niedziela, 6 września 2015

Rozdział 20 Wojna

Ever
Wszystko działo się tak szybko. Obie armie pobiegły w stronę przeciwników. Próbowałam wypatrzeć Willa. Jednak aniołów było zbyt dużo. Kiedy wydawało mi się, że go widzie, znikał.Byłam pewna, że tam jest, ale nic poza tym. Otrząsnęłam się w szoku i odwiązałam mamę.
~ Zabierz ją z tond.
W głowie pojawił mi się głos mojego anioła. Will nawet w takich chwilach był przy mnie i mi doradzał.. Pomogłam mamie wstać i zaprowadziłam do pustego drzewa, w którym często chował się Rick czekając na mnie. Zostawiłam ją tam, a sama wróciłam aby pomóc moim przyjaciołom. Przedarłam się przez tłum walczących na sam środek bitwy. Co jakiś czas musiałam unikać mieczy lecących w różnych kierunkach. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Tym kimś okazał się Gabriel.
- Czyś ty powariowała? To środek bitwy, a ty powinnaś się ukryć!
- Nie zwariowałam, a teraz mnie puść!
Wyszarpałam moją rękę z jego uścisku i pobiegłam przed siebie. W końcu zauważyłam Willa. Walczył z Baltazarem, a raczej unikał ciosów i próbował z nim jakoś porozmawiać. Za Willem stał mój brat. Wrzasnęłam, mój anioł spojrzał na mnie. Zanim jednak się odwrócił Robert zniknął. Pomyślałam, że zwariowałam.Will zrobił zdziwioną minę, zaczął biec w moją stronę, a ja poczułam mocne ukucie w brzuch.
- Nie ładnie siostrzyczko.
Spojrzałam w duł. Z mojego brzucha wystawał srebrny sztylet, a biała buska zmieniała kolor na czerwony. Robert wyrwał mi broń z rany. Wrzasnęłam z bólu i upadłam. Will podbiegł do mnie i ułożył moją głowę na swoich kolach. Gabriel i Razjel postanowili nas osłaniać, a Will szepnął do mnie.
- Będzie dobrze Ever. To tylko drobna rana. Słyszysz? Będzie dobrze. Kocham cię. Będzie dobrze. Jeszcze będziemy się z tego śmiali. Przysięgam. Jeszcze będziemy się z tego śmiali Ever.
Jego głos oddalał się ode mnie, słabł.. Moje powieki robiły się coraz cięższe, aż zamknęłam oczy. Otoczyła mnie ciemność. Nie słyszałam odgłosów walki, słów Willa, byłam sama.

Will

Kiedy Ever zamknęła oczy nie wiedziałem co robić. Przeczesałem jej włosy, dotknąłem rany i znów wróciłem do włosów. Ucałowałem ją. Nie mogłem powstrzymać łez. Przecież nie mogę jej stracić. Nie mogę. 
Jak mogłem pozwolić, aby coś jej się stało. Moja Ever. Próbowałem ją uleczyć, ale nic z tego nie wyszło. Podbiegł do nas Gabriel.
- Williamie. Przytrzymaj Ever. Przeniosę was do Edenu. Tam zajmie się nią fachowa pomoc. 
Zanim się obejrzałem byłem w anielskim szpitalu. Pielęgniarki szybko zabrały Ever na sale, a ja zostałem sam. Bez informacji co się z nią dzieje. Bez jakiego kol wiek znaku życia. Ona nie mogła mnie opuścić.  Była moim sensem życia. Była całym moim światem. Była tą jedyną.Kochałem ją całym sercem. Kochałem ją nad życie.

5 komentarzy:

  1. O matko nienawidzę cię za ten PIĘKNY, WZRUSZAJĄCY rozdział, a zarazem kocham, bo wstawiłaś go dzisiaj XD Jeny, aż łezka się kręci w oku! Tak bardzo chcę przeczytać nexta, więc zabieraj się za pisanie go!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to jest kiedy sie nikogo nie słucha :3 Biedny Will.. Rozdział Cuudny ^^ Tylko mała rada..przed każdym opublikowaniem sprawdź dobrze czy nie ma jakiś błędów ortograficznych czy literówek ;) Żeby nie było nie czepiam się, bo każdemu może sie zdarzy błąd, jednak czasami przez to trudno się czyta ;3
    Weny życze ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędów będzie mniej jak tylko wymienię komputer. Na tym piszę tak szybko, że nie mam czasu sprawdzić, a on nagle się wyłączy żeby zrobić mi na złość.

      Usuń
  3. O matko ten rozdział jest cudowny :) Płakałam razem z Willem :( Mam nadzieję że Ever nic się nie stanie :) A z Robertem to się muszę policzyć zranić własną siostrę uhh... :D Pozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.