czwartek, 31 grudnia 2015

Miniaturka sylwestrowa, czyli prezent na nowy rok 2016!!!

Miniaturka nie ma nic wspólnego z rozdziałami. Jest ona odrębną historyjką. Wydarzenia zawarte w niej nie mają wpływu na wydarzenia w rozdziałach. Zapraszam do przeczytania rozdziału 8.


Ever spojrzała na dorosłego Jamesa. Will był dumny z syna, ale ona cały czas martwiła się o swojego synka. Tegoroczny sylwester był spędzany u nich. Właśnie na to nalegał James. Jego siostra Vannessa nie mogła się doczekać, aż przyjdzie do nich jej najlepszy przyjaciel. Ever z córką kończyły krojenie cytryn. Brat Vanessy chodził zamyślony po domu, a Will go obserwował. W końcu usiadł obok syna.
- Coś się stało?-spytał Will.
- Nie tato.
- Napewno? Coś cię trapi.
Will sięgnął po herbatę, zaczął ją pić, gdy James powiedział:
- Chce się oświadczyć Claryssie.
Will upuścił szklankę, która roztrzaskała się na drobne kawałki.
- Tato, wszystko dobrze?
- Tak, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałem się, że coś wyjdzie z twoich randek z córką Eleny i Jonathana. Kiedy?
- Dziś.
- To już wiem, czemu nalegałeś na sylwestra u nas.
Ojciec chłopaka uśmiechnął się do syna. O północy chłopak poprosił wybrane swojego serca o rękę. Casandra przyjęła oświadczyny od Jamesa.
- No to będziemy rodziną. - powiedziała Elena do Ever.
- Owszem.
Everly uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.  Po tym fajerwerki ułożyły się w kształt serca. Elena spojrzała na Ever.
- Ładnie, ale czegoś tu brakuje. - powiedziała anielica.
- Czego? - spytała Everly.
Elena uśmiechnęła się i w powietrzu utworzyła litery J i C. Po czym klasnęła, a w sercu pojawiły się te literki.
- Całkiem ładnie. - pochwaliła ją Ever.
- Mamo. - mruknął James.
- Co?
- Nie uważacie, że to zbyt widowiskowe? - wskazał na serce.
- Nie. - powiedziały razem Elena z Ever.
- Może być tak...- zaczęła Claryssa.
- Niech wam będzie. - powiedziała Elena.
Anielica klasnęła dwa razy, a fajerwerki tworzące serce wybuchły. Wszyscy wiedzieli, że to jest niezapomniany sylwester.

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 8 Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku.

Vivien

Zaraz po tym jak wyszłam od Jonathana pojawiłam się u Ever. Może oni coś się dowiedzieli. Will leżał na łóżku, a Ever pisała coś w zeszycie.
- Jak tam? - spytałam.
- Nic nowego.-mruknął Will. -Nic nie układa się w logiczną całość. 
- Czyli to samo co u mnie?-mruknęłam i usiadłam obok Willa.
- Może być tylko gorzej.
- Wiem Will.-przytaknęłam. 
Ever nie zwracała na nas uwagi i dalej coś pisała. Oboje z Willem mieliśmy nadzieje, że Elena szybko się znajdzie i że nic jej nie jest.

Elena

Wzięłam się w garść i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Prawie nic w nim nie było poza łóżkiem i szafą. Podeszłam do szafy. W środku wisiała czarna sukienka z przyczepioną do niej karteczką.
Włóż ją jak zdecydujesz się do mnie dołączyć.

Potargałam wiadomość i mruknęłam.
- Nie doczekanie twoje. 
Prawda była taka, że jeśli mnie szybko nie znajdą, to nie będę miała innego wyboru jak do nich dołączyć. Drzwi znów się otwarły. Byłam pewna, że do środka wejdzie Robert, jednak bardzo się pomyliłam, bo do mojego pokoju wszedł mój brat. Nie ruszyłam się z miejsca tylko powiedziałam.
- Znów zostałam zdradzona przez ciebie. 
- Elen...
- Nic nie mów. Powiem ci tylko to samo co kiedyś. Ojciec by się na tobie zawiódł.
- Elen... Posłuchaj...
- Nie chce cię słuchać. 
- Siostro...
- Nie mogę zmienić tego, że jesteśmy spokrewnieni, ale chociaż tak się do mnie nie zwracaj.
- Posłuchaj Eleno. Zgódź się na propozycje Roberta. 
- Po co?
- Eleno. On cię zabije, gdy straci cierpliwość do czekania na ciebie, a ja nie chcę stracić siostry. Wiem, że to przeze mnie tu jesteś, ale proszę wybacz mi.
- Nie uważasz, że to za późno na wybaczanie?
- Elen...
- Zgoda wybaczę ci.
- A co z tą propozycją od Roberta?
- Nie potrafię, ale chyba nie mam wyjścia.
- Jeśli chcesz to przetrwać, to nie masz żadnego wyjścia.
- A jeśli mnie znajdą?
- Nie zapomnij kim jesteś. Jesteś anielicą światła. Pamiętaj o tym, a nikt tego nie zmieni.
- Jeśli mnie znajdą wróć ze mną do nieba. Możemy być rodziną jak dawniej, jak za życia.
- Elena...
- Proszę.
- Jeśli cię znajdą. Przebież się, a ja zawołam Roberta.
Uśmiechnęłam się, a mój brat mnie przytulił.
- Zawsze byłaś i będziesz moją malutką siostrzyczką. Byłem zaślepiony i głupi. - szepnął mi do ucha.
Po chwili puścił mnie i wyszedł z mojej celi, a ja się przebrałam w czarną suknie. Chyba nie wyglądałam w niej źle. Sukienka była podobna do wielu kreacji, które kiedyś nosiłam. Miała parę zdobień, ale było w niej coś, co mnie odrzucało.
Pewnie odrzucało mnie to w jakich okolicznościach została przeze mnie wsadzona. Do mojego pokoju wszedł Robert.
- Widzę, że zmieniłaś zdanie. - podał mi dłoń, a ja nie chętnie ją złapałam. 
Zwyczaj ten przypominał mi czasy, w których żyłam. Wyszliśmy razem z mojej celi. Pomyślałam o tym, że mogłabym teraz uciec, ale głos w mojej głowie jasno stwierdził, że są na to przygotowani. Zeszliśmy razem do lochów. Byłam zdziwiona. Podeszliśmy do jednaj z cel. Spojrzałam, kto jest w środku. Był tam mój brat. Spojrzałam na Roberta.
- Myśleliście, że jestem głupi? Myśleliście, że nabiorę się na jakieś durne sztuczki?
Zamknęłam o czy, po czym aby się uspokoić. 
Otwarłam je i powiedziałam:
- Nie wiem o co ci chodzi.-spróbowałam zachować zimną krew.
- Nie wiesz o co mi chodzi?- spytał.
- Nie. 
- Podsłuchiwałem waszą rozmowę. Nie mam już do ciebie cierpliwości aniołku. Podejmuj decyzję teraz. Możesz zostać związana ze mną na wieki i żyć tu spokojnie, a ja zapomnę o twoim wybryku, albo oboje tego pożałujecie. Wybieraj!
Byłam zaszokowana, ale nie mogłem pozwolić na to by mój brat cierpiał za mnie, za moją głupotę.

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 7 Idzi do diabła.

Elena

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Głowa strasznie mnie bolała. Przyglądałam się pomieszczeniu. Kiedy do środka wszedł Robert.
- Już wstałaś księżniczko?
- Nie mów tak do mnie! A w ogóle to co cię to obchodzi!
- No proszę. Niby anielica, a jednak da się jej wejść za skórę. Gdzie się podziała anielska cierpliwość?
- Idzi do diabła.-odparłam.
- Przecież jesteśmy w jednym z jego królestw.
- Nie zrobiłeś tego... Twój ojciec by się na to nie zgodził.
- On nie jest już strażnikiem czasu. 
Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. 
- Co ty zrobiłeś?
- Nie ważne moja królowo.
- Nie jestem twoja!-krzyknęłam.
- Po co te nerwy? Jeszcze będziesz mnie błagać bym ciebie zechciał.
Wiedziałam, że anioły ciemności są aroganckie, ale żeby aż tak, to nie myślałam. Szybko wstałam i podbiegłam do drzwi. Zaczęłam szarpać klamkę, ale nic to nie dało.
- Myślałaś aniołku, że cię tak po prostu wypuszczę? Tyle o tobie usłyszałem. Jesteś taka niezwykła i potężna. 
- Od kogo to wiesz?-spytałam.
- Od twojego brata i przyjaciela.
Byłam wściekła i po raz kolejny zdradzona przez ludzi, którym kiedyś ufałam. Robert stanął przede mną, a ja zamachnęłam się i uderzyłam go z liścia. 
Dopiero teraz zrozumiałam co zrobiłam. Zakryłam usta. Zrozumiałam, że się zmieniam. Jestem chyba jedyną anielicą tak podatną na zmianę stron. Robert złapał się za policzek.
- Suka. - powiedział z zaciśniętymi zębami.- Daje ci taką możliwość, a ty tak mi się odpłacasz.
Złapał mnie za ręce. 
- Powinienem ci pokazać gdzie jest twoje miejsce, ale na razie dam ci czas. Zastanów się na tym, czy zajmiesz miejsce obok mnie,czy wolisz tego pożałować.
Robert odsunął mnie od drzwi. Już miał wyjść, kiedy krzyknęłam.
- Wolę zdechnąć jak pies!
- Jak sobie życzysz, ale dam ci jeszcze czas panno Carstair.
Robert wyszedł. Bałam się, ale wiedziałam, że nie mogę mu tego pokazać. Usiadłam przy ścianie. Zakryłam głowę dłońmi i zaczęłam płakać. Zdecydowanie, to jedne z najgorszych dni w moim życiu. Myślałam nad tym, czy Jonathan wie gdzie jestem, czy anioły wiedzą, że zniknęłam i czy mnie szukają. Jeśli mnie szukają, to miałam nadzieje, że szybko mnie znajdą.

Vivien

Wpadłam do pokoju Jonathana, Myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, jednak stało się inaczej. Jonathan zamiast szukać Eleny, całował się z Bianką. Byłam w szoku. 
- Tego się po tobie nie spodziewałam. - powiedziałam.
Jonathan w jednej chwili odsunął od siebie Biankę.
- Ja... To nie tak jak myślisz Vivien.- chłopak nieudolnie zaczął się tłumaczyć.
- Nie tak jak myślę? Wiesz co myślę? Myślę, że to okrutne. Elena zniknęła, a ty zamiast jej szukać obściskujesz się z jej najlepszą przyjaciółką. Do jasnej anielki. Przecież Elena to twoja narzeczona!! To nic nie znaczy dla ciebie?
- Vivien, to nie tak jak myślisz.-powtórzył. 
Ja nie chciałam go słuchać.
- Ja, Will i Ever znajdziemy Elenę, a ja na pewno jej wspomnę jakiego ma świetnego narzeczonego.
Wyszłam. Mam dość dzisiejszego dnia. Mam po prostu dość.

Jonathan

Siedziałem w pokoju, gdy do środka weszła Bianka. 
- Są jakieś wieści?-spytałem.
- Nie. Przykro mi, ale nie.
Podeszłem do niej. 
- Tobie pewnie też jest ciężko. To twoja przyjaciółka. 
- Trochę.
Zmarszczyłem brwi.
- Tylko trochę.
- No może trochę mocno.-poprawiła się dziewczyna.
- Myślisz, że ją znajdziemy?
- Nie wiem Jonathanie. Tak mocno ci na niej zależy?
- Oczywiście. Kocham ją najmocniej na świecie. 
W jednaj chwili Bianka pocałowała mnie. Ze zdziwienia mnie zamurowało, a w drugiej chwili do pokoju weszła Vivien. Odsunąłem od siebie Biankę i próbowałem się wytłumaczyć. Vivien nie chciała mnie słuchać. Vivien wyszła z mojego pokoju. Wkurzony wyrzuciłem po chwili Biankę z mojego pokoju. Tęskniłem za Eleną. Potrzebowałem jej. Męczyło mnie wiele pytań. Gdzie jest? Co się z nią dzieje? Czy jeszcze żyje? Miałem nadzieje, że nic jej nie jest.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 6 Nie uważacie, że to dziwne?

Zapraszam do przeczytania rozdziału 5 oraz miniaturki świątecznej.

Ever

Spojrzałam na Willa. Całe to wydarzenie nie miało żadnego sensu. To jest nie normalne, ale jak mam się spodziewać normalnych rzeczy w świecie, gdzie są anioły. Wiedziałam, że Will martwi się o Elen. 
- Jak się trzyma Jonathan?-zapytał mój ukochany.
- Załamał się. Nie wierzy w to. - odpowiedziała Vivien.
- Ja też tak miałem, gdy nie wiedziałem co z Ever, ale jestem pewien, że Jonathan weźmie się w garść. 
- Razjel, Michał i Gabriel też w to nie wierzą. Rozmawiali chwilę przed jej zniknięciem. - dodała anielica.
- Nie uważacie, że to dziwne?-spytałam.
- Nie rozumiem. - powiedziała Vivien.
- Elena zostaje pilnie wezwana, zostaje odwołana i znika. Nie ma zbyt wiele takich zbiegów okoliczności.
- Z chwilą jej odwołania czary maskujące i pilnujące przestały działać. - powiedział Will.
- Jeśli dobrze was rozumiem, to porywacz Elen wiedział, że ją odwołują. Czyli w niebie są zdrajcy.
- Wydaje mi się, że tak.-powiedziałam, a Will mnie poparł.
- To nie możliwe. - powiedziała.
- To możliwe. -odparł Will.
- O jej odwołaniu wiedzieli tylko archaniołowie.-anielica nie dawała za wygraną.
- No to krąg podejrzanych się zmniejsza.-powiedziałam.
- No proszę pani detektyw. Jakieś teorię?- powiedział Will
- Odpadają jeszcze Razjel, Michał i Gabriel.- podsumowałam.
- S kąt ta pewność? - zapytał Will
- Cała trójka uwielbia Elena i chce ją na strażnika. 
- Więc? - podpytywała Viven.
- Wiec...-zaczęłam, ale przerwał mi Will.
- Więc zostały nam jako podejrzani zostali nam zaufani archaniołowie. Vivien leć do Jonathana. On teraz potrzebuje wsparcia.
- Tak. Tak, masz rację.-powiedziała anielica i zniknęła.
Wyciągnęłam notatnik i podałam go Willowi. 
- Co to?-spytał.
- Notatnik . Spiszesz mi tam wszystkich archaniołów, a ja wykreślę tych, którzy nie są podejrzani.
- Nie jestem pewien, czy to wypali.
- A masz lepszy pomysł?
Anioł zrobił dziwną minę, ale po chwili przyznał, że nie ma innego pomysłu. Wziął ode mnie kartki i napisał to o co go prosiłam. Oboje martwiliśmy się o Elenę. Will przytulił mnie, abym o tym zapomniała.
Oboje wiedzieliśmy, że to było idealnie zaplanowane, a Elena jest już daleko z tond.

czwartek, 24 grudnia 2015

Prezent dla was, czyli "Zwariowane święta "

Narracja, której będę używać występuje tylko w tym prezencie. Akcja rozgrywa się później niż rozdziały na blogu.  Zapraszam do zapoznania się z rozdziałem 5 dodanym dziś. 


Całe te pięć lat minęło szybko. Ever szła przez park do domu, znajdującego się nieopodal. W około podał biały, chłodny puch. Świat wrócił do normy. Ever uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła swoje dzieci lepiące bałwana z ojcem. Dzień zapowiadał się idealnie. Everly ulepiła kulkę śniegu i rzuciła nią w małego Jamesa.  Chłopiec spojrzał zdziwiony na ojca i młodszą siostrę. Widocznie uznał za bardziej prawdopodobne, że oberwał śnieżką od Willa, niż Vanessy. Postanowił się zatem zemścić. Właśnie w ten sposób rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Nikt nie zauważył Ever stojącą na schodach od domu. Dopiero po pewnym czasie Vanessa spostrzegła matkę. Jednak nic nie powiedział, gdyż mama była czymś zajęta. W pierwszej chwili dziewczynka nie wiedziała co planuje jej mama. Jednak tej niespodzianki zasmakował Will, kiedy dostał śnieżką prosto w głowę. 
- Co do licha?!-krzyknął Will czując zimną i mokrą niespodziankę. 
- Wyrażaj się. - skarciła go żona. 
Dopiero w tej chwili zauważył Ever, która nie mogła wytrzymać ze śmiechu. 
- Everly, co to miało być? 
- Niespodzianka. - odparła. 
Po chwili cała czwórka weszła do domu i zaczęli przygotować kolacje wigilijną.  Will właśnie miał kroić ciasto, gdy zamiast tego, przyciągnął Ever do siebie i pocałował ją. 
- To była najdziwniejsze niespodzianka jaką kiedykolwiek dostałem. - powiedział.
- To nie koniec niespodzianek.- odpowiedziała jego żona 
- Nie rozumiem. 
- Później o tym porozmawiamy. Teraz dokończ krojenie tego ciasta, bo zaraz przyjdą Vivien z Luckiem i ich syn, Elena z Jonathanem oraz ich dzieci, moja mama, twoi rodzice i twój brat. 
Jak na zawołanie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ever uśmiechnęła się i poszła otworzyć. Nie mogła się doczekać, aż nareszcie będzie ich o jedną osobę więcej, więc niespodzianka była łatwa do zgarnięcia. Wszyscy wiedzieli, że to będą zwariowane święta. 

Wesołych świąt!!


"Niech czas Świąt Bożego Narodzenia
będzie pełen atmosfery radości,
wytchnienia i zatrzymania
od codziennego pędu.
Życzymy, by Św.Mikołaj
przyniósł Wam i nam wszystkim
najpiękniejszy prezent - dużo miłości!
Życzymy wszystkim Dzieciom
i ich Rodzicom wszystkiego najlepszego.
Wesołych Świąt !"
Właśnie tego wam życzę. 

Gdzie spędzacie te święta? Jak tam przygotowania? Odpowiedzcie w komentarzach. 
PS: Przed chwilą został dodany kolejny rozdział, więc zapraszam do czytania i komentowania.

Wiersz wzięty ze strony:

Rozdział 5 Nie wierze.

Elena

- Najpierw uspokój się moja droga.- powiedział Gabriel.
- Chcecie mnie zastąpić. - powtórzyłam.
- Tak Elen.
- Dlaczego?- spytałam.
Razjel spojrzał niepewnie na Michała, który odwrócił od razu wzrok.
- Z tą inicjatywą wyskoczył Rafale. Odbyło się głosowanie, na którym większość poparła jego pomysł.
- Rozumiem. - odparłam. - Kto ma mnie zastąpić?
Nie chciałam tego wiedzieć, ale wypadało niestety zapytać. Po co komu informacja, że wymieniają cię na taką i taką osobę, która jest od ciebie lepsza. Nie maiłam im tego za złe, jednak zawsze myślałam, że odejdę z własnej woli, jak Ron. Okazuje się jednak, że nie dałam rady na tym stanowisku, więc pora mnie zastąpić.
- Obiecaj, że będziesz spokojna.
- Obiecuje. No to słucham.
Razjel spojrzał wymownie na Rafaela. Wiem co chciał mu powiedzieć. To twój pomysł, więc ty jej powiedz.
- Widzisz.-powiedział niepewnie Rafael.- Zastąpi cię Bianka Dewon.
To było jak cios prosto w plecy. Moja najlepsza przyjaciółka miała mnie zastąpić. Razjel, Gabriel i Michał spojrzeli na mnie, jakby chcieli mnie za to przeprosić. Kiwnęłam głową i wyszłam z tam tond. Nie mogłam tam zostać, nie chciałam. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam trzech archaniołów. Gabriel, Michał i Razjel stali przede mną. Po chwili Michał zabrał głos.
- Nie chcieliśmy, żeby tak się stało Eleno. Nasza trójka była przeciwko wymienieniu cię, ale zostaliśmy przegłosowani.
- Nie wierze, że to się dzieje.-szepnęłam.
- My taż nie.-zapewnił mnie.- Wiem, że to okrutne zamienić cię na przyjaciółkę.
- Idę życzyć Biance powodzenia. 
Uśmiechnęłam się. Nie chcę aby Biance coś nie wyszło. Jeśli ją wybrali, to znaczy, że mają do niej większe zaufanie niż do mnie. Bianka jest świetna. Archaniołowie chyba mi nie uwierzyli, bo spojrzeli na mnie pytająco. Odwróciłam się i poszłam do jej pokoju. Stanęłam pod drzwiami i zapukałam. Nikt nie odpowiedział.
- Bianko. To ja.
Bianka jednak dalej nie otwierała drzwi. Złapałam za klamkę i próbowałam je otworzyć, jednak były zamknięte. Już chciałam sobie pójść, gdy usłyszałam krzyk Bianki. Użyłam mojego naszyjnika, a drzwi otwarły się. Weszłam do środka. Pokój Bianki wyglądał jak pobojowisko. Podeszłam do biurka, a drzwi za mną się zamknęły. 
- Bianko?
Odpowiedziałam mi głucha cisza. Podeszłam do drzwi, które znów zakluczyły się. Pisnęłam ze strachu i odskoczyłam do tyłu. W jednaj chwili ktoś mnie złapał za ręce. Od razu wiedziałam, że to nie Bianka.
- Jak na dawną strażniczkę czasu jesteś idealna. - powiedział męskim głosem. 
- Idealna i sprytna.-oprałam.
Kopnęłam go w nogę i wyrwałam mu się. Podbiegłam do drzwi i nerwowo próbowałam je otworzyć.
- Ej. Aniołku, gdzie się wybierasz? Już ci się znudziło moje towarzystwo? 
- Tak Robercie.
- Idealna strażniczka, którą zastąpiono. Jesteś perfekcyjna. Dodatkowo przyjaźnisz się z moją siostrą. Pomożesz mi.
- Po moim trupie.
- To da się załatwić panno Carstair, jednak potrzebuje cię żywą. Spójrz ile energii zmarnowałaś na to miejsce, aby je ochronić, a jednak tu jestem. 
- To da się zmienić. 
- Owszem. Potrzebuje kogoś, kto będzie ze mną rządził w królestwie aniołów ciemności i tym kimś jesteś ty, czy tego chcesz, czy  nie.
Otoczyła mnie czarna mgła. Chciałam się z niej wydostać, ale nie dałam rady. Otoczyła mnie ciemność.

Will

Nic nie zapowiadało tej tragedii, która stała się tego dnia w niebie. Po południu pojawiła się u Ever wystraszona Vivien.
- Will, czy była u ciebie Elena?
- No rano była...
- Tak, ale czy później przyszła?
- Nie. Nic o tym nie wiem. A ty Ever?
Ever spojrzała na mnie i przeniosła wzrok na Vivien. 
- Nie było jej tu.-szepnęła.
Vivien wyglądała na zawiedzioną. 
- Czy coś się stało?- spytałem.
- Elena zniknęła. Nie wiemy gdzie jest. Poszła na to spotkanie, straciła tytuł strażnika czasu i poszła pogratulować nowej strażniczce. Jednak Bianka, nowa strażniczka, mówi, że Elen nigdy do niej nie dotarła. Nie ma jej od 7 godzin. Myślę, tak samo jak archaniołowie, że coś jej się stało.
- Jesteś tego pewna?-spytała Ever.

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 4 Chcecie mnie zmienienić?

Oto długo wyczekiwany rozdział 4!!!

Will 

Po długim dniu Ever w końcu zasnęła. Cały czas myślałem o tym jak jej brat się tu dostał. Może wcale go tu nie było. Moje to inny anioł ciemności, który tylko spełnił polecenie swojego pana, a może po prostu przerasta mnie ta sytuacja. W akademii nie uczyli mnie nigdy co zrobić, gdy zakochujesz się w śmiertelniczce, a jej brat okazuje się być psychopatą. Choć według mnie powinni tego uczyć. Może nie miałbym teraz takiego problemu. Jednak jest, jak jest i nic nie da się z tym zrobić. Nie wątpię w to, że Jonathan nie wpuścił tu żadnego z naszych wrogów, w końcu nie jest głupi. Ever spała dalej spokojnie, obok mnie. Wiem, że ją też przerasta ta sytuacja. Cieszę się, że w śpi spokojnie.  W końcu co może uspokajać bardziej od spokojnego snu. W jednej chwili obok na krześle pojawiła się Elena.
- Myślałam, że już nie uśnie. - powiedziała.
- Szczerze, to też tak myślałem. Dobrze, że stało się inaczej. Jakieś dobre informacje?
- Nie. Niem mam ani dobrych, ani złych informacji. To jest najgorsze, ta cisza jest najgorsza.
- Anioły ciemności nie rozrabiają?
- Nie. Zniknęły. Nie ma ich w moim zasięgu.
- To gdzie są?
- Nie wiem Will. Naprawdę nie wiem.
-Już dobrze Elen. Rozumiem, że nie możesz wiedzieć wszystkiego, ale...
- Myślę Will, że szykuje się coś gorszego, na co nie mamy wpływu.
- Szykuje się coś złego?
- Nie wiem Will.
- Ale tak myślisz?
- Niestety tak.
- Czy to ma coś wspólnego z klonem Ever.
- Nie wiem. Myślę, że nas wykiwają. Jenak nie wiem kiedy, a jak się dowiem będzie za późno.
- Oby nie było.
- Oby, Will.
- Zmieńmy temat Elen. Nie ma co się na razie przejmować. Jak wam idą przygotowania do ślubu?
- Ach! Już chciałbyś wszystko wiedzieć. Może jeszcze pokazać ci suknię ślubną?
- Skoro proponujesz...
- Nie doczekanie twoje Williamie.
Elena uśmiechnęła się. Nie chciałam, żeby się zamartwiała.
- Jak tam wybór tortu? - spytałem.
- To tajemnica dla ciebie.
- Czemu dla mnie wszystko ma być tajemnicą?
Obok Eleny pojawiła się Vivien. Może wygrałbym dyskusję z brunetką, ale blondynką mi na to nie pozwoli.
- Elen, wszędzie cię szukałam. Razjel kazał cię znaleźć. Czeka z Gabrielem w głównej sali.
- Och! Już idę. Do zobaczenia Will.
Elen zniknęła, a Vivien zajęła jej miejsce.
- Jest środek nocy.
- No i...
- No i to, że powinnaś być w domu.
- Will...
- Do domu Vivien.
- No dobrze, dobrze.
Anielica nareszcie zniknęła. Uwielbiam je, ale nie raz doprowadzają mnie do granic wytrzymałości.

Elen

Jak najszybciej się dało pojawiłam się na miejscu. W sali byli wszyscy archaniołowie. Niepewnie zajęłam swoje miejsce. 
- Więc, co się stało?
- Musimy poważnie porozmawiać panno Carstair.
-  O czym?
- O nowym strażniku światła. - odparł niechętnie Gabriel.
Po tym zdani moje serce stanęło. Wiedziałam jedno. Archaniołowie chcą mnie zmienić na inną anielice. Położyłam moje dłonie o brodę i spojrzałam na nich.
 Zachowałam powagę i opanowałam swój głos.
- Chcecie mnie zmienić?

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 3 Nie płacz aniele.

Will

Nie zdziwiłem się, że Ever była przerażona. Sama myśl o tym, że jej brat mógł tu być była nie do zniesienia. Zastanawiałem się, czy on ją obserwuję. W tej chwili chciałem, aby Elena się tu zjawiła i powiedziała coś, co mogłoby pocieszyć Ever. Ku mojej radości w jednej chwili obok nas pojawiła się Elen. 
- Nie wiem jak twój brat tu wszedł. - powiedziała spokojnie.- Jonathan miał cały dom na oku i nic podejrzanego nie widział. 
- Co nie zmienia faktu, że on tu był!- krzyknęła Ever.
- Nic takiego nie powiedziałam. Jednak uważam, że...
- Uważasz, że co?!
- Uważam, że nie trzeba się denerwować. Zajmijmy się lepiej waszym ślubem. Uważam, że twój brat chcę specjalnie nas nastraszyć.
- A jeśli nie? Masz zamiar to zignorować? - spytałem.
- Nie. Nie zignoruje go. 
- Dziękuje. - szepnąłem.
Elena kiwnęła głową i zniknęła. 

Elena

Oczywiści, że się martwiłam. Jednak nie chciałam ich denerwować. Pojawiłam się obok Jonathana.
- Na pewno nic nie zauważyłeś?
- Elen na pewno. Nie wierzysz mi?
Spojrzałam na niego. Jesteśmy razem dość długo. Oczywiście, że mu wierzyłam. był dla mnie najważniejszy. 
- Wierzę ci. 
- Nie wpuściłbym tam żadnego anioła ciemności. 
- Wiem. Chciałam tylko się upewnić. 
Kocham Jonathana. Chcę być wszystkiemu pewna, jednak się martwię. Jonathan i moja przyjaciółka strasznie mi pomogli nigdy w nich nie wątpiłam, ale teraz zaczyna popadać w paranoje. Za dużo zło czai się wszędzie, a ja mam pilnować, aby ono nie wygrało. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie. Łzy zaczęły mi lecieć z oczu. Nie daję rady. Jonathan spojrzał na mnie, odgarnął moje włosy i pocałował mnie. 

- Zawszę ci pomogę Eleno. Choćby nie wiadomo co się działo. Słyszysz. Nie płacz aniele.

Mikołajki

Moi drodzy. Życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych Mikołajek. Pochwalcie się jutro swoimi prezentami ,




niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 2 Ale wiecie, że musicie to posprzątać?

Ever

Obudziła mnie rozmowa Willa z... Eleną. Szybko otwarłam oczy. Dziewczyna siedziała przy biurku i uśmiechała się delikatnie.
- Dzień dobry śpiochu.- przywitała się.
- Elena. - pisnęłam.
- Stęskniliście się za mną?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Miałaś być za tydzień. - mruknął Will. 
- Gdzie twój entuzjazm Williamie? - powiedziała spokojnie Elena.
Podczas mojego pobytu w niebie zaprzyjaźniłam się z Eleną. Strażniczka czasu jest bardzo miła i fajna. Will skrzywił się. 
- Mój entuzjazm wyparował. Elen, pójdź sprawdzić, czy nie ma go za drzwiami. 
- Ale jesteś miły. Jednak posiedzę tu jeszcze trochę.
Will rzucił w anielice poduszką. 
- No dobra. Już idę. - Elena podeszła do drzwi, złapała klamkę i dodała. - Ale wiecie, że musicie to posprzątać? 
- Te pierza mają tu leżeć. - odparł Will. 
Elena zaśmiała się i wyszła z pokoju, jednak zanim zamknęła drzwi powiedziała:
- Ever, ubieraj się za godzinę masz być gotowa do wyjścia. 
W końcu usłyszałam jak zamykają się drzwi. 
- Wiedziałaś, że już przybędzie? - spytał Will.
- Nie....
- Mogłem się domyślić, że Elena nie odpuści i pojedzie z wami wybierać suknie ślubne. 
- To dziś?
- Tak.
Zerwałam się szybko z łóżka i podbiegłam do szafki. Wyciągnęłam czarną bluzkę z długim rękawem i jeansy, po czym pobiegłam wziąć prysznic. Byłam gotowa w czterdzieści minut. Jak mogłam o tym zapomnieć. Weszłam jeszcze do pokoju, w którym Will dalej leżał na łóżku. 
- Skoro masz zamiar przeleżeć cały dzień, to posprzątaj pokój i jedź kupić garnitur. 
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. 
- Ever! - usłyszałam wołanie Van.
- Muszę iść. 
Ucałowałam Willa i zbiegłam na dół. Tak jak myślałam dziewczyny były już gotowe do wyjścia. Nie było nas dużo, tylko Van, Vivien, Elena, mama i ja, ale dla mnie to i tak za dużo. Ubrałam kurtkę i buty, po czym weszłam do samochodu mamy. Weszłyśmy do jednego z salonów sukien ślubnych. Nie mam nic przeciwko zakupom, ale kiedy zobaczyłam te wszystkie sukienki zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam, że nie dadzą mi przymierzyć jednej sukienki i ją kupić. Podeszłam do sukienek i przyglądałam się im. Salon, w którym byłyśmy był cały biały. Na środku stała kanapa, a wszędzie byłam masa sukienek.
Byłam przerażona. Przymierzyłam około 50 sukienek zanim zdecydowałyśmy się kupić jedną z pierwszych. Do domu wróciłam po osiemnastej. Ku mojemu zdziwieniu Willa nie było u mnie w pokoju. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak posprzątał pióra z poduszek. Na podłodze leżały zamiast nich płatki róż, a na biurku stał bukiet złotych róż. Podeszłam do biurka i wzięłam kwiaty w rękę. Dopiero teraz zauważyłam kartkę przyczepioną do bukietu. Wzięłam ją, aby przeczytać co jest na niej napisane.

Z okazji ślubu. To jeszcze nie koniec.
Twój brat

Upuściłam podarunek. Był tu. Wszedł do mojego pokoju, by dać mi te kwiaty. 
- Wszystko dobrze słonko? - spytał Will za moim plecami. 
- On tu był. Wie o naszym ślubie. Mój brat tu był. 
Po moim policzku leciały łzy. Will przytulił mnie, a ja rozpłakałam się na dobre. Mój narzeczony delikatnie głaskał moje włosy. Nie mam już szans na normalne życie.

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 1 Powrót.

Ever

Dwa miesiące temu wróciłam do domu. Jest listopad.Przez te dwa miesiące nie działo się nic ciekawego. Nadrabiałam zaległości w szkole. Razem z Willem zajęliśmy się przygotowaniami do ślubu. Oczywiście Vanessa i Vivien musiały pomóc. Van i dziś siedziała obok mnie. Właśnie z Vivien dyskutowały o mojej sukni ślubnej, a Will przyglądał im się z uśmiechem.
- Wiesz, że one wybierają suknie, które będziesz musiała przymierzyć? - spytał Will.
- Wiem, ale na razie lepiej się nie będę wtrącała i tak będą złe jak zacznę odrzucać ich propozycję.
- O ile ślub będzie normalny, to wszystko będzie dobrze.
- Normalny? O ile normalne jest to, że większość gości to anioły.
- Ale są też normalni goście.
- Tak Rick i rodzice Vanessy.
- To mnie dobiłaś. Trzech normalnych gości.
- Lepsze to niż nic.
- Poczekaj, aż Elena pojawi się.
- Ona też mi pomoże w przygotowaniach. Wybrałeś światka?
- Ja mam jednego przyjaciela, więc wybór mam marny.
- Daniel się ucieszy.
- Jak tylko mu powiedziałem, że się żenię spytał kiedy wieczór kawalerski i czy ze mną wytrzymasz.
- Czy ja wytrzymam z tobą? Nie pomyślałam o tym . Odwołuję wszystko.
- Już ci na to pozwolę. - powiedział Will i pocałował mnie.
- Może jednak dam się przekonać do życia z tobą. - szepnęłam.
- Will. - pisnęła Vivien. - Słuchaliście nas?
- Eeee. Taaaak. - stwierdził Will.
- To co mówiłam?
- Eee. Nooo. Ten....
- No właśnie.
- Vivien nie wnerwiaj się. To co mówiłaś?
- Pokazywałam wam zdjęcia tortów, ale ty nawet nie spojrzałeś na zdjęcia.
- Ups. Może dam wam dziewczyną wolną rękę? Tak. To świetny pomysł.
- Ale Will...
- Ktoś dzwonił? Odbiorę.
Will zmył się w jednej chwili. Vivien razem z Van zalały mnie fają pytań. Will oberwie za to, że mnie z nimi zostawił. Wieczorem nareszcie dziewczyny się zmyły. Nie to, żebym miała ich dość, ale naprawdę nie potrafię rozróżnić kremowej bieli od czystej. Dla mnie biały to biały, ale anielice wiedzą lepiej. Poszłam wziąć prysznic, a gdy weszłam do pokoju Will siedział na moim łóżku.
- Stęskniłaś się złotko?
Sięgnęłam po poduszkę i rzuciłam nią w Willa.
- Ej, a to za co?
- Za żywota.
Will oddał mi poduszkę i machnął drugą. Ku mojemu zdziwieniu zaczęliśmy wojnę na poduszki. Klęknęłam na łóżku, a Will przewalił mnie na plecy i zaczął mnie łaskotać.

- Poddajesz się?
- Tak. - pisnęłam.
Spojrzałam na pokój. Wszędzie leżały pióra z poduszek, widocznie parę z nich uległo trwałemu rozpadowi. Zaczęłam się śmiać. Dopiero po chwili Will spojrzał na pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.
- Nie mów, że z dziewczynami było tak strasznie.
- Nie było źle, ale następnym razem ty z nimi zostaniesz.
Will spojrzał na mnie przerażony.
- O pani nie zostawiaj mnie z tymi potworami.
- Przykro mi mężny rycerzu, ale musisz odpokutować za to, żeś mnie tam zostawił.
Will zaczął się śmiać razem ze mną. Rozmawialiśmy tak długo, póki nie zasnęłam w jego ramionach.

niedziela, 22 listopada 2015

Prolog Księgi 3 Nauka Życia

Wybrałam tę drogę.

Nikt nie kazał mi jej wybierać.

Nikt nie kazał mi iść tą drogą.

Jednak poświęcenie wszystkiego dla osoby, którą się kocha

Jest dobre.

Poświęciłam całą swoją normalność dla niego.

Już zawszę będziemy razem.

Na wieki razem.

Tym razem uczę się żyć.

Żyć przy boku Willa.

I nigdy od niego nie odejść.

Nauczył mnie latać,

Nauczył zapominać,

A teraz nauczy mnie żyć inaczej.

Kocham go na wieki.


sobota, 21 listopada 2015

Epilog Księgi 2



Niedługo zacznie się kolejny rozdział mojego życia.

Nie wiem ile będzie trwał.


Nie wiem co się w nim wydarzy.


Niedługo znów moje życie się zmieni.


Niedługo wszystko się naprawi.


Będę żyła normalnie.


O ile można tak żyć.


Będę  z Willem na zawsze.


Już w krotce ta przygoda dobiegnie końca.


To mnie zmieniło i zmieni jeszcze bardziej.


Niedługo przeznaczenie wypełni się do końca.

Koniec Księgi 2 pt. " Nauka Zapomnienia".


niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 37 Już jestem.

Rozdział dedykuje Veronice Hunter.

Will

- Chcę abyś obudziła moją ukochaną.
- Zrobię to. Wiem jak długo starałeś się tu dotrzeć, więc to zrobię. 
- Dziękuję.
- Opiekuj się nią.

Elena

Razem z Jonathanem siedziałam przy Ever. Zaczynałam się strasznie martwić. Will i Vivien nie dawali znaku życia, a Ever dalej spała. Nie spodziewałam się tego co nastąpiło. Nagle Ever otwarła oczy. Razem z Jonathanem zerwaliśmy się na równe nogi. 
- Co się stało?- zapytała. 
- Spałaś. Już jest dobrze. - powiedział chłopak.
- Gdzie jest Will?- spytała.
Wystraszona spojrzałam na Jonathana. Musiałam jej powiedzieć, że Will nie wrócił. To było okropne. W tedy drzwi się otwarły i stanął w nich William.
- Już jestem. 
Will usiadł na łóżku Ever.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. 
- Zostawmy ich samych. - szepnął mi do ucha Jonathan.
Wyszłam razem z Jonathanem. Po drodze spotkałam Vivien z Luckem.
- Will jest zajęty, więc opowiedzcie my wszystko.

Will

- Ja też tęskniłam. 
- Kocham cię Ever. 
- Ja też cię kocham. 
- Przespałaś swoje 18 urodziny. Wszystkiego najlepszego. 
- Będę miała jeszcze sporo urodzin, ale chcę je wszystkie spędzić z tobą. .
- Jesteś pełnoletnia. Posłuchaj mnie Ever. Chcę spędzić z tobą wszystkie chwile. Ta rozłąka za długo mnie kosztowała, ale wiem dzięki temu czego chcę. 
- Więc czego chcesz?
Klęknąłem na kolana, wyciągnąłem z kieszeni pudełko i powiedziałem:
- Everly Hart chcę z tobą spędzić wszystkie chwilę. Chcę być obok ciebie dzień w dzień. Więc, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Ever

Byłam zdziwiona. Kochałam go i też chciałam z nim spędzić resztę życia, więc odpowiedziałam:
- Tak. Tak zostanę twoją żoną. 
Will uśmiechnął się i otworzył pudełko, w którym znajdował się srebrny pierścionek z szafirowym kamieniem. 
Will wsunął mi go na palec. Uśmiechnęłam się, a Will mnie pocałował. Oddałam pocałunek. Będziemy już zawszę razem. Od dziś na zawszę. Ja i mój Will.

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 36 To się nazywa przeznaczenie.

Dziś rozdział jest poświęcony Francji. To co się stało jest okropne i nieludzkie. Pomyślmy o rodzinach ofiar ataku. Co zrobili byście na ich miejscu?




Will

Z jaskini wyszliśmy wcześnie rano. Droga dłużyła się okropnie, jednak wieczorem dotarliśmy do miasta upadłych aniołów. Ciemne budynki takie same jak kiedyś. Spojrzałem do przodu. Na wzgórzu znajdowało się miejsce, do którego musieliśmy dojść. 
- To się nazywa przeznaczenie. - mruknąłem.

Robert

Było już późno w nocy, gdy na korytarzu rozległy się potężne hałasy. Wstałem sprawdzić co się dzieje. Na korytarzu było pełno aniołów ciemności. Każdy z nich był zdezorientowany. Po chwili domyśliłem się co chodzi. Ten durny anioł i jego kompania włamali się do nas. Biegiem ruszyłem w stronę ogrodu. Byłem pewien, że ten aniołek tam jest.

Will 

Wszedłem do ogrodu, a Vivien i Luck odciągnie ode mnie uwagę.  Ogród był cudowny, ale mnie interesował tylko kwiat otoczony płotem z cierni. Na każdej gałązce wisiał klucz. Przyjrzałem się im dokładnie i sięgnąłem po srebrny klucz w kształcie litery C. Ciernie raniły mnie do krwi. Po mojej dłoni leciały krople czerwonej cieczy.  Kiedy złapałem za niego, płot się rozstąpił ukazując białą róże z czerwonymi plamami róże. Podeszłem do niej. Już miałem ją zerwać kiedy usłyszałem za mną głos Roberta. 
- Co za ironia. 
- Nie rozumiem. 
- Mój ojciec chciał z ciebie zrobić strażnika róży, a ty chcesz ją zerwać.  
- To nie jest ironia. 
- Nie?  A cóż takiego?  
- Przeznaczenie.
- Nie rób tego.  Nie zrywaj jej.
- Gdybyś był aniołem światła wiedział byś, dlatego to robię. 
Zerwałem ją i przeniosłem się w inne miejsce. 
- Zrobię co chcesz, proś o co chcesz.  Bądź rozważny. Spełniam jedno życzenie i tylko jeśli jest szczere.


piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 35 Mapa

Will

- I co teraz Williamie?- zaśmiała się Ever.
- Will. Co teraz? - spytała Vivien.
- Co z nią zrobimy? - spytał Luck. 
- Wypuścimy ją. - odpowiedziałem. 
- Jak to? - zdziwili się moi towarzysze.
- Jesteśmy aniołami. Nie będziemy jej tu więzić. Jest zbędnym balastem. Wypuścimy ją. 
- Will... - zaczęła Vivien.
- To moja decyzja. Jestem wysokim aniołem. Musisz mnie słuchać.
Vivien kiwnęła głową. Ever spojrzała na mnie zdziwiona. 
-Kocham osobę, której masz wygląd, ale ciebie nienawidzę. 
Dziewczyna zniknęła w jednej chwili. Była tak blisko i znów jej nie ma. Znów jestem sam. Nie rozumiem czemu los nam nie sprzyja. 

Robert

Ever pojawiła się niespodziewanie z powrotem. 
- Idą tu. 
- Dobrze, że mówisz Everly. 
- Wiedzą, że nie jestem nią. 
- Wiedziałem, że ten anioł nie jest głupi. Za bardzo zależy mu na Ever. Zostaw mnie samego.
Dziewczyna posłusznie wyszła z pomieszczenia. 

Will

Usiadłem w głębi jaskini. Chciałem zostać sam, ale Vivien dosiadła się do mnie. 
- Tak mi przykro Will.
- Przecież to było zbyt piękne by było prawdziwe. 
Podszedł do nas Luck i powiedział:
- Głowa do góry. Przecież nie wszystko jeszcze stracone. 
- Macie rację. Ever żyję, a w naszych rękach jest jej życie. 
- Co masz zamiar z tym zrobić? - spytała Vivien. 
- Znajdziemy ten kwiat. 
- To jest Will jakiego znam. 
- Co zrobisz jak się obudzi? - spytał Luck.
- Zostanę przy niej na ziemi. 
- Co?- zdziwiła się Vivien. - Zrezygnujesz z bycia aniołem?
- Tak. Dla niej. Tym razem zostanę przy niej na zawsze.
- To takie romantyczne. - pisnęła Vivien.
- Ciekawe czy Ever też tak powie. 
- Ile zostało do królestwa aniołów?
- Nie cały dzień. Jutro w południe będziemy na miejscu. 
Wyciągnąłem z kieszeni kompas i mapę. 

-Jesteśmy tu, a mam dojść tam. 
Pokazywałem im najszybszą drogę i tłumaczyłem plan. Wszystko musiało się udać.

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 34 Ciąg dalszy nastąpi.

3 komentarze = next w środę

Will

Chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłem rumieńce na policzkach Vivien. Ever, żeby nie wybuchnąć śmiechem wtuliła się w moje ramie. Anielica jednym szybkim ruchem zakryła włosami swoje policzka. 
- Chyba pora się położyć. Dobranoc. - powiedziała blondynka i poszła się położyć.
Nie było już szansy z nią podyskutować, więc uznaliśmy, że rzeczywiście najwyższa pora spać. Dość długo nie mogłem zasnąć, a kiedy to zrobiłem zobaczyłem Światło. Dziewczyna wyglądała jakby na mnie czekała. 
- Jesteś. Will. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Ufasz mi?
- Oczywiście. 
- Will. To nie jest Everly. 
Nie mogłem w to uwierzyć. 
- S kąt możesz to wiedzieć? Nie widziałaś jej. Nie istniejesz...
- Wiem, że możesz w to nie wierzyć. Rozmawiałam z nią. Pilnuje i ciebie i jej. Ona jest z nami, w niebie. Uwierz mi. 
- Jak mogę wierzyć komuś kogo nie znam?
- Pomogłam ci. Czy to, że nie znasz mojego imienia stanowi jakiś problem?
- Ni...
- No właśnie. Jednak jako dowód mojego zaufania zdradzę ci swoje imię. 
- Nie musisz...
- Wiem. Jestem Azathra. Wysoka anielica światła. 
- Twoje imię dostała Ever. 
- Tak. Chciałam jej zawsze pomóc
- Ale...
- Dostała moje imię, bo na nie zasługiwała. 
Miałem ją spytać jeszcze o wiele rzeczy, jednak się obudziłem. Reszta już nie spała. Zerwałem się strasznie szybko z miejsca. 
- Co tam śpiochu? - spytała Vivien, ale ją zignorowałem i podeszłem do Ever. 
- Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć?! - wrzasnąłem.
- Nie wiem o co ci chodzi. - odparła. 
- Nie wiesz. - prawie się zaśmiałem. - Nie wiesz?
- Nie
- Nie rób ze mnie głupiego. 
- Will uspokój się. - powiedziała Vivien, ale znów ją zignorowałem. 
- Nie robię z ciebie głupiego, tobie bez mojej pomocy wychodzi ci idealnie. 
Złapałem ją za ramię. 
- Kim jesteś skoro nie nią?
- Nie wiem o co ci chodzi. 
Potrząsnąłem nią. Byłem wściekły. 
- Lepiej powiedz mi kim jesteś. 
- Bo co?
- Bo pożałujesz. 
- O jej. Aniołek ma pazurki. 
Dziewczyna roześmiała się jakby nie wiedziała w jakiej jest sytuacji. 
- Ostrzegam cię. 
- Ty mnie? - udała zdziwioną. - Raczej na odwrót. Wszystko co mi zrobisz zrobisz i jej. To co ryzykujemy?
I ty mnie miała. W takim wypadku nie zaryzykuje. 
- Wiedziałam. - powiedziała zadowolona. - Jesteś tchórzem. 
- Ja mogę być tchórzem. A ty czym?
-Mroczną stroną Ever. Stworzoną przez anioły ciemności. 
Vivien i Luck wędrowali wzrokiem pomiędzy Ever, a sobą na wzajem. Prawda okazała się bardziej bolesna, niż myślałem. Chciałem wtedy po prostu zniknąć i zostawić to wszystko. Chciałem, żeby obok mnie była prawdziwa Ever. Żałowałem, że na balu nie zgodziłem się z nią zostać. Żałowałem, że wróciłem jej życie do góry nogami. Mogła żyć normalnie, a dzięki mnie nigdy już nie będzie tak żyła. Spojrzałem na Ever. Chyba trzymałem ją za mocno, bo poleciała jej łzy z oczu. 

Elena


Siedziałam obok Everly, kiedy po jej policzku popłynęła łza. 

Delikatnie ją otarłam i szepnęłam. 
- Zobaczysz. Jeszcze nastąpi ciąg dalszy twojego życia. Obiecuję. Ciąg dalszy nastąpi.

sobota, 31 października 2015

Rozdział 33 To nic ważnego.

Will

- Co takiego chcesz mi powiedzieć?
- Ja... Nic. Już nic.
- Wszystko dobrze?
- Tak. Wszystko dobrze.
 Zabrzmiało to tak, jakby Ever chciała zapewnić sama siebie. Martwiłem się, że jednak coś się stało, ale szybko pozbyłem się tej myśli z głowy.

Vivien

Zostałam z Luckiem w jaskini, po tym jak Will z Ever wyszli na spacer. Zasłużyli, by wyjść razem. 
- Cieszysz się, że Ever się znalazła?
- Sama nie wiem. Mam mieszane emocje. Coś mi się w niej nie podoba. Zmieniła się. Jak uważasz Luck?
- Nie wiem. Cieszę się, że wróciła. 
Kilka włosów przesunęły się na moją twarz. Już chciałam je odgarnąć, kiedy wyprzedził mnie Luck. Zaskoczył mnie. 
-  Jesteś wyjątkowa. 
- Naprawdę? A ile znasz anielic?
- No cóż... 
- Właśnie. Tylko mnie. Nie mówił byś tak, gdybyś poznał Elena. Ona jest naprawdę niezwykła. 
- A może i tak ty była byś  dla mnie idealna?
- Nie wiem. Być może tak by było. Być może gdybyś poznał inne anielice zobaczyłbyś, że jestem najzwyklejsza... 
Nie było dane mi dokończyć tego zdania. W jednej chwili Luck pocałował mnie. Byłam zbyt zaskoczona, by jakoś zareagować. Nie żebym wcześniej się nie całowała, ale to było dość dawno. Po dłuższej chwili oddałam pocałunek.
 Po chwili za plecami usłyszałam oklaski. Odwróciłam się. Za mną stał Will z Ever. Właśnie ten czarnowłosy chłopak z uśmiechem bił nam brawo. 
- Już zakończyliście spacer? - spytałam. 
- Jak widać.

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 32 Nie bój się.

Kochani. Proszę o komentarze. 

Will

Schroniliśmy się przed deszczem w jednej z jaskiń. Dalej nie mogłem uwierzyć, że Ever jest przy mnie, jednak coś nie dawało mi spokoju i kazało iść dalej. 

Ever

Cały czas otacza mnie ciemność. Nie wiem, gdzie jestem. Dochodzą do mnie dźwięki z otoczenia, więc wiem, że żyję. Wydawało mi się, że zapadłam w wieczny sen, nad którym nie miałam żadnej kontroli. Chciałam się obudzić, ale im bardziej próbowałam, tym mocnej odczuwałam przegraną. Wpadałam w coraz większą panikę. 
- Nie bój się Everly.
Odwróciłam się w stronę, z której usłyszałam owe słowa. Stała tam kobieta, cała w świetle. 
- Kim ty jesteś? 
- Jestem Światło. Pomagam tobie i Willowi. Doradziłam mu, gdzie może znaleźć lek dla ciebie, a teraz pomagam tobie. 
- Dlaczego?
- Pomagam ci, bo dostałaś moje imię. 
- Azathra?
- Tak. Ciebie też miło poznać. Nie załamuj się. Niedługo, zanim się obejrzysz znów będziesz żyła. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze. 
Jej słowa odbijały się echem w okół mnie. Jeszcze trochę i znów zobaczę Willa. Jeszcze trochę.

Will

Przytuliłem Ever do siebie i szepnąłem jej do ucha. 
- Chodzi, pokarzę ci coś czego nigdy nie zapomnisz. 
Złapałem jej rękę i poszliśmy w stronę łąki. Deszcz przestał już padać, więc postanowiłem jej pokazać, że piekło też ma swoje piękno.Usiedliśmy na trawie. Ever położyła głowę na moim ramieniu, a ja przejechałem ręką po jej plecach.
Oboje spojrzeliśmy w niebo. Machnąłem delikatnie ręką, a gwiazdy, które było widać z tego miejsca, ułożyły się w prosty napis. Kocham cię Ever. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, a po jej policzku poleciały łzy. 
- Dłużej tak nie mogę. Muszę ci coś powiedzieć. Will...

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 31 + przeprosiny

Na początku chciałam was strasznie przeprosić. Next miał być w piątek, ale wypadło mi parę spraw i jest dziś. Jesteście źli? Wybaczcie, proszę. Dziś będę pisała odrobinę z punktu widzenia złej Everly.

Everly

Szłam z Robertem długim, czarnym korytarzem. Cały czas myślałam o tym jak mam nabrać tego anioła. Z wspomnień wiedziałam, że łączyło ich coś czego nie rozumiałam. Miłość, jakie to obrzydliwe słowo. Przecież, gdyby się w nim nie zakochała, to o wiele lepiej by na tym wyszła. 
- Wszystko dobrze?
- Tak. Oczywiście, że tak. 
- Everly. Poradzisz sobie z tym zadaniem?
- Cóż za głupie pytanie. Oczywiście, że tak. 
- Innej odpowiedzi nie chciałem słyszeć. 
- I nie usłyszał byś. Wiesz, gdzie są teraz?
- Nie daleko. Około godziny z tond.
Więcej nie chciałam słyszeć. Wyszłam z pałacu i pobiegłam do na północ. Po drodze rozdarłam w paru miejscach bluzkę i spodnie. Musiałam przypominać zagubioną niezdarę, która uciekła od aniołów ciemności. Wkurzyłam się, gdy niedaleko góry, za którą znajdowało się miasto aniołów zaczął padać deszcz. To nie jest mój dzień. 

Will

Dochodziliśmy właśnie do jednej z gór, gdy zaczął padać deszcz. 
To był po prostu pech. Przy górze zauważyłem pewną postać. Owa postać siedziała przy górze, a twarz miała schowaną w dłonie. Po chwili namysłu postanowiłem do niej podejść. Zignorowałem uwagi Vivien, że wariuje i popieranie ją przez Lucka. Tą postacią okazała się dziewczyna. Wyglądała na wykończoną. Miała gdzieniegdzie dziury w ubraniach i płakała. Nie wyglądała na anioła ciemności. 
- Wszystko dobrze?
- Tak... Ja...
Podniosła głowę, a ja się uśmiechnąłem.
- Will? O boże. Will. 
Wstała i wpadła w moje ramiona. Przez chwile zastanawiałem się czy to nie jest kolejna sztuczka. 
- Z kąt się tu wzięłaś Ever?
- Nie wiem. Jedyne co pamiętam to tą wojna. Potem nic. Kiedy się obudziłam byłam już tu. Mogę ci coś powiedzieć?
- Mów.
- Tak strasznie się boje. 
- Nie bój się. Nie bój się.
Przytuliłem ją do siebie. Mimo, że ją miałem przy sobie, postanowiłem dokończyć zadanie i zdobyć kwiat. Nie wiem czemu, ale wiedziałem, że muszę to zrobić.

piątek, 9 października 2015

Rozdział 30 Nie jesteś sobą.

Przypominam, że jutro najprawdopodobniej  nie  będzie nowego rozdziału. Jeszcze raz zapraszam na TEGO bloga

Will

Drugi dzień wędrówki nie zapowiadał się dobrze. Czułem niepokój, gdy wyszliśmy z kryjówki. Intuicja mówiła mi, że coś czai się w dalszej części wędrówki. Niestety nie myliłem się. Spojrzałem przed siebie.Widziałem Ever. Nie była daleko. Podbiegłem do niej. Stała tam. Moja ukochana stała przede mną jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie. 
- Ever?
- Tęskniłam. 
Odgarnąłem nie pewnie jej włosy z twarzy i spojrzałem na Vivien. 
- To nie możliwe.-szepnęła anielica.
- Vivien. Dlaczego nie wierzysz w to co widzisz?
- Bo ty jesteś w niebie. 
- To czemu tu stoję?
Vivien spojrzała na oszołomionego Lucka i znów na Ever. Jednak w mojej ukochanej było coś innego. Dziwnego. 
- Skoro to ty, to odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Jakie?- Ever wyglądała na zdenerwowaną. 
Wiedziałem już, że to nie ona. Za dobrze ją znałem i znałem też sztuczki aniołów ciemności. 
- Jak przybrałaś jej postać Ametysto?
- Tak dawno się nie widzieliśmy, a ty wiedziałeś na czym polega mój dar. Oni już wiedzą. Wszystkich was złapią. Lepiej przyzwyczaj się do myśli, że Ever tu jest. 
Anielica ciemności zniknęła w gmieniu oka, a ja wiedziałem, że mamy kłopoty. 

Robert

Wszedłem do pokoju, w którym siedział mój ojciec. 
- Ojcze. Udało się. 
- Nie możliwe. Pokarz mi ją. 
- Jak sobie życzysz. Uśmiechnąłem się dumnie do drzwi i kazałem jej wejść. Drzwi otwarły się, a do pomieszczenia weszła Ever. Ustawiła się na środku. Idealnie współgrała z skrzydłami wykonanymi na ścianie.
- Ojcze. Poznaj naszą Everly Hart. 
- Witaj córko. 
Ever uśmiechnęła się delikatnie. 
- Witaj ojcze. 
Byłem dumny z mojego dzieła. Pomyśleć, że starczyło trochę krwi mojej siostry, aby stworzyć jej idealną kopie.
- Ten anioł się na to nabierze?
- Ma wszystkie wspomnienia Ever, jej wygląd, głos i zachowanie. Są identyczne w każdym calu. Poza tym, że ona jest po naszej stronie. 
- Jest żywa?
- Jej serce bije, a w jej żyłach płynie krew. Jest idealna. I posłuszna mi. Sam Lucyfer nie powstydził by się takiego stworzenia. 
- W to nie wątpię. Pamiętaj jednak, że ja tu rządzę. 
- Oczywiście. 
Przecież nie będę sobie rąk brudził. Niech te aniołki się nim zajmą. Czas na kogoś nowego na miejsce strażnika czasu.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 29 Rozmowa

Kochani, dalej proszę o komentarze. 

Will

Droga, którą przeszliśmy pierwszego dnia niczym nie różniła się od krajobrazu. Wszystko było zniszczone. Miałem sporo wątpliwości. Myślałem o tym, czy mama mnie nie okłamała, czy Ever się obudzi. Po całym dniu wędrówki znów zatrzymaliśmy się w jakieś jaskini. Położyłem się, jednak nie mogłem zasnąć. Kiedy tylko zamykałem oczy widziałem Ever. Leżałem więc i słuchałem o czym Vivien i Luck rozmawiają. Nie żebym był wścibski, po prostu tak samo wyszło. 
- Od jak dawna znasz Willa?
- Nie dawno. Jak zszedł na ziemię się poznaliśmy...
- I ufasz mu?
- Tak. Jest aniołem. Czemu miałabym mu nie ufać?
- Nie wiem. 
- Widzisz. Takie jest życie. Dziwne i nie zrozumiałe, ale nie ma czasu na zmartwienia. Zawsze może być gorzej. 
- Gdybyś była normalną ziemską dziewczyną, na pewno nie jednemu chłopakowi byś się spodobała. 
- Dzięki. Kiedyś byłam na ziemi. Lubiłam być w śród ludzi, teraz trochę się ich boje.
- Czemu?
- Każdy człowiek ma w sobie cząstkę anioła i demona. Boję się zaufać osobie, która stanie się podła. 
- A mi? A mi byś zaufała?
- Tak. Chyba tak. 
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. 
- Dla ciebie? Znam cię na wylot. Nic nie potrafi cię ruszyć. 
- Prawie nic. 
- Właśnie. Prawie nic. Powinieneś się zdrzemnąć. Dobranoc. 
- Dobrej nocy Vivien. 
Nie żałuje, że wziąłem ze sobą Lucka, ale tego, że się dogada z Vivien się nie spodziewałem. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl, że anielica kogoś polubiła. W końcu udało mi się zasnąć. Znów widziałem Ever. Leżała na łące. Dzień był niezwykły. Dziewczyna miała zamknięte oczy. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem w nos. Moja ukochana się uśmiechnęła i zaśmiała.
Uwielbiałem w niej wszystko. Wygląd, głos, uśmiech. Była po prostu idealna. Nie chciałem się obudzić. Nie chciałem wrócić do rzeczywistości, w której jej nie ma, w której jest ode mnie oddalona, w której śpi i nie wiadomo czy się obudzi. Jedyne o czym marzyłem to by znów przy niej być. Jeśli się obudzi zrobię dla niej wszystko.

Wiem rozdział krótki, przepraszam. Naprawdę potrzebuje waszych komentarzy. Proszę dodawajcie je. 

sobota, 3 października 2015

Rozdział 28 Powiedz, że żartujesz!

Proszę, o komentarze.

Vivien

Will uśmiechnął się do mnie i po dłuższej chwili powiedział. 
- To moja matka. Celin Montclaire. 
- Twoja matka! Powiedz, że żartujesz! Powiedz, że nie jesteś na tyle głupi, aby przyprowadzić tu anioła ciemności! 
- Vivien zachowuj się. - skarcił mnie Will.
- Nic się nie stało. Twoja znajoma ma prawo się nie pokoić, że tu jestem. Jednak nie mam złych intencji. Chcę wam pomóc. 
- Akurat. Niby czemu pani miałaby nam pomóc?
- Ze względu na mojego syna. 
- Vivien uspokój się. Moja matka jest aniołem ciemności, więc na pewno wie, gdzie jest ukryty ten przedmiot.
- Rób jak uważasz. Przecież jesteś wysokim aniołem. Na pewno rozważałeś wszystkie za i przeciw. 
Uwierzysz, że tak. 
- Więc w czym mogę wam pomóc.
- To zabrzmi głupio, ale szukamy diabelskiego kwiatu. Wiesz gdzie on jest?
- Nie do końca. Poco on wam?
- Jest mi bardzo potrzebny, mamo...
- Powiem wam, gdzie go szukać. Jakieś trzy dni wędrówki z tond dojdziecie do serca piekła. W pałacu Lucyfera są drzwi. Przenoszą one do jedynego ogrodu w piekle. Tam aż się roi od aniołów ciemności. Jeśli gdzieś może być ten kwiat, to pewnie tam. 
- Dziękuje mamo. Znikasz już?

- Tak. Nikomu nie powiem, że tu jesteście. Powodzenia. 

Will

Patrzyłem jak moja matka znika. Cieszyłem się, że na nią wpadłem. Wiem, że nie miała mi nigdy za złe odejścia. Po prostu tęskniła. 
- To co teraz Will?
Jak to co?- wtrącił się Luck. - Idziemy dalej. 
- Tak. Zbierajmy się. Zostały nam trzy dni drogi. Im szybciej wyjdziemy, tym szybciej dojdziemy. - powiedziałem. 
Po chwili wyruszyliśmy w drogę. Wiedziałem, że będzie długa i męcząca, ale czego się nie robi dla miłości. Ten czas nie nadawał się na zmartwienia. W tedy jednak postanowiłem, że nigdy już nie pozwolę by Ever coś się stało. Nigdy więcej nie zostawię jej samej. Będę przy niej na zawsze, choćby nie wiem co miało się stać.

Spóźnione życzenia


Wczoraj był dzień Anioła Stróża, więc najlepsze życzenia dla wszystkich Aniołów Stróżów. 


piątek, 2 października 2015

Rozdział 27 Kto to?

Elena

- I to jest koniec mojej historii. Jak sama słyszysz, wyszłam na tym nieźle. Ever. Mam nadzieje, że się dość szybko obudzisz. Will na pewno coś zrobi. Zobaczysz. Uda mu się. 

Will

Zamknąłem oczy i po jakimś czasie zasnąłem. Kiedy się obudziłem usłyszałem głos Ever. Wołała mnie. Wstałem i poszedłem za jej głosem. Prowadził do lasu. Nie pamiętałem go. Jednak sama myśl, że Ever tam jest była dla mnie cenna. Wszedłem do lasu, ale nikogo tam nie było.
 Dopiero po chwili zauważyłem postać stojącą w cieniu. Wiedziałem, że to nie Ever. Owa postać bardzo uważnie mi się przyglądała, jakby czegoś szukała. 
- Witaj. - powiedziałem.
- Will?
- Tak. A ty to?
Kobieta wyszła z cienia. Uśmiechnęła się delikatnie, aja nie mogłem uwierzyć w to co widzę.

Vivien

Wstałam i postanowiłam zobaczyć gdzie Will. W miejscu gdzie spał nie było nikogo. Potrząsnęłam ramieniem Lucka, aby go obudzić. 
- Luck. Luck. 
Chłopak otworzył zaspane oczy. 
- Coś się stało?
- Nie ma Willa. 
- Jak to?
- Po prostu go nie ma. 
Chłopak podźwignął się na nogi. Wyszliśmy z jaskini, ale po Willu nie było ani śladu. 
- Gdzie mógł pójść?
- Nie wiem, ale zna to miejsce jak własną kieszeń. 
Weszliśmy z powrotem do jaskini, aby tam poczekać na anioła. 
- Od dawna jesteś anielicą?
- Ja?
- No, a widzisz tu inną anielice?
- No nie. Zmarłam 13 czerwca 1990. 
- Nie jesteś taka stara. 
- Nie. I nie mam ukończonego pełnego szkolenia.Zostałam na etapie żniwiarza. 
- Lubisz to?
- Luck. Nie chodzi o to, czy to lubię, ale czy mogę ochronić ludzi przed złym końcem. 
- Chronisz każdego?
- Tak. 
- A mnie?
- Ciebie też. Wy cienie jesteście nie zwykli. 
- Może spotkamy się kiedyś, po tej misji?
- Z przyjemnością. 
Naszą rozmowę przerwał Will. Wszedł do jaskini przyprowadzając do nas kobietę o czarnych włosach.
- Kto to?