, ale nie.
Podeszłem do niej. 
- Tobie pewnie też jest ciężko. To twoja przyjaciółka. 
- Trochę.
Zmarszczyłem brwi.
- Tylko trochę.
- No może trochę mocno.-poprawiła się dziewczyna.
- Myślisz, że ją znajdziemy?
- Nie wiem Jonathanie. Tak mocno ci na niej zależy?
- Oczywiście. Kocham ją najmocniej na świecie. 
W jednaj chwili Bianka pocałowała mnie. Ze zdziwienia mnie zamurowało, a w drugiej chwili do pokoju weszła Vivien. Odsunąłem od siebie Biankę i próbowałem się wytłumaczyć. Vivien nie chciała mnie słuchać. Vivien wyszła z mojego pokoju. Wkurzony wyrzuciłem po chwili Biankę z mojego pokoju. Tęskniłem za Eleną. Potrzebowałem jej. Męczyło mnie wiele pytań. Gdzie jest? Co się z nią dzieje? Czy jeszcze żyje? Miałem nadzieje, że nic jej nie jest.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 6 Nie uważacie, że to dziwne?

Zapraszam do przeczytania rozdziału 5 oraz miniaturki świątecznej.

Ever

Spojrzałam na Willa. Całe to wydarzenie nie miało żadnego sensu. To jest nie normalne, ale jak mam się spodziewać normalnych rzeczy w świecie, gdzie są anioły. Wiedziałam, że Will martwi się o Elen. 
- Jak się trzyma Jonathan?-zapytał mój ukochany.
- Załamał się. Nie wierzy w to. - odpowiedziała Vivien.
- Ja też tak miałem, gdy nie wiedziałem co z Ever, ale jestem pewien, że Jonathan weźmie się w garść. 
- Razjel, Michał i Gabriel też w to nie wierzą. Rozmawiali chwilę przed jej zniknięciem. - dodała anielica.
- Nie uważacie, że to dziwne?-spytałam.
- Nie rozumiem. - powiedziała Vivien.
- Elena zostaje pilnie wezwana, zostaje odwołana i znika. Nie ma zbyt wiele takich zbiegów okoliczności.
- Z chwilą jej odwołania czary maskujące i pilnujące przestały działać. - powiedział Will.
- Jeśli dobrze was rozumiem, to porywacz Elen wiedział, że ją odwołują. Czyli w niebie są zdrajcy.
- Wydaje mi się, że tak.-powiedziałam, a Will mnie poparł.
- To nie możliwe. - powiedziała.
- To możliwe. -odparł Will.
- O jej odwołaniu wiedzieli tylko archaniołowie.-anielica nie dawała za wygraną.
- No to krąg podejrzanych się zmniejsza.-powiedziałam.
- No proszę pani detektyw. Jakieś teorię?- powiedział Will
- Odpadają jeszcze Razjel, Michał i Gabriel.- podsumowałam.
- S kąt ta pewność? - zapytał Will
- Cała trójka uwielbia Elena i chce ją na strażnika. 
- Więc? - podpytywała Viven.
- Wiec...-zaczęłam, ale przerwał mi Will.
- Więc zostały nam jako podejrzani zostali nam zaufani archaniołowie. Vivien leć do Jonathana. On teraz potrzebuje wsparcia.
- Tak. Tak, masz rację.-powiedziała anielica i zniknęła.
Wyciągnęłam notatnik i podałam go Willowi. 
- Co to?-spytał.
- Notatnik . Spiszesz mi tam wszystkich archaniołów, a ja wykreślę tych, którzy nie są podejrzani.
- Nie jestem pewien, czy to wypali.
- A masz lepszy pomysł?
Anioł zrobił dziwną minę, ale po chwili przyznał, że nie ma innego pomysłu. Wziął ode mnie kartki i napisał to o co go prosiłam. Oboje martwiliśmy się o Elenę. Will przytulił mnie, abym o tym zapomniała.
Oboje wiedzieliśmy, że to było idealnie zaplanowane, a Elena jest już daleko z tond.

czwartek, 24 grudnia 2015

Prezent dla was, czyli "Zwariowane święta "

Narracja, której będę używać występuje tylko w tym prezencie. Akcja rozgrywa się później niż rozdziały na blogu.  Zapraszam do zapoznania się z rozdziałem 5 dodanym dziś. 


Całe te pięć lat minęło szybko. Ever szła przez park do domu, znajdującego się nieopodal. W około podał biały, chłodny puch. Świat wrócił do normy. Ever uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła swoje dzieci lepiące bałwana z ojcem. Dzień zapowiadał się idealnie. Everly ulepiła kulkę śniegu i rzuciła nią w małego Jamesa.  Chłopiec spojrzał zdziwiony na ojca i młodszą siostrę. Widocznie uznał za bardziej prawdopodobne, że oberwał śnieżką od Willa, niż Vanessy. Postanowił się zatem zemścić. Właśnie w ten sposób rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Nikt nie zauważył Ever stojącą na schodach od domu. Dopiero po pewnym czasie Vanessa spostrzegła matkę. Jednak nic nie powiedział, gdyż mama była czymś zajęta. W pierwszej chwili dziewczynka nie wiedziała co planuje jej mama. Jednak tej niespodzianki zasmakował Will, kiedy dostał śnieżką prosto w głowę. 
- Co do licha?!-krzyknął Will czując zimną i mokrą niespodziankę. 
- Wyrażaj się. - skarciła go żona. 
Dopiero w tej chwili zauważył Ever, która nie mogła wytrzymać ze śmiechu. 
- Everly, co to miało być? 
- Niespodzianka. - odparła. 
Po chwili cała czwórka weszła do domu i zaczęli przygotować kolacje wigilijną.  Will właśnie miał kroić ciasto, gdy zamiast tego, przyciągnął Ever do siebie i pocałował ją. 
- To była najdziwniejsze niespodzianka jaką kiedykolwiek dostałem. - powiedział.
- To nie koniec niespodzianek.- odpowiedziała jego żona 
- Nie rozumiem. 
- Później o tym porozmawiamy. Teraz dokończ krojenie tego ciasta, bo zaraz przyjdą Vivien z Luckiem i ich syn, Elena z Jonathanem oraz ich dzieci, moja mama, twoi rodzice i twój brat. 
Jak na zawołanie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ever uśmiechnęła się i poszła otworzyć. Nie mogła się doczekać, aż nareszcie będzie ich o jedną osobę więcej, więc niespodzianka była łatwa do zgarnięcia. Wszyscy wiedzieli, że to będą zwariowane święta. 

Wesołych świąt!!


"Niech czas Świąt Bożego Narodzenia
będzie pełen atmosfery radości,
wytchnienia i zatrzymania
od codziennego pędu.
Życzymy, by Św.Mikołaj
przyniósł Wam i nam wszystkim
najpiękniejszy prezent - dużo miłości!
Życzymy wszystkim Dzieciom
i ich Rodzicom wszystkiego najlepszego.
Wesołych Świąt !"
Właśnie tego wam życzę. 

Gdzie spędzacie te święta? Jak tam przygotowania? Odpowiedzcie w komentarzach. 
PS: Przed chwilą został dodany kolejny rozdział, więc zapraszam do czytania i komentowania.

Wiersz wzięty ze strony:

Rozdział 5 Nie wierze.

Elena

- Najpierw uspokój się moja droga.- powiedział Gabriel.
- Chcecie mnie zastąpić. - powtórzyłam.
- Tak Elen.
- Dlaczego?- spytałam.
Razjel spojrzał niepewnie na Michała, który odwrócił od razu wzrok.
- Z tą inicjatywą wyskoczył Rafale. Odbyło się głosowanie, na którym większość poparła jego pomysł.
- Rozumiem. - odparłam. - Kto ma mnie zastąpić?
Nie chciałam tego wiedzieć, ale wypadało niestety zapytać. Po co komu informacja, że wymieniają cię na taką i taką osobę, która jest od ciebie lepsza. Nie maiłam im tego za złe, jednak zawsze myślałam, że odejdę z własnej woli, jak Ron. Okazuje się jednak, że nie dałam rady na tym stanowisku, więc pora mnie zastąpić.
- Obiecaj, że będziesz spokojna.
- Obiecuje. No to słucham.
Razjel spojrzał wymownie na Rafaela. Wiem co chciał mu powiedzieć. To twój pomysł, więc ty jej powiedz.
- Widzisz.-powiedział niepewnie Rafael.- Zastąpi cię Bianka Dewon.
To było jak cios prosto w plecy. Moja najlepsza przyjaciółka miała mnie zastąpić. Razjel, Gabriel i Michał spojrzeli na mnie, jakby chcieli mnie za to przeprosić. Kiwnęłam głową i wyszłam z tam tond. Nie mogłam tam zostać, nie chciałam. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam trzech archaniołów. Gabriel, Michał i Razjel stali przede mną. Po chwili Michał zabrał głos.
- Nie chcieliśmy, żeby tak się stało Eleno. Nasza trójka była przeciwko wymienieniu cię, ale zostaliśmy przegłosowani.
- Nie wierze, że to się dzieje.-szepnęłam.
- My taż nie.-zapewnił mnie.- Wiem, że to okrutne zamienić cię na przyjaciółkę.
- Idę życzyć Biance powodzenia. 
Uśmiechnęłam się. Nie chcę aby Biance coś nie wyszło. Jeśli ją wybrali, to znaczy, że mają do niej większe zaufanie niż do mnie. Bianka jest świetna. Archaniołowie chyba mi nie uwierzyli, bo spojrzeli na mnie pytająco. Odwróciłam się i poszłam do jej pokoju. Stanęłam pod drzwiami i zapukałam. Nikt nie odpowiedział.
- Bianko. To ja.
Bianka jednak dalej nie otwierała drzwi. Złapałam za klamkę i próbowałam je otworzyć, jednak były zamknięte. Już chciałam sobie pójść, gdy usłyszałam krzyk Bianki. Użyłam mojego naszyjnika, a drzwi otwarły się. Weszłam do środka. Pokój Bianki wyglądał jak pobojowisko. Podeszłam do biurka, a drzwi za mną się zamknęły. 
- Bianko?
Odpowiedziałam mi głucha cisza. Podeszłam do drzwi, które znów zakluczyły się. Pisnęłam ze strachu i odskoczyłam do tyłu. W jednaj chwili ktoś mnie złapał za ręce. Od razu wiedziałam, że to nie Bianka.
- Jak na dawną strażniczkę czasu jesteś idealna. - powiedział męskim głosem. 
- Idealna i sprytna.-oprałam.
Kopnęłam go w nogę i wyrwałam mu się. Podbiegłam do drzwi i nerwowo próbowałam je otworzyć.
- Ej. Aniołku, gdzie się wybierasz? Już ci się znudziło moje towarzystwo? 
- Tak Robercie.
- Idealna strażniczka, którą zastąpiono. Jesteś perfekcyjna. Dodatkowo przyjaźnisz się z moją siostrą. Pomożesz mi.
- Po moim trupie.
- To da się załatwić panno Carstair, jednak potrzebuje cię żywą. Spójrz ile energii zmarnowałaś na to miejsce, aby je ochronić, a jednak tu jestem. 
- To da się zmienić. 
- Owszem. Potrzebuje kogoś, kto będzie ze mną rządził w królestwie aniołów ciemności i tym kimś jesteś ty, czy tego chcesz, czy  nie.
Otoczyła mnie czarna mgła. Chciałam się z niej wydostać, ale nie dałam rady. Otoczyła mnie ciemność.

Will

Nic nie zapowiadało tej tragedii, która stała się tego dnia w niebie. Po południu pojawiła się u Ever wystraszona Vivien.
- Will, czy była u ciebie Elena?
- No rano była...
- Tak, ale czy później przyszła?
- Nie. Nic o tym nie wiem. A ty Ever?
Ever spojrzała na mnie i przeniosła wzrok na Vivien. 
- Nie było jej tu.-szepnęła.
Vivien wyglądała na zawiedzioną. 
- Czy coś się stało?- spytałem.
- Elena zniknęła. Nie wiemy gdzie jest. Poszła na to spotkanie, straciła tytuł strażnika czasu i poszła pogratulować nowej strażniczce. Jednak Bianka, nowa strażniczka, mówi, że Elen nigdy do niej nie dotarła. Nie ma jej od 7 godzin. Myślę, tak samo jak archaniołowie, że coś jej się stało.
- Jesteś tego pewna?-spytała Ever.

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 4 Chcecie mnie zmienienić?

Oto długo wyczekiwany rozdział 4!!!

Will 

Po długim dniu Ever w końcu zasnęła. Cały czas myślałem o tym jak jej brat się tu dostał. Może wcale go tu nie było. Moje to inny anioł ciemności, który tylko spełnił polecenie swojego pana, a może po prostu przerasta mnie ta sytuacja. W akademii nie uczyli mnie nigdy co zrobić, gdy zakochujesz się w śmiertelniczce, a jej brat okazuje się być psychopatą. Choć według mnie powinni tego uczyć. Może nie miałbym teraz takiego problemu. Jednak jest, jak jest i nic nie da się z tym zrobić. Nie wątpię w to, że Jonathan nie wpuścił tu żadnego z naszych wrogów, w końcu nie jest głupi. Ever spała dalej spokojnie, obok mnie. Wiem, że ją też przerasta ta sytuacja. Cieszę się, że w śpi spokojnie.  W końcu co może uspokajać bardziej od spokojnego snu. W jednej chwili obok na krześle pojawiła się Elena.
- Myślałam, że już nie uśnie. - powiedziała.
- Szczerze, to też tak myślałem. Dobrze, że stało się inaczej. Jakieś dobre informacje?
- Nie. Niem mam ani dobrych, ani złych informacji. To jest najgorsze, ta cisza jest najgorsza.
- Anioły ciemności nie rozrabiają?
- Nie. Zniknęły. Nie ma ich w moim zasięgu.
- To gdzie są?
- Nie wiem Will. Naprawdę nie wiem.
-Już dobrze Elen. Rozumiem, że nie możesz wiedzieć wszystkiego, ale...
- Myślę Will, że szykuje się coś gorszego, na co nie mamy wpływu.
- Szykuje się coś złego?
- Nie wiem Will.
- Ale tak myślisz?
- Niestety tak.
- Czy to ma coś wspólnego z klonem Ever.
- Nie wiem. Myślę, że nas wykiwają. Jenak nie wiem kiedy, a jak się dowiem będzie za późno.
- Oby nie było.
- Oby, Will.
- Zmieńmy temat Elen. Nie ma co się na razie przejmować. Jak wam idą przygotowania do ślubu?
- Ach! Już chciałbyś wszystko wiedzieć. Może jeszcze pokazać ci suknię ślubną?
- Skoro proponujesz...
- Nie doczekanie twoje Williamie.
Elena uśmiechnęła się. Nie chciałam, żeby się zamartwiała.
- Jak tam wybór tortu? - spytałem.
- To tajemnica dla ciebie.
- Czemu dla mnie wszystko ma być tajemnicą?
Obok Eleny pojawiła się Vivien. Może wygrałbym dyskusję z brunetką, ale blondynką mi na to nie pozwoli.
- Elen, wszędzie cię szukałam. Razjel kazał cię znaleźć. Czeka z Gabrielem w głównej sali.
- Och! Już idę. Do zobaczenia Will.
Elen zniknęła, a Vivien zajęła jej miejsce.
- Jest środek nocy.
- No i...
- No i to, że powinnaś być w domu.
- Will...
- Do domu Vivien.
- No dobrze, dobrze.
Anielica nareszcie zniknęła. Uwielbiam je, ale nie raz doprowadzają mnie do granic wytrzymałości.

Elen

Jak najszybciej się dało pojawiłam się na miejscu. W sali byli wszyscy archaniołowie. Niepewnie zajęłam swoje miejsce. 
- Więc, co się stało?
- Musimy poważnie porozmawiać panno Carstair.
-  O czym?
- O nowym strażniku światła. - odparł niechętnie Gabriel.
Po tym zdani moje serce stanęło. Wiedziałam jedno. Archaniołowie chcą mnie zmienić na inną anielice. Położyłam moje dłonie o brodę i spojrzałam na nich.
 Zachowałam powagę i opanowałam swój głos.
- Chcecie mnie zmienić?

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 3 Nie płacz aniele.

Will

Nie zdziwiłem się, że Ever była przerażona. Sama myśl o tym, że jej brat mógł tu być była nie do zniesienia. Zastanawiałem się, czy on ją obserwuję. W tej chwili chciałem, aby Elena się tu zjawiła i powiedziała coś, co mogłoby pocieszyć Ever. Ku mojej radości w jednej chwili obok nas pojawiła się Elen. 
- Nie wiem jak twój brat tu wszedł. - powiedziała spokojnie.- Jonathan miał cały dom na oku i nic podejrzanego nie widział. 
- Co nie zmienia faktu, że on tu był!- krzyknęła Ever.
- Nic takiego nie powiedziałam. Jednak uważam, że...
- Uważasz, że co?!
- Uważam, że nie trzeba się denerwować. Zajmijmy się lepiej waszym ślubem. Uważam, że twój brat chcę specjalnie nas nastraszyć.
- A jeśli nie? Masz zamiar to zignorować? - spytałem.
- Nie. Nie zignoruje go. 
- Dziękuje. - szepnąłem.
Elena kiwnęła głową i zniknęła. 

Elena

Oczywiści, że się martwiłam. Jednak nie chciałam ich denerwować. Pojawiłam się obok Jonathana.
- Na pewno nic nie zauważyłeś?
- Elen na pewno. Nie wierzysz mi?
Spojrzałam na niego. Jesteśmy razem dość długo. Oczywiście, że mu wierzyłam. był dla mnie najważniejszy. 
- Wierzę ci. 
- Nie wpuściłbym tam żadnego anioła ciemności. 
- Wiem. Chciałam tylko się upewnić. 
Kocham Jonathana. Chcę być wszystkiemu pewna, jednak się martwię. Jonathan i moja przyjaciółka strasznie mi pomogli nigdy w nich nie wątpiłam, ale teraz zaczyna popadać w paranoje. Za dużo zło czai się wszędzie, a ja mam pilnować, aby ono nie wygrało. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie. Łzy zaczęły mi lecieć z oczu. Nie daję rady. Jonathan spojrzał na mnie, odgarnął moje włosy i pocałował mnie. 

- Zawszę ci pomogę Eleno. Choćby nie wiadomo co się działo. Słyszysz. Nie płacz aniele.

Mikołajki

Moi drodzy. Życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych Mikołajek. Pochwalcie się jutro swoimi prezentami ,