piątek, 25 września 2015

Rozdział 25 Powariowałeś?

Vivien

Wsadził dłoń do kieszeni, z której wyciągnął starą grecką monetę. 
- Powariowałeś?
- Nie Vivien. Nie powariowałem. 
Spojrzałam jak Will wrzuca monetę do wody. Już miałam na niego wrzasnąć, gdy z wody wypłyną stary, zniszczony statek. Wystraszona cofnęłam się do tylu, ale Will ani drgnął. Statkiem kierowała koścista postać. Nigdy nie byłam przyzwyczajona do takich widoków, ale Will najwyraźniej tak. Spojrzałam na Lucka. Chłopak również cofnął się do tyłu. Statek stanął, a koścista postać odwróciła się w naszą stronę. 
Will bez wahania wszedł na statek i podał mi dłoń, aby łatwiej było mi wejść. Niechętnie zrobiłam to samo, a za mną na statku stanął Luck, Anioł stanął obok kościotrupa i o czymś rozmawiali. Statek ruszył ku ciemności, a moje serce stanęło ze zdenerwowania i strachu. 

Will 

- Witaj przewoźniku. 
- Tak. Witaj. Dawno cię tu nie było. 
- Owszem.
- Odeszłeś bez słowa. 
- Nie pasowałem tu. 
- Pasowałeś byłeś częścią nas. 
- Nie prawda. Co u mamy?
- Biedaczka. Odkąd uciekłeś z nikim nie rozmawia, rzecz jasna poza twoim ojcem i Baltazarem. Raz przedostałeś się tu. Czemu teraz korzystasz z mojej pomocy? Chcesz zostać nie zauważony. Zgadłem?
- Coś w ten deseń. 
- Jak ci się układa w raju?
- Znakomicie. 
- Podoba ci się tam. To ciekawe. Pamiętasz ile twa podróż?
- Dzień ziemski. Pamiętam. Pójdę lepiej do moich przyjaciół. 
- Jasne. Każdy kto raz był aniołem ciemności nim zostanie. Zapamiętaj to. 
- Mylisz się. Tyle lat żyjesz, ale się mylisz. 
Odwróciłem się i podszedłem do Vivien. 
- Wszystko dobrze? - spytałem. 
- Nie wiem. Boję się. 
Postanowiłem powiedzieć jej coś co ją podniesie na duchu. 
- Nie ma czego się bać. Wszystko co będzie nas otaczać jest iluzją, abyśmy zwątpili. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. 
- Z kąt to wiesz? 
- Mój ojciec kiedyś mi to powiedział. 
Usiedliśmy na ławce na przeciwko Lucka, który się nam bacznie przyglądał. 
- Nigdy o nim nie wspominałeś. 
- Nie było takiej potrzeby i dalej jej nie ma. 
- Jak sądzisz miał rację. 
- Tak. 
Luck wstał i usiadł obok nas. 
- Co zrobimy jak się nie uda?
- Nie mam pojęcia. - odparłem mu.
Z daleka było już widać ląd. Wstałem odwróciłem się do nich i po chwili powiedziałem.
- Na ziemi jest dużo zła, a tu jest jego sedno. Za tą wyspą znajduję się brama, którą Luck będzie musiał otworzyć. Jesteśmy w przedsionku piekieł. Stąd nie ma już ucieczki. Nie możecie zwątpić w siebie. Jeśli to zrobicie będziecie musieli tu zostać.Nie ma się czego bać. To wszystko co będziecie widzieć jest iluzją stworzoną specjalnie dla was. Gotowi?
W okół mnie rozbłysł ogień, który oświetlił bramę. Nie mam już odwrotu. Nie mam możliwości ucieczki od przeszłości.


2 komentarze:

  1. NIE...NA...WI...DZĘ...CIĘ!!!!!!! Dlaczego kończysz w takich momentach, huh? Rozdział CUDO, przez wielkie C, ale moje piękne oczy nie widzą NEXTA! Więc zabieraj się za pisanie!
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudny ;)) I nie moge sie doczekać nexta ;33

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie komentarz.