Elena
Zamachnęłam się na niego mieczem. Robert mimo szoku wymalowanego na twarzy uniknął mojego ciosu. Jednak nie był już tak pewny siebie. Znów natarłam na niego i tym razem nie zdążył się obronić, dzięki czemu mój miecz trafił go w bok. Robert syknął bardziej ze złości niż z bólu. Spojrzał na mnie z nieukrywaną nienawiścią.
- Myślisz, że mnie pokonasz?!- wrzasnął. - Być może ci się to uda, ale nie dziś! Nie dziś! Jeszcze tu wrócę!
Chciałam go zatrzymać, ale zanim zdążyłam zareagować, chłopak klasnął w ręce i zniknął, tak jak i pozostałem anioły ciemności. Zdezorientowana spojrzałam na archanioła Razjela, jednak zanim on zdążył coś zrobić, Jonathan podbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Jonathan. Nie to, że nie chcę, abyś mnie przytulał, ale zaraz mnie udusisz.
Jonathan uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło. Podbiegł do nas Will i Razjel.
- Elen... -zaczął Razjel. - Odzyskałaś skrzydła.
- Jak to możliwe? - spytałam.
W tej chwili w niebie pojawiła się Vivien.
- Jezu. Elen udało się. Luck miał racje, a ja myślałam, że zwariował. Tak się cieszę, że odzyskałaś skrzydła. O czymś zapomniałam?
Razem z Willem zaczęłam się śmiać. Vivien była zawsze dość zapominalska.
- Ach! - pisnęła anielica. - Już pamiętam. O cholera! Will! Ever rodzi!
Will pobladł na twarzy i w jednej chwili zniknął.
Will
Przerażony przeniosłem się do szpitala. Nic się tu nie zmieniło od śmierci Van. Dowiedziałem się, gdzie leży moja żona i jak najszybciej się dało wpadłem do jej pokoju. Ever leżała na łóżku uśmiechnięta.
- Dłużej się nie dało? - spytała.
- Obowiązki anioła wzięły górę. Jak się czujesz?
- Już dobrze.
Usiadłem na krześle obok jej łóżka i spojrzałem na dwójkę naszych dzieci.
- James ma twoje oczy. - powiedziała Ever, a ja przyjrzałem się chłopcu.
Rzeczywiście miał takie same oczy jak ja, za to Lucy miała brązowe oczka po matce. Kto by pomyślał, że przed chwilą mogłem zginąć, a teraz jestem tu z Ever i naszymi dziećmi.
Elen
- Co z nimi zrobimy? - spytałam patrząc na rodzinę Willa
- Nic. Damy im szanse. - powiedział Razjel.
- Każdy zasługuje na drugą szanse dodał Jonathan. - Ty dostałaś ją od Bianki i Rona, może teraz dasz im kolejną szanse?
Podeszłam do rodziny Willa. Uśmiechnęłam się.
- Jestem Elena. Witajcie w niebie. Dostaliście ode mnie szanse i od nich też. Nie zmarnujcie jej.
- Nie zmarnujemy. - powiedziała matka Willa.
Podszedł do mnie Jonathan.
- Elen. Po tym wszystkim na reszcie zrozumiałem, czego chcę od życia. Chcę być z tobą. Kiedyś miałem już okazje, ale chciałem dać ci czas, przez co wymknęłaś mi się z rąk. Drugi raz ci na to nie pozwolę. Wyjdź za mnie Eleno Carstair. Zostań moją żoną. Zostaniesz nią?
- Tak. - szepnęłam przez łzy.
Jonathan uśmiechnął się. Pocałował mnie namiętnie, a po chwili wsunął na mój palec pierścionek, który wyciągnął z kieszeni. Pierścionek był z białego złota z diamentem na środku, ale nie to podobało mi się w nim na zawsze, tylko to od kogo go dostałam, z kim spędzę całe życie.
Wiedziałam że sie jej w końcu oświadczy ^^ Rozdział genialny! Czekam na next. x
OdpowiedzUsuńPS: Zostałaś przeze mnie nominowana do LBA, więcej http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html :)
AYAYYAYAYAYAY <3 Jak pięknie!!! Rozdział cudowny!!!
OdpowiedzUsuńPS. Nominuję cię do LBA! MORE: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/04/liebster-blog-award-3.html
ILLUMINATI JEST LEKKIE, A KTO NALEŻY ZAWSZE CHODZI W ŚWIATŁO.
OdpowiedzUsuńŚWIATŁO TWOJEGO ŻYCIA, ZALEŻY OD PODEJMOWANIA TWOJEJ DECYZJI, ABY OSIĄGNĄĆ SWÓJ POŻĄDANY CEL, OPIERA SIĘ NA TWOIM WŁAŚCIWYM PLANOWANIU, WIELKIE [BRATERSTWO] ILUMINATI JEST TUTAJ, ABY SKIEROWAĆ CIĘ DO TWÓJ PRAGNIĘCEGO SUCCESORA. URUCHOM SWOJE ŻYCIE ZNACZNE I ZROZUMIEĆ POWODY, DLA KTÓRYCH ŻYJESZ, PRZYJDŹ I ODZYSKAJ SWOJE NADZIEJE. WIELKI KAPTUR ILLUMINATI JEST TUTAJ, ABY ZAPROŚĆ DUCHA [BOGACI, SŁAWĘ I SŁAWĘ] DO TWOJEGO ŻYCIA. OSOBY, KTÓRZY CHCĄ BYĆ BOGACI I SŁAWNI, POWINNI KONTAKTOWAĆ SIĘ Z NAMI TERAZ: johnrishgroup@gmail.com whatsApp +2347041743262