wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 2 Decyzja

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy komentują lub czytają mojego bloga.

„Gdy człowiek podejmuje już decyzję, to trochę jakby skoczył w wartki strumień, który porywa go kierunku, o jakim mu się nawet nie śniło, w chwili gdy ją podejmował.” Paulo Coe­lho



Will
~ Czy to był sen?
Znowu ona. Może jak nie będę odpowiadał, to Everly da sobie spokój. Nie. Raczej nie. Znam ją już 17 lat i wiem, że ona nie da za wygraną. Powinienem był to przewidzieć. Everly. Co ja z tobą mam? Czy to za dużo prosić, abyś uznała to za sen i nie pakowała się więcej w kłopoty? Chyba dostałem jedną z bardziej upartych podopiecznych. Czasem mam już jej dość, ale to tylko czasem, a nieraz wręcz przeciwnie. Kim byłby anioł stróż bez podopiecznego? Kim byłby człowiek bez stróża? Kim ja byłbym bez podopiecznej? Pewnie byłbym taki jak Baltazar.  Już wiem, co muszę zrobić. Poproszę Elenę, aby wypuściła mnie na ziemię. Baltazar na pewno chce czegoś od Everly, a to źle wróży. Muszę wiedzieć, czy coś jej grozi, a jeśli tak, to łatwiej będzie mi ją chronić na ziemi. Wyszedłem z domu i poleciałem do domu snów. To tam mieszkały wszystkie wysokie anioły. Wszedłem do budynku i skierowałem się w stronę pokoju Eleny. Stanąłem pod jej drzwiami i zapukałem.
- Proszę.
Wszedłem do środka. Elena siedziała na krześle obok jej chłopaka, Jonathana. Anielica nie kryła zdumienia, że przyszedłem. Dopiero po chwili odezwała się:
- Williamie. W czym mogę ci pomóc?
- Eleno. Baltazar chce czegoś od Everly. Nie pytaj z kąt to wiem, po prostu to wiem. Łatwiej będzie mi ją chronić na ziemi. Więc. Jeśli mogę prosić cię o wysłanie mnie na ziemie, to byłbym wdzięczny, gdybyś to zrobiła.
- Jonathanie. Co o tym sądzisz?
Elena zawsze pyta go o zdanie, gdyż ona jest młodą anielicą światła. Jest w śród nas od około 3 lat. Kiedy zaczynałem szkolenie na stróża strażnikiem czasu był Ron, ale kiedy kończyłem to stanowisko objęła Elena. Ron częściej wysyłał stróżów na ziemie, ale od Eleny wymaga to większej mocy. W końcu odezwał się Jonathan:
- Myślę, że możemy się zgodzić, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? -spytałem.
- Musisz zmieścić się w czasie wyznaczonym przez nas, a gdy on upłynie musisz się tu wstawić nie zależnie czy zadanie będzie wykończone, czy nie. Myślę, że 14 dni powinno ci wystarczyć. 
Elena uśmiechnęła się promiennie. 
- Jonathanie poszedł byś proszę po Biankę?
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z pokoju. 
- Williamie. Wiem, że podjąłeś zapewne słuszną decyzję, jednak mimo to martwię się o ciebie. 
- Wiem Eleno, ale nie masz czym się martwić. Jestem pewny swoich decyzji. 
Drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Jonathan z Bianką. Kiedy weszli Elena zabrała głos.
- Rytuał do, którego chcesz przystąpić jest bardzo ryzykowny i bolesny. Nawet tak krótki czas na ziemi wykańcza. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Tak.
Naszyjnik Eleny zabłysnął, a w jej dłoniach pojawił się ogień.
- Na mocy danej nam przez Najwyższego wysyłam cię na ziemię Williamie Montclare. Niech cię Bóg błogosławi. 
Otoczył mnie ogień, który poleciał z dłoni Eleny. 
- Idzi pełnić swe zadanie. 
Czułem jak ogień wchodzi we mnie, a ja mimowolnie wrzasnąłem z bólu. Wiedziałem, że Everly jest tego warta.
Elena
Słysząc krzyk Willa chciałam mu pomóc, ale wiedziałam, że nie mogę. W głębi duszy domyślałam się, że nie przenosi się tam tylko dla bezpieczeństwa Everly. Myślę, że ona bardzo go potrzebuję, choć jeszcze o tym nie wie, ale mnie nie da się oszukać. To dość dziwne, że Will dostał się wcześniej na ziemię. Jest to nie lada wyczyn dla stróża. Jestem z niego dumna, mimo że pojawił się tam w anielskiej postaci. Jestem pewna, że wybierając dla niego podopieczną. Po chwili William zniknął, a mnie znów dopadła myśl, że coś mogło nie wyjść.



Rozdział krótszy niż poprzedni, ale mam nadzieję, że się spodobał. Zapraszam do komentowania. Rozdział 3 pojawi się w czwartek.

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 1 Anioł Stróż


Rozdział dedykuję Veronica Hunter i Camille. To ich blogi zachęciły mnie do założenia tego bloga. 

Tak jak obiecałam jest rozdział. Mi osobiści się podoba, ale ocenę zostawiam wam. Dziękuję za komentarze. Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie ich, aż tyle. Wczoraj wieczorem dodałam możliwość komentowania anonimowo. Zapraszam do komentowania. Oto rozdział 1.

„ Anioł zawsze nas ochrania, jest darem boskim - nie trzeba go wzywaćOblicze twojego anioła ukazuje się zawsze, gdy ze szlachetnością odnosisz się do świata. Jest strumieniempolembłękitem nieba.”  Paulo Coelho



Ever

Patrzę jak kończy się świat. Ogień pochłania wszystko. Cofam się, aż wpadam w czyjeś objęcia.

- Everly już dobrze. Jestem tu. To tylko sen.  To tylko sen.

Chcę spojrzeć kto do mnie przemawia. Niestety. Jasne światło oślepia mnie, a ja budzę się w swoim pokoju. Znów to samo. Jasne kremowe ściany dają niesamowity efekt. Przez chwilę myślę czy na pewno nie śpię. Mimo, że mieszkam w Londynie od 2 lat, to i tak nie mogę przyzwyczaić się do tego pokoju. Tęsknie za Hiszpanią. Często się przeprowadzam. Zwłaszcza od kiedy ojciec  zostawił mamę. Moja mama Oriana załamała się i wyjechała ze mną. Jestem Amerykanką. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi . Czy Nawet w sobotę przed pracą nie mogę mieć odrobinę spokoju? Mimowolnie wychodzę z łóżka. Mama już pewnie jest w pracy. Koniec leżenia Everly .Z chodzę po schodach na duł kilkakrotnie ziewając. W końcu dochodzę do drzwi otwierając je. Ku mojemu zdziwieniu za drzwiami stoi ubrany na czarno chłopak. Moją uwagę przykuwają jego błękitne oczy.   Wygląda jak najprawdziwszy anioł.
- Mogę w czymś pomóc?
- Tak. Szukam Everly Hart. Nie wiesz może, gdzie mogę ją znaleźć?
Po co jakiś koleś mnie szuka i z kąt mnie zna? Już miałam mu odpowiedzieć, gdy nagle w mojej głowie pojawia się znajomy głos.
~ Zamknij drzwi Everly!
 Nie wiem czemu, ale go słucham. Delikatnie uśmiecham się do mojego rozmówcy, który powoli zaczyna się niecierpliwić. 
- Niestety chyba panu nie pomogę. Do widzenia.
Próbuje zamknąć drzwi, ale mężczyzna uniemożliwił mi to. Chwile mi się przypatrywał, aż w końcu powiedział
- Panno Hart. Niech pani nie udaje.
~ Uciekaj!
Tym razem od razu słucham tego głosu. Szybko biegnę w stronę drugiego wyjścia, ale chłopak jest ode mnie szybszy. Łapie mnie za rękę, a ja zaczynam się wyrywać. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Zamykam oczy. W mojej głowie pojawia się tylko myśl
~ Pomóż mi! Błagam.
Otwieram oczy i widzę jak na końcu pokoju pojawia się jasne światło. Po sekundzie zamiast blasku stoi tam chłopak. Ma on czarne włosy i niebieskie oczy.
- Mój drogi Baltazarze.-przemówił donośnym głosem.- Atakowanie mojej podopiecznej w mojej obecności jest nie odpowiedzialne.
Po jego upomnieniu za jego plecami ukazują się białe skrzydła. Czy to anioł? Jego podopieczna, to ja? Czy to kolejny głupi sen?
- William. Dawno się nie widzieliśmy. Nie jestem dziś przygotowany na walkę z tobą. Jeszcze ją dorwę. Ani ty, ani nawet wysokie anioły i archanioły mnie nie powstrzymają. Do zobaczenia Everly.
Popchną mnie w stronę anioła, który bez wahania złapał mnie w objęcia. Zanim się zorientowałam został tylko on i ja.
- Everly. Niech to będzie sen.- szeptał mi do ucha. 
Poczułam się senna i zapadłam w skrzydła Morfeusza. Nie mam pojęcia ile spałam. Obudziły mnie promienie słońca.

To wszystko, to jakiś cholerny sen. Podnoszę się. Dopiero teraz zauważam zadrapanie na mojej ręce. Zadrapanie znajdowało się w tym samym miejscu, za które w moim śnie byłam złapana. Czyżby to nie był sen? Przypomniałam sobie jak wezwałam anioła. Może teraz też mi się uda. Co szkodzi spróbować.
~ Kim jesteś?


Will
~ Kim jesteś?
Nie odpowiadam. Everly ma myśleć, że to sen. Musi uważać to za sen.
- Will.
Z moich rozważań wyrywa mnie Elena. Spojrzałem w jej stronę. Jest ona jedyną anielicą bez skrzydeł.
- Williamie. Już wiem o twojej akcji w domu twojej podopiecznej, Everly Hart…
- Eleno. Gdybym nic nie zrobił coś by jej się stało.
- Williamie. Nie przerywaj mi! Jesteś jednym z moich ulubionych strażników, ale nie możesz podejmować się takich zajęć. Do tego są żniwiarze.
- Wiem. Wybacz.
Kobieta uśmiechnęła się i zniknęła. Gdyby nie ten naszyjnik, który nosi na szyi, Elena nie mogłaby być aniołem.
Zresztą kiedyś nie chciała podobno nim być. Już wiem co muszę zrobić, ale czy dam rade? 

Next powinien pojawić się we wtorek.

sobota, 27 czerwca 2015

Prolog Księga 1 Nauka Latania


„ Wszystko ma swój początek…”

„Każdy ma takiego demona na jakiego zasłużył”.  Pod Mocnym Aniołem Jerzego Pilcha


Zastanawiałeś się kiedyś czy anioły istnieją? Czy jest coś po śmierci? Ja już to wiem. Czy uwierzysz, gdy powiem ci, że każdy z nas ma kogoś na kim może polegać? Ten ktoś nas nie opuści, chociaż nieraz bardzo tego chce. Choć czasem w nas wątpi. Choć nie ma na nas siły. Próbuje nam pomóc. Pewnie spytasz jaki ma w tym cel, a wtedy odpowiem, czy zawsze trzeba mieć cel. Jeśli tak, to odpowiedzi jest jasna. Pomaga nam, bo bez tego jesteśmy nikim, podejmujemy głupie wybory i nie dajemy rady. Nie wierzysz? Przekonasz się sam. Nazywam się Everly Hart, a oto moja historia.
Szczerze prolog taki se, ale rozdział, który pojawi się najpóźniej w niedziele będzie świetny.

Witajcie

Witajcie!
Nazywam się Elena, a na tym blogu będę pisała moje opowiadanie o dość nie zwykłej dziewczynie. Na razie tyle mogę wam zdradzić. Jest to mój pierwszy blog, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Notatki będą dodawane w różnych odstępach czasowych, ale postaram się jak najczęściej. Więc nie przedłużając witajcie w świecie gdzie wszystko może się zdarzyć.