sobota, 31 października 2015

Rozdział 33 To nic ważnego.

Will

- Co takiego chcesz mi powiedzieć?
- Ja... Nic. Już nic.
- Wszystko dobrze?
- Tak. Wszystko dobrze.
 Zabrzmiało to tak, jakby Ever chciała zapewnić sama siebie. Martwiłem się, że jednak coś się stało, ale szybko pozbyłem się tej myśli z głowy.

Vivien

Zostałam z Luckiem w jaskini, po tym jak Will z Ever wyszli na spacer. Zasłużyli, by wyjść razem. 
- Cieszysz się, że Ever się znalazła?
- Sama nie wiem. Mam mieszane emocje. Coś mi się w niej nie podoba. Zmieniła się. Jak uważasz Luck?
- Nie wiem. Cieszę się, że wróciła. 
Kilka włosów przesunęły się na moją twarz. Już chciałam je odgarnąć, kiedy wyprzedził mnie Luck. Zaskoczył mnie. 
-  Jesteś wyjątkowa. 
- Naprawdę? A ile znasz anielic?
- No cóż... 
- Właśnie. Tylko mnie. Nie mówił byś tak, gdybyś poznał Elena. Ona jest naprawdę niezwykła. 
- A może i tak ty była byś  dla mnie idealna?
- Nie wiem. Być może tak by było. Być może gdybyś poznał inne anielice zobaczyłbyś, że jestem najzwyklejsza... 
Nie było dane mi dokończyć tego zdania. W jednej chwili Luck pocałował mnie. Byłam zbyt zaskoczona, by jakoś zareagować. Nie żebym wcześniej się nie całowała, ale to było dość dawno. Po dłuższej chwili oddałam pocałunek.
 Po chwili za plecami usłyszałam oklaski. Odwróciłam się. Za mną stał Will z Ever. Właśnie ten czarnowłosy chłopak z uśmiechem bił nam brawo. 
- Już zakończyliście spacer? - spytałam. 
- Jak widać.

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 32 Nie bój się.

Kochani. Proszę o komentarze. 

Will

Schroniliśmy się przed deszczem w jednej z jaskiń. Dalej nie mogłem uwierzyć, że Ever jest przy mnie, jednak coś nie dawało mi spokoju i kazało iść dalej. 

Ever

Cały czas otacza mnie ciemność. Nie wiem, gdzie jestem. Dochodzą do mnie dźwięki z otoczenia, więc wiem, że żyję. Wydawało mi się, że zapadłam w wieczny sen, nad którym nie miałam żadnej kontroli. Chciałam się obudzić, ale im bardziej próbowałam, tym mocnej odczuwałam przegraną. Wpadałam w coraz większą panikę. 
- Nie bój się Everly.
Odwróciłam się w stronę, z której usłyszałam owe słowa. Stała tam kobieta, cała w świetle. 
- Kim ty jesteś? 
- Jestem Światło. Pomagam tobie i Willowi. Doradziłam mu, gdzie może znaleźć lek dla ciebie, a teraz pomagam tobie. 
- Dlaczego?
- Pomagam ci, bo dostałaś moje imię. 
- Azathra?
- Tak. Ciebie też miło poznać. Nie załamuj się. Niedługo, zanim się obejrzysz znów będziesz żyła. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze. 
Jej słowa odbijały się echem w okół mnie. Jeszcze trochę i znów zobaczę Willa. Jeszcze trochę.

Will

Przytuliłem Ever do siebie i szepnąłem jej do ucha. 
- Chodzi, pokarzę ci coś czego nigdy nie zapomnisz. 
Złapałem jej rękę i poszliśmy w stronę łąki. Deszcz przestał już padać, więc postanowiłem jej pokazać, że piekło też ma swoje piękno.Usiedliśmy na trawie. Ever położyła głowę na moim ramieniu, a ja przejechałem ręką po jej plecach.
Oboje spojrzeliśmy w niebo. Machnąłem delikatnie ręką, a gwiazdy, które było widać z tego miejsca, ułożyły się w prosty napis. Kocham cię Ever. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, a po jej policzku poleciały łzy. 
- Dłużej tak nie mogę. Muszę ci coś powiedzieć. Will...

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 31 + przeprosiny

Na początku chciałam was strasznie przeprosić. Next miał być w piątek, ale wypadło mi parę spraw i jest dziś. Jesteście źli? Wybaczcie, proszę. Dziś będę pisała odrobinę z punktu widzenia złej Everly.

Everly

Szłam z Robertem długim, czarnym korytarzem. Cały czas myślałam o tym jak mam nabrać tego anioła. Z wspomnień wiedziałam, że łączyło ich coś czego nie rozumiałam. Miłość, jakie to obrzydliwe słowo. Przecież, gdyby się w nim nie zakochała, to o wiele lepiej by na tym wyszła. 
- Wszystko dobrze?
- Tak. Oczywiście, że tak. 
- Everly. Poradzisz sobie z tym zadaniem?
- Cóż za głupie pytanie. Oczywiście, że tak. 
- Innej odpowiedzi nie chciałem słyszeć. 
- I nie usłyszał byś. Wiesz, gdzie są teraz?
- Nie daleko. Około godziny z tond.
Więcej nie chciałam słyszeć. Wyszłam z pałacu i pobiegłam do na północ. Po drodze rozdarłam w paru miejscach bluzkę i spodnie. Musiałam przypominać zagubioną niezdarę, która uciekła od aniołów ciemności. Wkurzyłam się, gdy niedaleko góry, za którą znajdowało się miasto aniołów zaczął padać deszcz. To nie jest mój dzień. 

Will

Dochodziliśmy właśnie do jednej z gór, gdy zaczął padać deszcz. 
To był po prostu pech. Przy górze zauważyłem pewną postać. Owa postać siedziała przy górze, a twarz miała schowaną w dłonie. Po chwili namysłu postanowiłem do niej podejść. Zignorowałem uwagi Vivien, że wariuje i popieranie ją przez Lucka. Tą postacią okazała się dziewczyna. Wyglądała na wykończoną. Miała gdzieniegdzie dziury w ubraniach i płakała. Nie wyglądała na anioła ciemności. 
- Wszystko dobrze?
- Tak... Ja...
Podniosła głowę, a ja się uśmiechnąłem.
- Will? O boże. Will. 
Wstała i wpadła w moje ramiona. Przez chwile zastanawiałem się czy to nie jest kolejna sztuczka. 
- Z kąt się tu wzięłaś Ever?
- Nie wiem. Jedyne co pamiętam to tą wojna. Potem nic. Kiedy się obudziłam byłam już tu. Mogę ci coś powiedzieć?
- Mów.
- Tak strasznie się boje. 
- Nie bój się. Nie bój się.
Przytuliłem ją do siebie. Mimo, że ją miałem przy sobie, postanowiłem dokończyć zadanie i zdobyć kwiat. Nie wiem czemu, ale wiedziałem, że muszę to zrobić.

piątek, 9 października 2015

Rozdział 30 Nie jesteś sobą.

Przypominam, że jutro najprawdopodobniej  nie  będzie nowego rozdziału. Jeszcze raz zapraszam na TEGO bloga

Will

Drugi dzień wędrówki nie zapowiadał się dobrze. Czułem niepokój, gdy wyszliśmy z kryjówki. Intuicja mówiła mi, że coś czai się w dalszej części wędrówki. Niestety nie myliłem się. Spojrzałem przed siebie.Widziałem Ever. Nie była daleko. Podbiegłem do niej. Stała tam. Moja ukochana stała przede mną jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie. 
- Ever?
- Tęskniłam. 
Odgarnąłem nie pewnie jej włosy z twarzy i spojrzałem na Vivien. 
- To nie możliwe.-szepnęła anielica.
- Vivien. Dlaczego nie wierzysz w to co widzisz?
- Bo ty jesteś w niebie. 
- To czemu tu stoję?
Vivien spojrzała na oszołomionego Lucka i znów na Ever. Jednak w mojej ukochanej było coś innego. Dziwnego. 
- Skoro to ty, to odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Jakie?- Ever wyglądała na zdenerwowaną. 
Wiedziałem już, że to nie ona. Za dobrze ją znałem i znałem też sztuczki aniołów ciemności. 
- Jak przybrałaś jej postać Ametysto?
- Tak dawno się nie widzieliśmy, a ty wiedziałeś na czym polega mój dar. Oni już wiedzą. Wszystkich was złapią. Lepiej przyzwyczaj się do myśli, że Ever tu jest. 
Anielica ciemności zniknęła w gmieniu oka, a ja wiedziałem, że mamy kłopoty. 

Robert

Wszedłem do pokoju, w którym siedział mój ojciec. 
- Ojcze. Udało się. 
- Nie możliwe. Pokarz mi ją. 
- Jak sobie życzysz. Uśmiechnąłem się dumnie do drzwi i kazałem jej wejść. Drzwi otwarły się, a do pomieszczenia weszła Ever. Ustawiła się na środku. Idealnie współgrała z skrzydłami wykonanymi na ścianie.
- Ojcze. Poznaj naszą Everly Hart. 
- Witaj córko. 
Ever uśmiechnęła się delikatnie. 
- Witaj ojcze. 
Byłem dumny z mojego dzieła. Pomyśleć, że starczyło trochę krwi mojej siostry, aby stworzyć jej idealną kopie.
- Ten anioł się na to nabierze?
- Ma wszystkie wspomnienia Ever, jej wygląd, głos i zachowanie. Są identyczne w każdym calu. Poza tym, że ona jest po naszej stronie. 
- Jest żywa?
- Jej serce bije, a w jej żyłach płynie krew. Jest idealna. I posłuszna mi. Sam Lucyfer nie powstydził by się takiego stworzenia. 
- W to nie wątpię. Pamiętaj jednak, że ja tu rządzę. 
- Oczywiście. 
Przecież nie będę sobie rąk brudził. Niech te aniołki się nim zajmą. Czas na kogoś nowego na miejsce strażnika czasu.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 29 Rozmowa

Kochani, dalej proszę o komentarze. 

Will

Droga, którą przeszliśmy pierwszego dnia niczym nie różniła się od krajobrazu. Wszystko było zniszczone. Miałem sporo wątpliwości. Myślałem o tym, czy mama mnie nie okłamała, czy Ever się obudzi. Po całym dniu wędrówki znów zatrzymaliśmy się w jakieś jaskini. Położyłem się, jednak nie mogłem zasnąć. Kiedy tylko zamykałem oczy widziałem Ever. Leżałem więc i słuchałem o czym Vivien i Luck rozmawiają. Nie żebym był wścibski, po prostu tak samo wyszło. 
- Od jak dawna znasz Willa?
- Nie dawno. Jak zszedł na ziemię się poznaliśmy...
- I ufasz mu?
- Tak. Jest aniołem. Czemu miałabym mu nie ufać?
- Nie wiem. 
- Widzisz. Takie jest życie. Dziwne i nie zrozumiałe, ale nie ma czasu na zmartwienia. Zawsze może być gorzej. 
- Gdybyś była normalną ziemską dziewczyną, na pewno nie jednemu chłopakowi byś się spodobała. 
- Dzięki. Kiedyś byłam na ziemi. Lubiłam być w śród ludzi, teraz trochę się ich boje.
- Czemu?
- Każdy człowiek ma w sobie cząstkę anioła i demona. Boję się zaufać osobie, która stanie się podła. 
- A mi? A mi byś zaufała?
- Tak. Chyba tak. 
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. 
- Dla ciebie? Znam cię na wylot. Nic nie potrafi cię ruszyć. 
- Prawie nic. 
- Właśnie. Prawie nic. Powinieneś się zdrzemnąć. Dobranoc. 
- Dobrej nocy Vivien. 
Nie żałuje, że wziąłem ze sobą Lucka, ale tego, że się dogada z Vivien się nie spodziewałem. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl, że anielica kogoś polubiła. W końcu udało mi się zasnąć. Znów widziałem Ever. Leżała na łące. Dzień był niezwykły. Dziewczyna miała zamknięte oczy. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem w nos. Moja ukochana się uśmiechnęła i zaśmiała.
Uwielbiałem w niej wszystko. Wygląd, głos, uśmiech. Była po prostu idealna. Nie chciałem się obudzić. Nie chciałem wrócić do rzeczywistości, w której jej nie ma, w której jest ode mnie oddalona, w której śpi i nie wiadomo czy się obudzi. Jedyne o czym marzyłem to by znów przy niej być. Jeśli się obudzi zrobię dla niej wszystko.

Wiem rozdział krótki, przepraszam. Naprawdę potrzebuje waszych komentarzy. Proszę dodawajcie je. 

sobota, 3 października 2015

Rozdział 28 Powiedz, że żartujesz!

Proszę, o komentarze.

Vivien

Will uśmiechnął się do mnie i po dłuższej chwili powiedział. 
- To moja matka. Celin Montclaire. 
- Twoja matka! Powiedz, że żartujesz! Powiedz, że nie jesteś na tyle głupi, aby przyprowadzić tu anioła ciemności! 
- Vivien zachowuj się. - skarcił mnie Will.
- Nic się nie stało. Twoja znajoma ma prawo się nie pokoić, że tu jestem. Jednak nie mam złych intencji. Chcę wam pomóc. 
- Akurat. Niby czemu pani miałaby nam pomóc?
- Ze względu na mojego syna. 
- Vivien uspokój się. Moja matka jest aniołem ciemności, więc na pewno wie, gdzie jest ukryty ten przedmiot.
- Rób jak uważasz. Przecież jesteś wysokim aniołem. Na pewno rozważałeś wszystkie za i przeciw. 
Uwierzysz, że tak. 
- Więc w czym mogę wam pomóc.
- To zabrzmi głupio, ale szukamy diabelskiego kwiatu. Wiesz gdzie on jest?
- Nie do końca. Poco on wam?
- Jest mi bardzo potrzebny, mamo...
- Powiem wam, gdzie go szukać. Jakieś trzy dni wędrówki z tond dojdziecie do serca piekła. W pałacu Lucyfera są drzwi. Przenoszą one do jedynego ogrodu w piekle. Tam aż się roi od aniołów ciemności. Jeśli gdzieś może być ten kwiat, to pewnie tam. 
- Dziękuje mamo. Znikasz już?

- Tak. Nikomu nie powiem, że tu jesteście. Powodzenia. 

Will

Patrzyłem jak moja matka znika. Cieszyłem się, że na nią wpadłem. Wiem, że nie miała mi nigdy za złe odejścia. Po prostu tęskniła. 
- To co teraz Will?
Jak to co?- wtrącił się Luck. - Idziemy dalej. 
- Tak. Zbierajmy się. Zostały nam trzy dni drogi. Im szybciej wyjdziemy, tym szybciej dojdziemy. - powiedziałem. 
Po chwili wyruszyliśmy w drogę. Wiedziałem, że będzie długa i męcząca, ale czego się nie robi dla miłości. Ten czas nie nadawał się na zmartwienia. W tedy jednak postanowiłem, że nigdy już nie pozwolę by Ever coś się stało. Nigdy więcej nie zostawię jej samej. Będę przy niej na zawsze, choćby nie wiem co miało się stać.

Spóźnione życzenia


Wczoraj był dzień Anioła Stróża, więc najlepsze życzenia dla wszystkich Aniołów Stróżów. 


piątek, 2 października 2015

Rozdział 27 Kto to?

Elena

- I to jest koniec mojej historii. Jak sama słyszysz, wyszłam na tym nieźle. Ever. Mam nadzieje, że się dość szybko obudzisz. Will na pewno coś zrobi. Zobaczysz. Uda mu się. 

Will

Zamknąłem oczy i po jakimś czasie zasnąłem. Kiedy się obudziłem usłyszałem głos Ever. Wołała mnie. Wstałem i poszedłem za jej głosem. Prowadził do lasu. Nie pamiętałem go. Jednak sama myśl, że Ever tam jest była dla mnie cenna. Wszedłem do lasu, ale nikogo tam nie było.
 Dopiero po chwili zauważyłem postać stojącą w cieniu. Wiedziałem, że to nie Ever. Owa postać bardzo uważnie mi się przyglądała, jakby czegoś szukała. 
- Witaj. - powiedziałem.
- Will?
- Tak. A ty to?
Kobieta wyszła z cienia. Uśmiechnęła się delikatnie, aja nie mogłem uwierzyć w to co widzę.

Vivien

Wstałam i postanowiłam zobaczyć gdzie Will. W miejscu gdzie spał nie było nikogo. Potrząsnęłam ramieniem Lucka, aby go obudzić. 
- Luck. Luck. 
Chłopak otworzył zaspane oczy. 
- Coś się stało?
- Nie ma Willa. 
- Jak to?
- Po prostu go nie ma. 
Chłopak podźwignął się na nogi. Wyszliśmy z jaskini, ale po Willu nie było ani śladu. 
- Gdzie mógł pójść?
- Nie wiem, ale zna to miejsce jak własną kieszeń. 
Weszliśmy z powrotem do jaskini, aby tam poczekać na anioła. 
- Od dawna jesteś anielicą?
- Ja?
- No, a widzisz tu inną anielice?
- No nie. Zmarłam 13 czerwca 1990. 
- Nie jesteś taka stara. 
- Nie. I nie mam ukończonego pełnego szkolenia.Zostałam na etapie żniwiarza. 
- Lubisz to?
- Luck. Nie chodzi o to, czy to lubię, ale czy mogę ochronić ludzi przed złym końcem. 
- Chronisz każdego?
- Tak. 
- A mnie?
- Ciebie też. Wy cienie jesteście nie zwykli. 
- Może spotkamy się kiedyś, po tej misji?
- Z przyjemnością. 
Naszą rozmowę przerwał Will. Wszedł do jaskini przyprowadzając do nas kobietę o czarnych włosach.
- Kto to?