'(...) tak jakby wszystkie gwiazdy zgasły." Antoine de Saint-Exupéry
Ever
Nikt nie odpowiadał. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Przestraszona chwyciłam pierwszą rzecz, którą okazuje się być książka. Stanęłam przy drzwiach, a gdy się otwarły zamachnęłam się i uderzyłam owego osobnika w głowę. Usłyszałam znajomy głos i po chwili zorientowałam się komu przyłożyłam.
- O Jezu. Rick. Nic ci nie jest?
Chłopak złapał się za bolącą głowę.
- Jak na tak delikatną dziewczynę masz niezłe uderzenie.
- Przepraszam. Jestem trochę zdezorientowana. Coś ci jest?
Chłopak uśmiechną się.
- Nic mi nie jest. Zostawiłaś otwarte drzwi, więc wszedłem. Nie spodziewałem się, że dostane w głowę przychodząc po ciebie jak co dziennie i odprowadzić cię do pracy, bo Van już na ciebie czeka. Lepiej chodzi... ty jeszcze w piżamie. Masz dwie minuty.
- Lecę.
Złapałam po drodze służbowe ubranie. Pracuję jako kelnerka w barze matki Vanessy. Ubrałam się niechętnie w strój.
Rozdział krótki i ogólnie dość słaby, ale w następnym już coś zacznie się dziać. Rozdział musiał taki być jak pewnie widzicie. Końcówka mi się podoba. Next we wtorek.
Chłopak uśmiechną się.
- Nic mi nie jest. Zostawiłaś otwarte drzwi, więc wszedłem. Nie spodziewałem się, że dostane w głowę przychodząc po ciebie jak co dziennie i odprowadzić cię do pracy, bo Van już na ciebie czeka. Lepiej chodzi... ty jeszcze w piżamie. Masz dwie minuty.
- Lecę.
Złapałam po drodze służbowe ubranie. Pracuję jako kelnerka w barze matki Vanessy. Ubrałam się niechętnie w strój.
Wyszłam z pokoju. Chwyciłam torebkę i kluczę. Rick czekał przy drzwiach z telefonem w ręce.
- Spóźnienie. Chodzi już, albo tym razem cię zawiozę do pracy. Proszę. Mam prawko i auto, a ty nigdy nie pozwoliłaś mi się gdzieś zawieść.
Spojrzałam na zegarek. Tym razem nie miałam wyjścia. Samochód był śliczny i musiał kosztować fortunę. Chłopak otworzył mi drzwi od auta. Wiem, że zachować się z klasą, ale ja nie potrafiłam się powstrzymać i zaczęłam się z niego śmiać, ale mimo tego weszłam do środka. Sam za to zajął miejsce obok.. Odpalił i pojechaliśmy do pracy. Kiedy dojechaliśmy wyskoczyłam z auta jak oparzona i pobiegłam w stronę pracy.
Gdybym tylko wiedziała kogo spotkam po drodze.
Will
Postanowiłem pójść na spacer z Vivien. Poznać miasto. Londyn strasznie się zmienił, ale co się dziwić minęło 89 lat od mojej śmierci. Dziewczyna uśmiechała się co jakiś czas opowiadając o mieście. Nagle ktoś na mnie wpadł. Okazała się nią Everly.
- O Jezu. Przepraszam. Nie chciałam. Nic ci nie jest?
- Nie. Nic mi nie jest.
- Jeszcze raz przepraszam. Czy my się nie znamy?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, gdy nagle...
Rozdział krótki i ogólnie dość słaby, ale w następnym już coś zacznie się dziać. Rozdział musiał taki być jak pewnie widzicie. Końcówka mi się podoba. Next we wtorek.
A mi się podoba cały rozdział <3 Muszę wiedzieć, co się stanie, więc PISZ!
OdpowiedzUsuńCo dalej ?! Musze wiedzieć ! Czekam na neexta :D
OdpowiedzUsuńPo co mam komentowac wszystkie rozdzialy skoro moge to powiedziec w prost ( twoje rozdzialy ogulnie sa za*je*bi*ste !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńa i sorka za blendy bo pisze z komurki wiendz rozumiesz
a i tak przy okazji co dalej zaraz sprawdze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :-D !!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń