niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 26 Między niebem, a piekłem. cz.2

Will

Nade mną stał mój ojciec, blokując uderzenie mojego brata. Mój ojciec mnie obronił. Mój brat ze zdziwienia upuścił miecz.
- Ojcze. Co ty wyrabiasz? - zapytał.
- Uspokój się chłopcze. Will podjął swoją decyzje i choć wstyd mi to przyznać, to jego decyzja była słuszna. 
Byłem zdziwiony słowami mojego ojca. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że Baltazar pomógł mi wstać. Tyle lat unikałem ich jak ognia. Uważałem, że się nie zmienią. Odeszłem od nich bez słowa. Baltazar kiwnął przecząco głową, przyglądając mi się. 
- Willi ja przepraszam.
- Jesteśmy braćmi. Nic tego nie zmieni.

Vivien

Weszłam z Luckiem do ciemnego tunelu. Bez słowa ruszałam za nim. Luck chyba wiedział co robi, ale ja nie. Na końcu korytarza znajdowało się wielkie pomieszczenie. 
- Wziąłem tu kiedyś Ever. Widzisz tą płachtę na końcu sali? Tak? Właśnie o tym mówiłem. Boję się jak zareagujesz, gdy ją odsłonisz. 
Spojrzałam pytająco na Lucka i podeszłam do płachty. Po chwili zdjęłam płachtę i wrzasnęłam. To było okropne. Skrzydła wycięte, wyrwane. Skrzydła, które należały do Eleny. Luck musiał mnie objąć, abym pomyślała o tym trzeźwo. 
- To okropne. - szepnęłam.
- Wiem. Wiem Vivien. Spokojnie. 
Dotknęłam szyby,a skrzydła zaczęły się poruszać. Odskoczyłam od nich zdezorientowana, ale skrzydła dalej się ruszały. Podeszłam do gabloty i spróbowałam ją wywrócić, ale nic z tego nie wyszło. Luck widząc co robię postanowił mi pomóc. Po chwili gablota przewróciła się. Szkło rozsypało się po posadzce. Skrzydła same się poruszyły i odleciały od nas w stronę nieba. Zdezorientowana spojrzałam na Lucka.
- Co się stało?
- Wróciły do domu, do właściciela. 

Elena

Robert natarł na mnie z mieczem w ręce. Drasnął mnie w bok. Czułam jak po moim ciele spływa ciepła ciecz. Krew. Robert uśmiechnął się z satysfakcją. 
- Możesz to zakończyć i dołączyć do mnie. - powiedział. - Ty, moja siostra i jej mąż.
- Nikt z nas nie dołączy do ciebie. 
Złapałem miecz i spróbowałam go trafić, jednak anioł ciemności z łatwością ominął mój cios. 
- Pogódź się z tym. Przegracie. Przegracie Eleno. Opłaca się? Już straciłaś kiedyś skrzydła? Nigdy im nie dorównywałaś.  Bez skrzydeł jesteś słabsza. Słabsza ode mnie. Nie widzisz tego?
- Nie.
Pobiegłam w jego stronę próbując trafić go w bok, jednak anioł odsunął się i trafił mnie w nogę. Krzyknęłam i złapałam się za ranę. Czułam jak krew kapie na ziemie.  Myślałam, że to mój koniec. Nie miałam siły wstać. Noga i bok bolały mnie nie miłosiernie. Robert był zadowolony. Klękałam przednim. Chciałam wstać, ale nie dałam rady i upadłam. Wzrokiem szukałam Jonathana. Kiedy już go znalazłam spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Chciałam mu tyle powiedzieć. Ty sam wrócisz. Poradzisz sobie. Nieoczekiwanie poczułam ogromny ból na plecach. Mój naszyjnik pękł. Czułam jakby coś wżynało mi się w plecy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam tak ogromny ból. Krzyknęłam ile sił. Słyszałam jak ktoś mnie woła. Zamknęłam oczy. Nie wiem ile trwałam w tej pozycji. Dopiero kiedy ból ustał odważyłam się otworzyć oczy. Jonathan walczył z Robertem osłaniając mnie. Czułam jakbym coś miała na plecach. Spojrzałam za siebie. Byłam w szoku. Odzyskałam swoje skrzydła. Były inne niż je zapamiętałam. Miały biały kolor, nie szary. Spojrzałam na swoje ubranie. Zamiast czarnego stroju miałam na sobie lekką, białą sukienkę. Zrozumiałam, że nalezę do aniołów. Już nie byłam inna. Wstałam i złapałam miecz leżący obok mnie.
Robert spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Jonathanie pozwól, że ja się nim zajmę. 
Chłopak uśmiechnął się do mnie i odsunął się od anioła ciemności. 
- Robercie. Gotowy na wynik starcia? - spytałam.
- To nie możliwe. - powiedział.
- Nie możliwe, a jednak.

1 komentarz:

  1. "- To nie możliwe. - powiedział.
    - Nie możliwe, a jednak." Ach! Rozdział jeden z najlepszych! Nie mogę uwierzyć, że Elena odzyskała skrzydła! WOWOWOWOW! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.