sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 1 Powrót.

Ever

Dwa miesiące temu wróciłam do domu. Jest listopad.Przez te dwa miesiące nie działo się nic ciekawego. Nadrabiałam zaległości w szkole. Razem z Willem zajęliśmy się przygotowaniami do ślubu. Oczywiście Vanessa i Vivien musiały pomóc. Van i dziś siedziała obok mnie. Właśnie z Vivien dyskutowały o mojej sukni ślubnej, a Will przyglądał im się z uśmiechem.
- Wiesz, że one wybierają suknie, które będziesz musiała przymierzyć? - spytał Will.
- Wiem, ale na razie lepiej się nie będę wtrącała i tak będą złe jak zacznę odrzucać ich propozycję.
- O ile ślub będzie normalny, to wszystko będzie dobrze.
- Normalny? O ile normalne jest to, że większość gości to anioły.
- Ale są też normalni goście.
- Tak Rick i rodzice Vanessy.
- To mnie dobiłaś. Trzech normalnych gości.
- Lepsze to niż nic.
- Poczekaj, aż Elena pojawi się.
- Ona też mi pomoże w przygotowaniach. Wybrałeś światka?
- Ja mam jednego przyjaciela, więc wybór mam marny.
- Daniel się ucieszy.
- Jak tylko mu powiedziałem, że się żenię spytał kiedy wieczór kawalerski i czy ze mną wytrzymasz.
- Czy ja wytrzymam z tobą? Nie pomyślałam o tym . Odwołuję wszystko.
- Już ci na to pozwolę. - powiedział Will i pocałował mnie.
- Może jednak dam się przekonać do życia z tobą. - szepnęłam.
- Will. - pisnęła Vivien. - Słuchaliście nas?
- Eeee. Taaaak. - stwierdził Will.
- To co mówiłam?
- Eee. Nooo. Ten....
- No właśnie.
- Vivien nie wnerwiaj się. To co mówiłaś?
- Pokazywałam wam zdjęcia tortów, ale ty nawet nie spojrzałeś na zdjęcia.
- Ups. Może dam wam dziewczyną wolną rękę? Tak. To świetny pomysł.
- Ale Will...
- Ktoś dzwonił? Odbiorę.
Will zmył się w jednej chwili. Vivien razem z Van zalały mnie fają pytań. Will oberwie za to, że mnie z nimi zostawił. Wieczorem nareszcie dziewczyny się zmyły. Nie to, żebym miała ich dość, ale naprawdę nie potrafię rozróżnić kremowej bieli od czystej. Dla mnie biały to biały, ale anielice wiedzą lepiej. Poszłam wziąć prysznic, a gdy weszłam do pokoju Will siedział na moim łóżku.
- Stęskniłaś się złotko?
Sięgnęłam po poduszkę i rzuciłam nią w Willa.
- Ej, a to za co?
- Za żywota.
Will oddał mi poduszkę i machnął drugą. Ku mojemu zdziwieniu zaczęliśmy wojnę na poduszki. Klęknęłam na łóżku, a Will przewalił mnie na plecy i zaczął mnie łaskotać.

- Poddajesz się?
- Tak. - pisnęłam.
Spojrzałam na pokój. Wszędzie leżały pióra z poduszek, widocznie parę z nich uległo trwałemu rozpadowi. Zaczęłam się śmiać. Dopiero po chwili Will spojrzał na pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.
- Nie mów, że z dziewczynami było tak strasznie.
- Nie było źle, ale następnym razem ty z nimi zostaniesz.
Will spojrzał na mnie przerażony.
- O pani nie zostawiaj mnie z tymi potworami.
- Przykro mi mężny rycerzu, ale musisz odpokutować za to, żeś mnie tam zostawił.
Will zaczął się śmiać razem ze mną. Rozmawialiśmy tak długo, póki nie zasnęłam w jego ramionach.

3 komentarze:

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.