wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 25 Między niebem, a piekłem. cz.1

Elena

Złapałam miecz i pobiegłam na dwór. Spojrzałam na tarcze, która chroniła nas. Anioły ciemności waliły w nią, a ja wiedziałam, że tarcza długo nie wytrzyma. To dziwne, ale miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Jonathan złapał mnie za rękę. 
- Będzie dobrze. - szepnął.
- Kogo okłamujesz? Mnie, czy siebie?
- Czy to jest kłamstwo? Wrócimy stąd razem. Wygramy razem. 
- Obyś miał racje.
Pocałowałam go i zabrałam swoją rękę. Odeszłam w stronę archaniołów. 
- Jaka decyzja? - spytałam kątem oka patrząc w stronę innych aniołów.
- Zdejmujemy tarczę. - powiedział Razjel, po czym usłyszeliśmy trzask. 
Wiedziałam z kąt ten dźwięk. Tarcza została rozbita na miliony małych kawałeczków. 
- Chyba już nie musimy tego robić. - powiedziałam i wyjęłam miecz z pochwy i obróciłam się w stronę aniołów ciemności. 
Nie wiedziałam co nas czeka, ale wiedziałam, że będzie ciężko. Anioły ciemności natarły na nas. Zaczęło się ostateczne starcie. Starcie między niebem, a piekłem. Pobiegłam w stronę paru aniołów ciemności i zaatakowałam je. Poczułam wstręt na widok ich krwi, ale wiedziałam, że nie mam wyjścia. Wbiłam miecz w kolejnego anioła i pobiegłam dalej, gdzieś za nimi krył się Robert, a ja musiałam znaleźć go i zabić, musiałam to zrobić, choć na samą myśl o tym robiło mi się nie dobrze. 

Vivien

Biegłam za Luckiem, choć nie miałam pojęcia co on wyrabia. Przez chwile przeszła mi myśl, że zwariował, ale szybko ją odrzuciłam. Złapałam go za ramie, przez co musiał się obrócić w moją stronę.
- Co ty wyrabiasz Luck? 
- Ufasz mi?
- Ufam, ale co to ma do rzeczy. Zwariowałeś już? Totalnie cię porąbało?
- Co? Nie. Chcę wam pomóc.
- Jesteś człowiekiem. Nie możesz nam pomóc! 
- Już raz wam pomogłem.-zwrócił mi uwagę.
- Tak, ale nie w tak ważnej sprawie. 
- Uspokój się Vivien.
W tym samym czasie usłyszeliśmy trzask. Spojrzałam na niebo. Wyglądało jakby tysiące fajerwerk wybuchło na raz.
- Tarcza pękła. - szepnęłam.
- Musimy się pośpieszyć. Chodzi szybko.
Luck złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę zaułka. Znów pomyślałam, że zwariował.  Luck podbiegł do ceglanej ściany i wyciągnął jedną z cegieł. Przed nami pojawiło się ciemne, ciasne przejście. Jednak nie zwariował.

Elena

Walczyłam ile sił, jednak aniołów ciemności nie ubywało. Usłyszałam za mną śmiech. Doskonale znałam ten głos. Nie musiałam już szukać Roberta. On sam przyszedł do mnie. 
- I jak ci się podoba moje dzieło. - zapytał z dumą w głosie. 
- Obrzydza mnie. - warknęłam.
- Naprawdę? Sami przypieczętowaliście swój los. Wszyscy zginiecie. Już ja tego dopilnuje.
Przypominał mi w tym momencie szaleńca. Człowieka chorego psychicznie. 
- Tylko ty i ja możemy to zakończyć. - powiedział.
- I właśnie to zamierzam zrobić.

Will

Stanąłem na przeciwko własnego brata.
- Nie musimy tego zrobić. - krzyknąłem do niego. - Jesteśmy braćmi.
- Braćmi! Ty śmiesz mówić mi coś o rodzinie! Ty który ją opuściłeś! 
- Nie chciałem tego. - powiedziałem.- Jeszcze możemy...
- Już nie! - krzyknął i rzucił we mnie sztyletem, który ominął mnie.
Wyciągnął kolejny, ale tego nie zdążyłem już uniknąć. Powalił mnie na ziemie.  Stanął na de mną z mieczem w ręce. Wiedziałem, że to mój koniec. Wiedziałem, że nie zobaczę już Ever, ani naszych dzieci. Byłem przygotowany na ostateczny cios, który nie nadszedł. Niespodziewanie pomogła mi osoba, po której na pewno bym się tego nie spodziewał. 

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 24 Miałam tylko nadzieje, że chłopak ma racje i możemy im pomóc.

Oto spóźniony rozdział. Proszę o komentarze.

Will

Zdenerwowany udałem się wprost do gabinetu Eleny. Anielica siedziała przy biurku. Zamknąłem drzwi, a ona dopiero w tedy mnie zauważyła. To się nazywa refleks. 
- Coś się stało? - spytała.
- Nie. Nic się nie stało poza tym, że o nadchodzącej bitwie dowiedziałem się od Vivien!
Elena spojrzała na mnie zaskoczona i przybrała swój ulubiony uśmiech w stylu "nie wiem o co ci chodzi", jednak wiedziałem, że kłamała.
 - Will. Nie wiem...
- Nie kłam!
Anielica spojrzała na mnie zdziwiona i wstała od biurka. 
- Posłuchaj mnie. Nie weźmiesz udziału w tej bitwie. To moje ostatnie słowo, a teraz jeśli pozwolisz wrócę do swoich obowiązków.
- Ale...
- Naszą rozmowę uważam za zakończoną.
Elena usiadła przy biurku i zaczęła wypełniać papiery. Zrozumiałem, że nie mam co się z nią kłócić.Chciałem już wyjść z jej gabinetu, kiedy do środka wpadł zdyszany Jonathan.
- Elen... Anioły ciemności chciały wejść do nieba. Zamknęliśmy bramy...  Nikt na razie stąd nie wyjdzie, ani nie wejdzie.
Elen spojrzała na mnie i podniosła brwi, po czym pomachała przecząco głową.
- Czy jakiś z aniołów jest na ziemi? - spytała.
Jonathan złapał oddech po czym powiedział:
- Jedna anielica, Vivien.
- Jest u was?-spytała mnie anielica.
- Nie.
- Jonathanie zawiadom Razjela i Michała o tej sytuacji. Will na razie zostajesz.

Vivien

Poczekałam, aż Luck wróci od Ever. Kiedy na reszcie wrócił spędziłam z nim trochę czasu. Chciałam już wrócić do domu. Próbowałam się przenieść, ale nic z tego nie wyszło. Czułam, że coś jest nie tak. Razem z Luckiem podeszłam do okna. Niebo stawało się  ciemne. Gdzie nie gdzie pojawiały się jasne przebłyski przypominające pioruny. Jednak ja wiedziałam, że została załączona ochrona, tarcza, która była atakowana. 
- Anioły ciemności. - wyszeptałam. 
- Jesteś pewna? - zapytał Luck.
- Tak.
- Choć szybko. - zawołał mnie i wybiegł z domu.
- Luck, co ty wyrabiasz? - krzyknęłam biegnąc za nim. 
- Wiem jak możemy im pomóc, a przynajmniej Elenie. Choć szybko. 
Nie wiedziałam co kombinuje Luck, ale bez namysłu pobiegłam za nim. Miałam tylko nadzieje, że chłopak ma racje i możemy im pomóc.

sobota, 19 marca 2016

Kącik pytań Eleny, czyli co sądzicie o...



Hej kochani. Jak widzicie mam do was pytanie. Mam pomysł na nowego bloga, który pojawi się w okolicach świąt Wielkanocnych. Moje pytanie jest proste. Czy chcieli byście go przeczytać?
Fabuła:
:Blog, który opisał by historie Eleny Carstair przed utratą skrzydeł.  Wiele tajemnic, wiele dziwnych sytuacji. Na razie nic więcej wam nie zdradzę.

Chcecie go przeczytać?

Decyzja należy do was.

Kochani. Jeśli zastanawiacie się kiedy next, to znaleźliście odpowiedzi.
Myślę, że dodam go do środy, albo inaczej
Obiecuję, że next pojawi się w środę.
Do przeczytania!

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 23 Przez to mieszkanie na ziemi staje się coraz mniej wyczulony na ciebie.

Oto kolejny, tak długo wyczekiwany rozdział. Przepraszam, że tak długo na niego czekaliście. Proszę o komentarze. 

Will

Następnego dnia wpadła do nas Vivien. Czy te anielice zawsze muszą zjawić się znienacka?  Widoczne tak, choć od wczoraj nie widziałem Eleny. Nie to, żebym się martwił. Elena jest dorosła i sama dobrze wie co robi. Vivien była zbyt zajęta rozmową z moją żoną, aby zauważyć, że ja też tu jestem. Nie mam jej tego za złe, a nawet jestem jej za to wdzięczny, bo w końcu mogłem zająć się moją niespodzianką. Cichutko wymknąłem się z naszego pokoju i udałem się do pobliskich pomieszczeń, aby dokończyć to co zacząłem. 

Ever 

Rozmawiałam z Vivien, kiedy zauważyłam, że Will wyszedł z pokoju. Jak najniższej się dało poszłyśmy za nim. Will nawet nie zwrócił na nas uwagi i wszedł do jednego z wolnych pokoi. Zrobiłyśmy to samo co on. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam co mój mąż tam wyrabia. Otóż Will nieudolnie próbował złożyć łóżeczko dla dziecka, cicho klnąc pod nosem. Chcą, nie chcąc zaczęła się śmiać i tym wydałam naszą obecność w tym pokoju. Zdziwiony Will spojrzał na nas. 
- Cholera. - mruknął. - No to nici z niespodzianki. Przez to mieszkanie na ziemi staje się coraz mniej wyczulony na ciebie. 
- Nie zwalaj tego na twój ziemski pobyt. - odgryzła się Vivien. 
Anioły zaczęły kłótnie ze sobą, a ja przyjrzałam się pomieszczeniu.
 Ściany pokoju zostały pomalowane na błękitny kolor. W niektórych miejscach zostały poukładane zabawki. Pod ścianą stała duża szafa koloru białego i parę innych mebelków. Na środku stało niedokończone łóżeczko, obok którego była położona pościel. Will korzystając z tego, że jestem zajęta, przytulił mnie od tyłu i spytał
- Jak podoba ci się pokój Jamesa? 
- Jest piękny. Sam go użądzałeś? 
- Niestety nie. Pomogła mi twoja i moja mama oraz Luck...
- Luck? 
- Tak. Okazuje się, że składanie mebli jest trudniejsze niż myślałem. 
Uśmiechnęłam się, a Will pocałował mnie w policzek. 
- Pokaże ci jeszcze pokoik Lucy. 
Złapałam Willa za rękę i poszłam za nim. Weszliśmy do sąsiedniego pokoju.
Był on pomalowany na jasno różowo. Na środku został ustawiony dywan tego samego odcieniu. Na ścianach wisiały puste, białe ramki na zdjęcia. Przy oknie ktoś ustawił fotel koloru takiego samego jak meble, czyli białego. W odróżnieniu od pokoju Jamesa tu łóżko było już złożone, miało ono przyczepione jasne kokardki. Przypominał pokoik dla królewny. Przytuliłam się do Willa i nie mogłam przestać się uśmiechać. Vivien również spodobała się niespodzianka. 
- Brawo. - mruknęła anielica. - Szkoda, że Elena tego nie widzi.
- A propos Eleny. Nie to, żebym się stęsknił, czy coś,  ale gdzie ona jest? 
Anielica spojrzała zdziwiona na Willa.
- Elena? Za pewne ćwiczy ze żniwiarzami. Wiesz Williamie, teraz kiedy istnieje jasne ryzyko wojny każda pomoc się przyda. 
- Jakiej wojny? - dopytywał. 
- Nic nie wiesz. A niech to szlak. Miałam ci nie mówić. Ja już pójdę.
Vivien po tych słowach zniknęła jak najszybciej się dało.
- Zaraz przyjdę Ever.
- Idziesz do Eleny? - spytałam.
- Tak. Ona nie ma prawa nie przekazywać mi tak ważnych informacji.
Will poszedł w ślady za Vivien i przeniósł się do nieba. Zadzwoniłam po Lucka, aby pomógł mi dokończyć łóżko Jamesa. Po chwili Luck już przybył na miejsce. W jednej ręce trzymał tace z ciastkami, a w drugiej siatkę winogron.
- Zamówienie dla Ever. Ciastka, winogrona i składacz mebli dla dzieci do usług.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Usiadliśmy na kanapie i zajadaliśmy się, oglądając jakąś komedie w telewizji. Jednak zastanawiało mnie co takiego robi teraz Will.